Prasa o starciu Range-Maas: „Republika bananowa“, „Niesmak“
5 sierpnia 2015„Frankfurter Allgemeine Zeitung“ przypomina:
"Kto od początku był zdania, że zarzuty zdrady stanu w ogóle nie powinny były paść, powinien był je powstrzymać albo jasno to wyrazić. Ale sposób, w jaki postąpił minister sprawiedliwości, potwierdza najgorsze podejrzenia nt. wpływu polityków na postępowania karne: To ja ustalam, co jest karalne, a co nie. (…) Dobrze, że wiele osób sobie teraz przypomina, jak ważne dla naszej wspólnotowości są wolne media, i że o to walczy. Ale w republice bananowej to walka daremna".
„Bild” ocenia, że:
"Prokurator generalny, który przeciwstawia się wskazówkom swoich pracodawców, ma tylko dwie możliwości: samemu ustąpić albo poczekać, aż go zwolnią. Harald Range zdecydował się na to drugie. Musiał wiedzieć, że nie wygra sporu z ministrem sprawiedliwości i całym rządem. Zwłaszcza, gdy chodzi o wolność prasy i ochronę tajemnic państwowych. Ale także minister odniósł w tej walce rany. Mógł dużo wcześniej dać prokuratorowi do zrozumienia, że nie daje temu śledztwu zielonego światła. I jeszcze jedna osoba nabiła sobie w tym wszystkim guza: szef Urzędu Ochrony Konstytucji Hans-Georg Maassen, który nadał sprawie bieg mimo zastrzeżeń prokuratora generalnego. Co z tego wszystkiego mamy? Na pierwszy rzut oka zwycięstwo wolności prasy. Na drugi – niesmak po ryzykownej ingerencji w wymiar sprawiedliwości".
„Schwäbische Zeitung“ uważa, że:
"Wszyscy zaangażowani w tę sprawę wyrobili sobie najpierw umiejętność dystansowania się do siebie, a teraz polecieć musiało najsłabsze ogniwo, czyli prokurator generalny. Tak się dzieje, gdy minister spraw wewnętrznyych jest z CDU, minister sprawiedliwości z SPD, a prokurator generalny z FDP. Ten ostatni, 67-latek, tak czy siak jest już o krok od emerytury. Teraz czas na chłodną ocenę. Zarzut zdrady stanu nie powinien być sposobem obrony przeciw blogerom. Ale ta afera wcale nie dowiodła, że Niemcy źle dbają o wolność prasy i słowa. Społeczeństwo, które jest tak wrażliwe na restrykcje przeciw dziennikarzon, umie tej wolności bronić".
„Rheinpfalz” zauważa, że:
"To, że minister i Range rozpowszechniają dwie różne wersje sprawy, czyni ją nieprzejrzystą. Była tylko jedna instrukcja, jak oceniał Range? Czy też – jak to przedstawia Maas - „istniało porozumienie” co do tego, że śledztwo należy wygasić? Minister Maas nie wyjaśnił w swoim krótkim, wieczornym wystąpieniu jednego: dlaczego już dawno temu nie zatrzymał tego w rzeczy samej absurdalnego postępowania? W końcu w sprawę wprowadzony był od tygodni. Bez szwanku z tej afery nie wyszedł, dlatego pozostał mu tylko hamulec bezpieczeństwa".
opr. Monika Margraf