Rekruci dla Państwa Islamskiego. Eksperci biją na alarm
24 marca 2015Według różnych źródeł, dżihadyści z prawie 80 krajów świata dołączyli do radykalnych islamistów Państwa Islamskiego (PI). Małą, choć dość znaczącą grupę tworzą bojownicy z Kirgistanu, Uzbekistanu, Kazachstanu, Tadżykistanu i Turkmenistanu.
Państwo Islamskie, aktywne w Syrii i Iraku, zwerbowało według brukselskiej grupy ekspertów International Crisis Group (ICG) na przestrzeni ostatnich trzech lat około 4000 zwolenników z Azji Środkowej. Liczba sympatyków PI w tym regionie niezmiennie rośnie.
„Grupa kazachska” w szeregach PI
Pod koniec 2014 roku kazachskie tajne służby oceniły liczbę bojowników z ich kraju na około 300. Podobno tworzą własną jednostkę pod nazwą „Grupa kazachska”. Połowę z nich mają stanowić kobiety.
Z kolei MSW Tadżykistanu ocenia liczbę swoich rodaków w szeregach Państwa Islamskiego na 200 osób, Komitet Bezpieczeństwa Państwa wychodzi z założenia, że jest ich 300, natomiast miejscowe media uważają, że 2000.
Tymczasem z Kirgizji do Syrii wyruszyło według tamtejszego MSW ponad 230 sympatyków PI, w tym 30 kobiet. W tej wojnie podobno zginęło już 22 Kirgizów.
Największą grupę zwolenników Państwa Islamskiego z Azji Środkowej stanowią Uzbecy. Przeważnie pochodzą z przeludnionej i ubogiej Kotliny Fergańskiej. W 2010 roku, po starciach między Kirgizami a Uzbekami w okolicach stolicy południowego Kirgistanu Osz, uciekły stąd tysiące ludzi. Podobno wtedy wyruszyło na wojnę na Bliski Wschód 2500 Uzbeków.
Brak strategii działania
Władze krajów Azji Środkowej zdają sobie sprawę z ryzyka i zagrożeń, jakie niesie rosnąca liczba dżihadystów z ich krajów. Szefowie wymienionych państw nie raz wypowiadali się w tej czy innej formie na ten temat. W Turkmenistanie zapowiedziano nawet publicznie, że przeprowadzone zostaną manewry wojskowe przeciwko możliwej infiltracji PI, co w tym dosyć odizolowanym kraju, należy do rzadkości.
Eksperci z brukselskiej ICG są jednak przekonani, że temu regionowi brakuje jasnej strategii działania przeciwko zagrożeniu przez Państwo Islamskie. Ponieważ jak dotąd niewielu dżihadystów wraca do kraju, nie traktuje się tam kompleksu tematów związanych z PI jako priorytetowych - uważają eksperci.
Elity polityczne krajów Azji Środkowej cechuje w dużej mierze myślenie w kategoriach krajów satelickich imperium sowieckiego. Politycy są zbyt mało świadomi wpływu religii na człowieka i jej siły przyciągania. Również zbyt mało uwagi przywiązują do problemu kobiet, jako celu propagandy PI. Przeważnie reagują zaostrzeniem ustaw, według których udział w nielegalnych szkoleniach militarnych albo działaniach bojowych za granicą jest karalne (w Uzbekistanie od 2014 roku, w Tadżykistanie od połowy 2014 roku, a w Kazachstanie od 2015 roku). W Kirgistanie taka ustawa jeszcze nie weszła w życie. Obserwatorzy uważają tego typu środki zapobiegawcze za niewystarczające. Żądają przede wszystkim przeprowadzenia tam dogłębnych reform. Twierdzą, że ludziom podatnym na propagandę PI, trzeba zaoferować coś alternatywnego.
Tadżykistan jest szczególnie zagrożony. Na początku lat dziewięćdziesiątych XX wieku islamiści prowadzili krwawą wojnę domową przeciwko siłom rządowym.
Pospolici przestępcy?
W tym kraju nie ma pracy. Trzystu tysiącom byłych gastarbajterów zakazano wjazdu na terytorium Rosji, gdzie większość Tadżyków zarabiała na życie. - W tej sytuacji istnieje ryzyko, że część tych ludzi przyłączy się do ekstremistycznych ugrupowań - uważa Gusel Maitdinowa, szefowa Centrum Studiów Geopolitycznych w stolicy Tadżykistanu Duszanbe.
Ponieważ w krajach Azji Środkowej brakuje dogłębnego planu zwalczania terroryzmu, jedyną opcją jest ściganie islamistów jako pospolitych przestępców. Dlatego na przykład w Kirgistanie nie ma tygodnia, żeby nie aresztowano sympatyków PI. Podobnie wygląda sytuacja w pozostałych krajach Azji Środkowej.
Podróż z tych krajów do Syrii i Iraku nie przysparza trudności i nie jest zbyt kosztowna. Przeważnie droga prowadzi przez Turcję albo Afganistan. Obywatele prawie wszystkich krajów Azji Środkowej nie potrzebują wiz na wjazd do Turcji. A stamtąd już niedaleko do terytoriów opanowanych przez islamistów.
Michaił Buszujew / Iwona D. Metzner