Prasa o Baerbock w Chinach: „Ta szczerość może być błędem”
15 kwietnia 2023„Frankfurter Allgemeine Zeitung” zauważa: „Nie trzeba zbyt wysoko cenić frazesu o ‘feministycznej polityce zagranicznej’, którą rzekomo prowadzą Niemcy. Ale to, że minister Annalena Baerbock z partii Zielonych ma bardziej realistyczne spojrzenie na świat niż uważający się za wielkich mężów stanu politycy w rodzaju Emmanuela Macrona, udowodniła podczas swej wizyty w Chinach. Konflikt zbrojny o Tajwan to ‘scenariusz grozy’, jak powiedziała Baerbock. To trafia w samo sedno sprawy. Skutki takiego starcia dla światowej gospodarki byłyby druzgocące, niezależnie od tego, jak bardzo Europejczycy wierzą, że taki konflikt na Dalekim Wschodzie w gruncie rzeczy nic ich nie obchodzi. Właśnie dlatego słuszne było przemówienie do sumienia w tej sprawie rządowi chińskiemu. A to, że Chińczycy odrzucili to jako niedopuszczalną ‘ingerencję’, nie ma większego znaczenia”.
„Frankfurter Rundschau” zaznacza: „Życzliwa krytyka polityki Chin ze strony minister spraw zagranicznych Annaleny Baerbock jest konieczna, ale to nie wystarczy, by zrobić wrażenie na władzach w Pekinie. Aby tak się stało, państwa UE muszą wypracować wspólną strategię i się jej trzymać, aby nie dochodziło do kolejnych zadrażnień, jak po wizycie prezydenta Francji Emmanuela Macrona. Ale państwa unijne są jeszcze dalekie od osiągnięcia tego celu. Za to można przynajmniej dostrzec ich pierwsze wspólne cele. Chcą minimalizować ryzyko handlowe z Chinami jako potęgą gospodarczą, wyraźniej niż do tej pory zwracać ich uwagę na łamanie praw człowieka i współpracować z Pekinem w zakresie ochrony klimatu. Ale zbyt wiele spraw jest tu jeszcze niedoprecyzowanych. Jak mają być zmniejszone zależności, skoro koncerny takie, jak Volkswagen, część zysków zdobywają w tym azjatyckim kraju? Za takie niejasności częściowo odpowiedzialny jest rząd obecnej koalicji. Kanclerz Olaf Scholz chce prowadzić wobec Chin politykę przyjaźniejszą niż polityka minister spraw zagranicznych Annaleny Baerbock”.
„Maerkische Oderzeitung” z Frankfurtu nad Odrą rozważa: „To oczywiste, że Annalena Baerbock wybrała wizytę w Pekinie jako test swojej polityki zagranicznej, opartej na wartościach. Podczas gdy inni przed nią, na przykład kanclerz, tylko ostrożnie wyrażali się krytycznie o Chinach na forum publicznym, ona głośno potępiała zachodzące tam nieprawidłowości; od nieuczciwych praktyk handlowych, przez prześladowania Ujgurów, po partnerstwo Chin z Rosją Putina. Powinno to zostać dobrze odebrane w szeregach partii Zielonych, będących jej zapleczem politycznym w Niemczech, które w tych dniach było pochłonięte bez reszty świętowaniem wycofania się państwa z energetyki jądrowej. Ale czy postępując w ten sposób Baerbock wyświadczyła swojemu krajowi przysługę, to inna sprawa. W społeczeństwie takim jak chińskie, w którym najważniejsze jest zachowanie twarzy, werbalne ataki w przestrzeni publicznej stanowią zniewagę. Biorąc pod uwagę sporą zależność Niemiec od Chin, jej aż nazbyt szczere słowa mogą okazać się wielkim błędem”.
Zdaniem „Muenchner Merkur”: „Minister spraw zagranicznych Annalena Baerbock nie wycofała się w Pekinie. Jej ostrzeżenie przed nowymi falami uderzeniowymi zostało zapewne wzięte przez reżim w Pekinie za to, czym było: zapowiedzią twardych sankcji w przypadku inwazji Armii Ludowo-Wyzwoleńczej na Tajwan. Było to niestety konieczne po niebezpiecznych i pojednawczych wypowiedziach ekonomicznego podróżnika Macrona, którego Xi Jinping nie mógł zrozumieć inaczej niż jako zaproszenia do podporządkowania sobie tej małej, wyspiarskiej republiki. Czy postępując w ten sposób Annalena Baerbock zaszkodziła niemieckim interesom gospodarczym, jak można wnioskować po zrzędliwych głosach ze strony SPD i CSU i ich drwiących aluzjach do ‘polityki opartej na moralności’ przez nią rzekomo uprawianej? Otóż jest wręcz odwrotnie. O wiele więcej kosztowałoby Europę, gdyby dzięki niejasnym sygnałom zachęciła Chiny do podjęcia takiego ryzyka; także Putin napadł na Ukrainę, ponieważ myślał, że Europa na to nie zareaguje. To nie jest kwestia ‘moralności’, ale rzeczowego spojrzenia na politykę”.
„Rhein-Zeitung” z Koblencji analizuje: „Jeśli Annalena Baerbock i kanclerz Olaf Scholz niebawem uzgodnią strategię postępowania wobec Chin, za której projekt dotychczas odpowiedzialne było MSZ, to po lekcji z Rosji będą musieli za wszelką cenę uniknąć zbytniego uzależnienia Niemiec od innego kraju. Do takiej zmiany kursu Niemcy pilnie potrzebują nowych partnerów w świecie. A także Europy, która musi być zdolna przede wszystkim do jednego: przemawiania jednym głosem”.