Solidarność na autostradzie
20 marca 2020Nawet po 30 godzin musieli czekać na początku tygodnia kierowcy, którzy chcieli wrócić do Polski przez przejście w dolnośląskich Jędrzychowicach. Okoliczni Polacy zjednoczyli się, by pomóc rodakom.
– Woda w butelkach, kabanosy, wafelki, chleb, banany. I chusteczki higieniczne, najlepiej takie nawilżane – wylicza Michał Niebudek, co trzeba wrzucić do bagażnika. Artykuły niezbędne dla podróżnych, którzy na autostradzie stoją już kilkadziesiąt godzin. Bez jedzenia, picia, toalety, możliwości umycia choćby rąk. Taka sytuacja na A4, to od niedzieli codzienność. I codziennie Michał Niebudek i setka wolontariuszy pakują nowe zgrzewki, bochenki i owoce do bagażnika prywatnych samochodów, i przewożą je przez granicę.
– W niedzielę przeczytaliśmy na Facebooku posta od kierowcy, który stał w korku i nie miał już ani wody, ani kawy – mówi Marta Wawrzeło. – Pisał, że warunki są koszmarne – dodaje. To był ten impuls. Marta, jej mąż i kilkoro przyjaciół skrzyknęli się na Internecie. Wrzucili zapasy do samochodu i pojechali na przejście. Szybko okazało się, że to kropla w morzu potrzeb. 24 godziny po zamknięciu granic korek do przejścia w Jędrzychowicach wydłużył się do 70 kilometrów. Rozmiar przerósł najwyraźniej oczekiwania władz, tych po jednej i drugiej stronie. Na Facebooku Marta Wawrzeło ze znajomymi utworzyli grupę wolontariuszy. Solidarność oddolna zadziałała.
„Jesteście wspaniali!”
Dziś już ponad sto osób pomaga podróżnym. Kupują żywność i środki higieniczne za własne pieniądze albo z datków tych, którzy mieszkają za daleko, albo nie mogą sami przyjechać, ale chcą pomóc. Podróżni nie płacą nic. Do akcji dołączają się sieci handlowe, sklepy, restauracje. Jedni dorzucają napoje, inni własnej roboty pizzę czy dania obiadowe. W środę na granicy był do późnej nocy nawet grill, udostępniony przez regionalnego restauratora. Wolontariuszy wspierają – też wolontariacko – sanitariusze ze szpitala w karetce, na wypadek nagłego przypadku. Akcja się rozrasta. Już nie chodzi tylko o żywność. Jedni oferują łazienki w swoim domu, by podróżujący mogli się odświeżyć, inni – noclegi w normalnym łóżku. Mieszkanka Wrocławia zadeklarowała, że co prawda do Jędrzychowic nie da rady dojechać, ale może poczęstować czymś w połowie drogi. „Jesteście wspaniali!”, „Cieszę się, że Polacy okazują się tak solidarni!”, „Dziękuje za wodę”, komentują podróżni na Facebooku. Albo „Potrzebujemy pomocy. Przyjedziecie na koordynaty…?".
Choć nie wszyscy są przyjaźni, przyznaje Marta Wawrzeło, która jest też administratorką grupy (ma sporo czasu, bo jej zakład został zamknięty na czas stanu epidemii). „Po co jeździcie tam i z powrotem i przywozicie do Zgorzelca wirus?”, spytał ją jeden ze znajomych, kiedy dowiedział się o jej działalności. – Rozumiem strach, ale ta panika jest już przesadzona – kwituje Marta.
– W poniedziałek, jak zobaczyłem zdjęcia, to skoczyłem do Biedronki i kupiłem zgrzewkę. A potem następną. Za trzecią zapłacił jakiś mężczyzna. Spytał mnie, po co kupuje, a potem powiedział, że jemu pomogli na granicy z Holandią, to on pomoże teraz komuś – mówi Michał Niebudek. Pierwsza butelka Michała trafiła do jakiegoś małżeństwa, które stało w korku od 31 godzin. Od tej pory po przyjeździe z pracy (zakład Michała działa nadal), jeździ na autostradę.
Michał mieszka w Zgorzelcu, ale pracuje w Kodersdorf, po niemieckiej stronie. Dzięki temu ma przepustkę uprawniającą do przekraczania granicy bez obowiązkowej dla wjeżdżających do Polski kwarantanny. Tylko pracownicy transgraniczni, „pendlerzy” mogą bezpośrednio dostarczyć potrzebne artykuły podróżnym. Podjeżdżają samochodami jak najbliżej autostrady, na piechotę idą pasem awaryjnym. Docierają 4-5 kilometrów w głąb Niemiec. Do tych, którzy w korku stoją najdłużej. Od środy do akcji dołączyły służby niemieckie (THW, DRK i Bundeswehra), więc i ci stojący dalej, nie są zostawieni sami sobie.
„A gdzie byliście od poniedziałku?”
W środę wieczorem rząd polski zobowiązał wojewodów województw przygranicznych do pomocy i zlecił ORLENOWI (państwowej spółce paliwowej) dostarczanie żywności stojącym w korku. W zasadzie to wolontariusze cieszą się ze wsparcia – ale są też źli. Bo państwowa telewizja TVP, która dotąd milczała o korkach i fatalnej sytuacji higienicznej w korkach, nagle puściła wiadomość o tym, że „PKN Orlen we współpracy z MSWiA rozpoczął akcję przekazywania żywności i napojów czekającym na wjazd na granicy niemiecko-polskiej”. „A gdzie byliście od poniedziałku, kiedy społeczeństwo pomagało?”, piszą internauci pod wiadomością. ”Ja widziałem tam tylko wolontariuszy, jak sam stałem”, wytyka kierowca. „Panie Ministrze Kamiński, gdyby nie społeczność lokalna i nagłaśnianie sprawy to NIC BY NIE było. Wstyd promować tylko swoich, którzy pojawili się jako ostatni”, pisze zdenerwowana Marta Wawrzeło.
Od środy dla ruchu osobowego otwarte zostały na granicy dodatkowe przejścia, m.in. w Zgorzelcu i Słubicach. Do Zgorzelca policja niemiecka ściągała z autostrady kierowców samochodów osobowych, którzy utknęli w korku i pilotowała ich do przejścia w Zgorzelcu. To tylko nieznacznie skróciło korek do wieczora. W czwartek rano władze zrezygnowały z obowiązku wypełniania przez kierowców tzw. kart kierowców, w związku z czym długość korka zmniejszyła się do około 30 kilometrów (i 7-8 godzin oczekiwania; ruch na przejściu osobowym w Goerlitz-Zgorzelcu odbywał się płynnie). Według informacji polskich kierowców, dodatkowo policja niemiecka nie przepuszczała w kierunki granicy już od Drezna pustych ciężarówek.
– Ta trudna sytuacja jeszcze trochę potrwa – ocenia Michał Niebudek, który w czwartkowe popołudnie znowu jedzie z żywnością na autostradę. – Przynajmniej 2-3 dni kierowcy będą zdani na naszą pomoc – uważa Marta Wawrzeło. Policja w Saksonii poinformowała w czwartek po południu, że przed weekendem można liczyć się z ponownym wydłużeniem korka na przejściu w Jędrzychowicach.
*W nocy z czwartku na piątek (19/20.03.2020) sytuacja na A4 ustabilizowała się, korek zniknął. Michał Niebudek opublikował na Facebooku wiadomość: „Granica na A4 została otwarta, więc kończymy akcję. Dziękujemy wszystkim wspierającym oraz wolontariuszom".
Policja w Goerlitz nie jest w stanie ocenić, czy sytuacja znormalizowała się na stałe, czy tylko przejściowo.