Skandal BND
16 maja 2006Urząd kanclerski zarządził, że w operacyjnych działaniach wywiadu mających zapobiec przeciekom nie wolno wykorzystywać dziennikarzy jako źródła informacji" – powiedział rzecznik prasowy rządu Niemiec Ulrich Wilhelm. Skandal zatacza coraz szersze kręgi. Dziś zajęła się nim – obradująca tajnie - parlamentarna komisja ds. kontroli służb specjalnych. Partie opozycyjne – liberałowie i Zieloni - domagają się wyjaśnienia zarzutów i ukarania osób odpowiedzialnych za naruszenie prawa. Liberałowie domagają się od rządu, by przeprosił inwigilowanych dziennikarzy. Lider FDP Guido Westerwelle zażądał przeprowadzenia publicznej debaty na temat szpiegowania dziennikarzy:
Kto w Niemczech nielegalnie jako BND, który jest odpowiedzialny za inne zadania, latami śledzi dziennikarzy, musi teraz się przekonać, że o jego działaniach nie będzie się dyskutowało tylko w tajnych i zamkniętych gremiach, lecz publicznie. Wolność słowa jest jedną z naszych największych zdobyczy.- powiedział Westerwelle.
W aktualnym wydaniu tygodnika "Der Spiegel" mowa jest o tym, że BND korzystał do jesieni ubiegłego roku z usług dziennikarza zatrudnionego w biurze jednej z zachodnioniemieckich agencji prasowych. Były koordynator służb specjalnych Bernd Schmidbauer stwierdził w opublikowanym w sobotę oświadczeniu, że polecenie szpiegowania kolegów z branży wydał dziennikarzowi współpracującemu ze służbami wywiadowczymi sam szef BND Hansjoerg Geiger. W grudniu 1996 roku miał on wydać zarządzenie, że służby "posłużą się dziennikarzem z departamentu 5, aby wykryć źródło przecieków w BND".
Według informacji Spiegla kontakty między dziennikarzem a BND zerwano dopiero pod koniec ubiegłego roku po tym, jak media wpadły na trop skandalu. Dotychczas niemiecki wywiad zagraniczny twierdził, że praktyka posługiwania się dziennikarzami dotyczyła tylko lat 90-tych.
Najwięcej konkretnych zarzutów inwigilacji dziennikarzy zebrał oprócz Spiegla, również dziennik "Sueddeutsche Zeitung" oraz tygodnik "Focus". Zdaniem tych mediów niemiecki wywiad inwigilował dziennikarzy do 2005 r., ingerując niezgodnie z prawem w ich pracę oraz życie prywatne. Media powołują się na poufny raport przygotowany przez byłego sędziego Federalnego Sądu Najwyższego, Gerharda Schaefera. Raport liczący ponad 170 stron otrzymała w minioną środę parlamentarna komisji kontroli służb specjalnych Bundestagu (PKG). Agent BND penetrujący od 1996 r. środowisko dziennikarskie, miał otrzymać za swoje usługi ponad 650 000 marek, piszą gazety. Przygotował on ponoć dla BND ponad 850 raportów na temat dziennikarzy z redakcji "Sueddeutsche Zeitung", "Der Spiegel", "Focus" i "Hamburger Abendblatt".