Prasa: szefowa MSZ Niemiec zobaczyła, że niewiele może
18 kwietnia 2024Szefowa dyplomacji Niemiec Annalena Baerbock rozmawiała w środę z przywódcami Izraela o sytuacji po irańskim ataku na ten kraj. Czwartkowa prasa w Niemczech niejednoznacznie ocenia efekty tych rozmów.
Dziennik „Straubinger Taglbatt" komentuje: „Gdy Baerbock wzywa do ‘mądrej powściągliwości', która ‘nie jest niczym innym jak siłą', to będzie to zrozumiane raczej jako pouczanie, a nie konstruktywna rada od przyjaciela (…). Jak powiedziała w środę, chodzi o to, aby dać odpór Iranowi, bez ryzykowania eskalacji. Ale jak miałoby to wyglądać? Sankcje ze strony Europejczyków i USA jak dotąd nie zmusiły Iranu do zmiany stanowiska (…). Baerbock nie miała w Jerozolimie nic do zaoferowania, czym mogłaby zrobić wrażenie na rządzie Izraela”.
Gazeta „Reutlingen General-Anzeiger" zarzuca szefowej dyplomacji, że jej aktywność w sprawie napięć na Bliskim Wschodzie podyktowana jest niemiecką polityką wewnętrzną. Jak czytamy, Baerbock chodzi o własne wyprofilowanie i dobrą pozycję w partii przed następnymi wyborami. „W wielkiej, interesującej publiczność polityce międzynarodowej, prym wiedzie kanclerz Olaf Scholz, co udowadnia jego wizyta w Chinach. Aby wyprofilować się w obliczu swojego partyjnego rywala Roberta Habecka, Baerbock wciąż szuka medialnych wystąpień, takich jak w Izraelu. Ale to okazało się niewypałem. Unaoczniło jej tylko, jak niewielki ma wpływ”.
Gazeta „Rhein Zeitung” z Koblencji ocenia: „Izraelski szef rządu Benjamin Netanjahu uważany jest, nawet wśród przyjaciół Izraela, za kompletnie nieobliczalnego i zajętego głównie tym, aby utrzymać się przy władzy. Annalena Baerbock rozmawiała osobiście z szefem izraelskiego rządu jako pierwsza niemiecka polityk po ataku Iranu na Izrael. Przynajmniej istnieje kanał do rozmów. Ale jaką ma wytrzymałość, pokażą dopiero następne dni”.
W „Koelner Stadt-Anzeiger" czytamy: „Reżim w Teheranie jest tak mocno izolowany na arenie międzynarodowej, jak jeszcze nigdy. Trzeba wykorzystać tę sytuację. Nadszedł czas na politykę, która w możliwie bezkrwawy sposób położy kres uwłaczającej ludziom władzy mułłów w Teheranie. Zamiast teraz naprędce planować jakieś wojskowe pokazy siły, Izraelczycy powinni w tej historycznej chwili porozumieć się z irańską opozycją. Zmiana reżimu w Teheranie miałaby, nawet jeśli droga ku temu będzie długa i kręta, trwałe i dobre efekty – nie tylko dla Bliskiego Wschodu. Oznaczałoby to również (pozdrowienia dla Władimira Putina!) globalne przełożenie wajchy na niekorzyść wszystkich autokratów. W polityce pomaga już samo określenie celów, nawet jeśli nie od razu się je osiąga. Pod koniec lat 80. rozbrzmiał w Europie okrzyk ‘mur musi zniknąć'. Teraz, na Bliskim Wschodzie, można z tym samym upoważnieniem wołać: ‘mułłowie muszą zniknąć'” – czytamy.
W „Leipziger Zeitung” czytamy: „Irański przywódca religijny Chamenei jest pozbawionym skrupułów fanatykiem, który torturuje i wiesza swoich przeciwników politycznych. Żydzi nie mają dla niego prawa do życia. Chamenei, co makabryczne, stara się nawet prezentować jako moralna instancja – w czasie, gdy wspierani przez Iran terroryści Hamasu maltretowali izraelskie kobiety, wrzucając je, skrępowane i krwawiące, na bagażniki furgonetek, jak bydło. Taki człowiek nie jest partnerem do negocjacji. Jest zagrożeniem dla opartego na zasadach porządku międzynarodowego” – czytamy w niemieckiej gazecie.