Prasa: Przesuwanie stołków w Warszawie
3 września 2014Polityczne przesunięcia po odejściu Tuska mogą być większe niż tylko zmiana rządu po wyborach jesienią przyszłego roku. Niektórzy komentatorzy nie wykluczają na dłuższą metę nawet rozpadu Platformy Obywatelskiej. "Było to dość częste zjawisko w minionych 25 latach" - pisze "Frankfurter Rundschau" i cytuje politologa Michała Syskę z centrum im. Lassale'a, zaznaczającego, że najważniejsze polskie partie nie powstawały w wyniku oddolnych społecznych ruchów, tylko były tworzone odgórnie. "Przez to są dość słabo zakorzenione w społeczeństwie i zawieszone bardziej na osobach niż treściach. Dominujące partie PiS i PO funkcjonują przede wszystkim dzięki ich przywódcom: Kaczyńskiemu i Tuskowi".
"Wielu obserwatorów dostrzega w odejściu Tuska szansę na finalnie jednak pozytywny szok, jaki może przeżyć polska scena polityczna. 'Pozostaje kwestia, co stanie się z szerokim centrum, kiedy Tusk odpadnie jako fundament dwubiegunowej konfrontacji Tusk-Kaczyński. Może się okazać, że wielu osieroconych wyborców, którzy nie bardzo będą wiedzieli, na kogo glosować', zastrzega Michał Sutowski z Instytutu Studiów Zaawansowanych w Warszawie. Jest to szansa dla oddolnych ruchów, może nawet dla polskich Zielonych. I faktycznie w kilku większych miastach tworzą się komitety wyborcze, które chcą w wyborach samorządowych stawić czoła uznanym partiom. Może to odblokować system i wtedy mogłyby przyjść z lewa impulsy dla zastałych partii, przede wszystkim dla PO".
"Sam Tusk mógłby pokusić się o próbę utrzymania swojego wpływu na polską politykę i swoją partię. Dla wszystkich jest jasne, że przejścia do Brukseli nie pojmuje on bynajmniej jako ostatniego etapu przed udaniem się w stan politycznego spoczynku. Także on sam nie zdystansował się od takiej opcji. Tusk kalkuluje być może tak: w roku 2020 w Polsce szykują się następne wybory prezydenckie. Czyli już nawet z tego powodu będzie robił wszystko, żeby mu się w Brukseli powiodło", konstatuje "FR".
O "przesuwaniu stołków w Warszawie" pisze także "Sueddeutsche Zeitung" podając, kto wchodzi w rachubę jako przyszły premier polskiego rządu. "Procedury ciągną się dłużej, niż się spodziewano, być może ze względu na napięcia wewnątrz samej partii, które jeszcze się wzmogły po wyborze Tuska".
Pisząc o kandydaturze Ewy Kopacz na stanowisko premiera, albo ministra obrony Tomasza Siemoniaka, który mógłby objąć tę funkcję, SZ wymienia także Grzegorza Schetynę jako możliwego, przyszłego szefa partii, zaznaczając, że był on w łonie partii oponentem Tuska i częstokroć go publicznie krytykował.
"W takich warunkach Tusk i jego ekipa grają na czas. Jako możliwy termin wyboru nowego przewodniczącego wymienia się jesień 2015 roku. (...) Wszystko zdaje się być jeszcze w toku i może to jest właśnie powodem tego, że cały proces transformacji prowadzi się teraz ostrożniej, niż w miniony weekend. Także prezydent Bronisław Komorowski jest ostentacyjnie powściągliwy, chociaż jak się twierdzi w zbliżonych do niego kręgach, jako jeden z czołowych polityków PO ma znakomitą orientację, co się dzieje. Przez jednego ze swych doradców dał nawet do zrozumienia, że żywi nieukrywaną sympatię wobec nominacji Ewy Kopacz".
opr. Małgorzata Matzke