Prasa niemiecka: W Niemczech wciąż brak skutecznej ustawy antydopingowej
5 sierpnia 2013"Frankfurter Allgemeine Zeitung" komentuje.
„Szczegóły raportu „Doping w Niemczech od roku 1950 do dziś” są nowe, np. w przepadku badań związanych z dopingiem u dzieci. Jednocześnie gotowość zachodnich lekarzy sportowych do bezwzględnego generowania medali za jednoczesną wiedzą, a i ostatecznie na zlecenie strategów sportowych oraz instytucji federalnej została już dawno udokumentowana.(…) Tym bardziej niewybaczalne jest, że mimo budzących szacunek sprawozdań świadków, przekonujących opisów sportowców, zignorowano mniej czy więcej zbiór dokumentów na ten temat oraz opracowane w procesach czyny karalne wobec młodych ludzi. Lekarzy stosujących doping nie pociągnięto dotąd do odpowiedzialności i nadal brak jest skutecznej ustawy antydopingowej”.
"Westfälische Nachrichten" z Monastyru ironizuje:
"Czy możliwa jest jeszcze większa obłuda? Źle się dzieje, kiedy funkcjonariusze sportowi i politycy jednym głosem pieją, że nie mieli o niczym pojęcia. Nic nie wiedzieli o zachodnioniemieckiej przeszłości dopingowej? Nie do wiary... Projekt zainicjowany przed 4 laty przez Niemiecki Komitet Olimpijski oraz Federalny Instytut Badań Sportu (BISp) podporządkowany ministerstwu spraw wewnętrznych ujawnił coś, co budzi dziś oburzenie. Do przełomu 1990 r. istniał także w zachodnich Niemczech zorganizowany doping z pełnym poparciem państwowych instytucji. Czy ta dyskusja jest więc zbędna? Bynajmniej. Skandalem jest, że Uniwersytet Humboldtów nie mógł dotąd opublikować wyników badań z powodu ochrony danych".
"Leipziger Volkszeitung" jest zdania, że:
„Zarzuty są poważne. Naukowcy oznajmili już przed kilkoma miesiącami, że w wolnych Niemczech przed 1990 r. nie wszystko odbywało się zgodnie z prawem. Ale prawdziwym skandalem, jest, że zabroniono im wymienić winowajców. Jak zatem wszystko wyjaśnić, znaleźć współodpowiedzialnych i doprowadzić do przejrzystości, jeśli wszystko ma pozostać anonimowe. Kto nie informuje opinii publicznej, budzi podejrzenie, że próbuje coś zatuszować. Taka postawa nie ma nic wspólnego z demokracją. Najwyżsi funkcjonariusze sportowi oraz odpowiedzialni politycy potrzebowali sporo czasu, by to pojąć. Dopiero teraz domagają się wreszcie opublikowania raportu. To, co z tego wyniknie, może być bolesne”.
"Westdeutsche Zeitung" z Düsseldorfu sarkastycznie komentuje:
„Dopiero, co afera podsłuchowa NSA unaoczniła także w Niemczech, jak demokratyczne państwa grzebią nałożone przez siebie reguły. Obowiązuje to zarówno w przypadku podstawowego prawa do wolności, jak i zachowania reguł fair play w sporcie. Najwidoczniej pora spojrzeć prawdzie w oczy i sprawę zbadać od podstaw z nazwiskami sprawców oraz ich ofiar”.
Alexandra Jarecka
red.odp.: Małgorzata Matzke