Prasa: Proceder zakupu kradzionych baz danych ze Szwajcarii jest nielegalny
10 sierpnia 2012Westfälische Nachrichten z Münster (Monastyr):
"Każdorazowe kupno płyt CD jest ciosem wymierzonym przeciwko planowanej umowie, przy pomocy której Niemcy i Szwajcaria chcą wreszcie skończyć z przykrym tematem jakim jest uchylanie się od płacenia podatków".
Monachijska Süddeutsche Zeitung:
"To, że niemieckim socjaldemokratom chodzi w ich batalii przeciwko niemiecko-szwajcarskiej umowie podatkowej tylko o prawo, moralność i sprawiedliwość, wywołuje w Szwajcarii często tylko pobłażliwy uśmiech. Jakie prawo? Kupno pochodzącego z kradzieży dobra jest też według niemieckiego prawa nielegalne i to niezależnie od tego czy chodzi o skradzione obrazy Chagalla, o Cadillaca czy też płyty CD".
Koloński dziennik Kölner Stadt-Anzeiger:
"Rząd w Berlinie twierdzi, że ze Szwajcarami nie da się zrobić nic więcej. Na co kraje związkowe odpowiadają, że w takim razie będą dalej kupować płyty CD (z danymi osób unikających płacenia podatków, przyp. red.). Ale to żadne rozwiązanie. Minister finansów Wolfgang Schäuble będzie musiał jechać do Berna i renegocjować umowę. Aby wreszcie skończył się ten cyrk z nielegalnymi bazami danych".
Biedni emeryci
tz z Monachium:
"Po raz drugi minister Ursula von der Leyen (CDU) przedkłada koncepcję zwalczania biedy na starość, i po raz drugi spotyka się z krytyką. Faktycznie modyfikacja jej projektu ustawy niewiele dała: ludzie, którzy harowali za grosze, mają mieć później możliwość podwyższenia swej mini-emerytury o dodatek do emerytury; maksymalnie do 850 euro. Na pierwszy rzut oka brzmi to nieźle, ale przeszkody, jakie von der Leyen ustawiła, są wręcz kpiną z poszkodowanych.
Bo kto już może udowodnić, że przez 30 lat płacił składki na fundusz emerytalny i przez 40 lat składki ubezpieczeniowe, i do tego jeszcze płacił prywatnie składki na zabezpieczenie bytu na starość? Na pewno nie ci, którzy byli wiele lat bezrobotni, wychowywali dzieci, albo pielęgnowali członków rodziny".
Berliński Tagesspiegel:
"To, że pani minister od emerytur Ursula von der Leyen chce coś przedsięwziąć przeciwko grożącej biedzie na starość, zasługuje na pochwałę. Bo tym ludziom trzeba zaoszczędzić poniżających wizyt w Urzędzie Spraw Socjalnych. Od osób, które całe życie pracowały, wychowywały dzieci i może jeszcze opiekowały się niedołężnymi rodzicami nie można wymagać, by najpierw zużyły własne oszczędności, albo wyprowadziły się z mieszkania czynszowego, w celu zapewnienia sobie podstawowego bytu na poziomie zasiłku Hartz IV. Przyznanie dodatku do emerytury, czyli finansowanego ze środków budżetowych dla podwyższenia wypracowanej emerytury do 850 euro, będzie dla nich przynajmniej wyrazem uznania dla pracy ich życia".
Iwona D. Metzner
red. odp. Małgorzata Matzke