Porwania dzieci. Co może mediacja?
17 marca 2019DW: W Niemczech wzrosła liczba dzieci uprowadzanych do innych krajów. Turcja i Polska są w czołówce. Polska składa też najwięcej wniosków o zwrot dzieci. Czym Pani tłumaczy ten przyrost?
Magdalena Jańczuk: Nasza mobilność w Europie zwiększa się, jest coraz więcej mieszanych małżeństw i związków, a one też niestety się rozpadają. Niejeden rodzic chce potem wrócić do swojego kraju i zabiera ze sobą dziecko. Nie wszyscy zdają sobie sprawę, że wyjazd z dzieckiem bez zgody drugiego rodzica, gdy oboje mają prawa do opieki, to porwanie rodzicielskie.
DW: Nie wszyscy też wiedzą, że w takim przypadku mogą się powołać na Konwencję Haską. Jakie możliwości daje ta międzynarodowa umowa?
- Stoi ona na straży dobra dziecka. Na podstawie Konwencji w przypadku porwania rodzicielskiego rodzic może złożyć wniosek o powrót dziecka do kraju, w którym miało ono swój ośrodek życia. Konwencja Haska mówi, że dziecko powinno zostać jak najszybciej sprowadzone do kraju, by zminimalizować jego stres i traumę związaną z porwaniem oraz przywrócić stan faktyczny i prawny, jaki istniał przed porwaniem. W kraju, w którym do tej pory zamieszkiwało dziecko, może być prowadzone ewentualne postępowanie w sprawie praw rodzicielskich i opieki nad dzieckiem. Umożliwia to lepsze zbadanie sprawy przez sąd.
Rodzice często popełniają błąd, nie składając dokumentów do sądu o ustalenie praw rodzicielskich, żeby mieć pozwolenie na wyjazd z dzieckiem z kraju, na przeprowadzenie się za granicę. Zamiast tego, zwyczajnie zabierają dziecko, nie zawsze wiedząc, jakie niesie to ze sobą konsekwencje prawne. W większości przypadków uprowadzają matki.
DW: Czy powołanie się na Konwencję Haską przyspiesza wszystkie działania związanie z powrotem dziecka?
- Tak powinno być. Konwencja mówi o sześciu tygodniach, w których powinno się rozpatrzeć sprawę. W Niemczech jest to sześć tygodni na konkretną instancję. Niestety, zdarzają się przypadki, że te sprawy ciągną się miesiącami, a nawet latami. Mediacja ma tu zdecydowaną przewagę – jest dużo szybsza.
DW: Jest Pani mediatorką w polsko-niemieckich konfliktach rodzicielskich. Na czym one polegają?
- Problemy są podobne, jak w przypadku związków monokulturowych. Rodzice w pewnym momencie przestają się dogadywać. Jednak związki mieszane są bardziej wymagające, bo dochodzi jeszcze aspekt międzykulturowy. Różnice kulturowe – wcześniej tak ciekawe, zaczynają z czasem przeszkadzać i stają się dodatkowym punktem zapalnym.
Ponadto, mamy też kwestię innego języka, co jeszcze bardziej sprzyja nieporozumieniom i problemom w komunikacji. Jeśli jedno z rodziców wraca do kraju pochodzenia, zabierając ze sobą dziecko, drugi rodzic obawia się o utratę kontaktu z dzieckiem.
DW: Stowarzyszenie MiKK podkreśla jak ważna jest mediacja w międzynarodowych konfliktach rodzicielskich. Na czym ona polega?
- To próba znalezienia pozasądowego rozwiązania konfliktu przy pomocy bezstronnego mediatora. Mediacja daje rodzicom szansę na rozpoczęcie dialogu i skupienie się na potrzebach dziecka. Można ją rozpocząć w każdym momencie: kiedy rodzic myśli o przeprowadzce do innego kraju, kiedy dziecko zostało już uprowadzone, a nawet wtedy, kiedy sąd zdecydował ws. powrotu dziecka. Wówczas można mediować, w jaki sposób dziecko wróci, kto pokryje koszty, jak będzie odbywał się kontakt z dzieckiem. Wszystkie te uzgodnienia zapisane w porozumieniu mediacyjnym sędzia jest w stanie wdrożyć do swojej decyzji. To duży plus mediacji, która otwiera drzwi do porozumienia w innych sprawach.
Możemy nawet wysłać mediatora do sądu, który doradzi rodzicom w ich ojczystym języku w temacie mediacji, a jeśli rodzice zdecydują się na to, wraz z odpowiednio dobranym przez nas drugim mediatorem, przeprowadzi mediacje w kolejnych dniach, nie opóźniając toczącego się procesu. Gdy rodzice dojdą do porozumienia w drodze mediacji, sędzia niejako zatwierdza ugodę mediacyjną, nadając jej moc prawną.
DW: Ale polscy rodzice nie lubią takich mediacji...
- Według naszych statystyk o wiele rzadziej decydują się na mediację niż na przykład Amerykanie. Polacy są raczej skłonni oddać decyzyjność sędziemu, niż porozmawiać z drugim rodzicem o przyszłości ich dziecka. To w myśl zasady: „niech sędzia jej (lub jemu) powie, że to ja mam rację”. A mediacja nie polega na tym, że ktoś wygra lub przegra. Szukamy rozwiązania, które zadowoliłoby wszystkich.
DW: Kto pokrywa koszty mediacji?
- Przeważnie rodzice wspólnie, dzieląc się kosztami po połowie. Jeśli jedno z nich ma o wiele wyższe dochody, mogą ustalić inny podział.
W przypadku porwań rodzicielskich, ale i w przypadku wniosku o kontakt z dzieckiem, składanym w Niemczech w trybie Konwencji Haskiej rodzice o niskich dochodach mogą poprosić o przejęcie kosztów postępowania sądowego przez niemieckie ministerstwo sprawiedliwości. A rodzice mogą wtedy w wyjątkowych przypadkach otrzymać również pomoc na pokrycie niemal całości kosztów mediacji.
DW: I tego można się dowiedzieć w berlińskim biurze MiKK?
- Tak, doradzamy poufnie i bezpłatnie w sześciu językach, także polskim. Nie są to jednak porady prawne. Współpracujemy z grupą ok. 150 specjalnie przygotowanych do rozwiązywania tego typu konfliktów mediatorów pracujących w ponad 30 językach. Dodatkowo mamy dostęp do ok. 350 mediatorów na całym świecie. Do każdej sprawy poszukujemy dwóch fachowców. Dla polsko-niemieckich przypadków jeden z nich musi być Polakiem bądź mieszkać w Polsce, drugi – Niemcem lub mieszkać w Niemczech. Znają oni obydwie kultury, mówią w obu językach, jeden z mediatorów jest prawnikiem, a drugi psychologiem lub pedagogiem. I zawsze jest to kobieta i mężczyzna. Nasze mediacje są skuteczne w ok. 80 proc. spraw.
DW: Tematem zapalnym w polsko-niemieckich relacjach są „Jugendamty”. Czy mediacja dotyczy także konfliktów w tymi urzędami?
- Nie zdarzyło nam się jeszcze organizować takich mediacji, ale jeżeli byłaby taka potrzeba, jesteśmy w stanie to zorganizować.
DW: Jak się ma zachować rodzic w przypadku porwania rodzicielskiego?
- Powinien zgłosić się do organu centralnego i złożyć wniosek w trybie Konwencji Haskiej. W Niemczech tym organem jest Federalny Urząd Sprawiedliwości w Bonn, a w Polsce – Ministerstwo Sprawiedliwości. Rodzic może się zgłosić do organu centralnego w swoim kraju, bądź też w kraju, do którego zostało uprowadzone dziecko. Ta druga opcja może przyspieszyć sprawę. Niemiecki urząd ma na swojej stronie internetowej wszystkie potrzebne wnioski, także w języku polskim. Rodzic może też złożyć wniosek bezpośrednio do sądu w kraju, w którym przebywa dziecko. Sugerowałabym jednak zawsze skontaktować się z organem centralnym.
Rozpoczynając proces w trybie Konwencji Haskiej, ważne jest, aby znaleźć doświadczonego w tego typu sprawach prawnika w tym kraju, gdzie będzie toczył się proces. Radziłabym także każdemu rodzicowi, aby rozważył mediację. Niejednokrotnie pozwala to uniknąć procesu, który jest długotrwały, stresujący i kosztowny. A w interesie dziecka jest to, by rodzice jak najszybciej doszli do porozumienia.
*MiKK, czyli Międzynarodowe Centrum Mediacji w Konfliktach Rodzinnych i Porwaniach Dzieci, to niemiecka organizacja pozarządowa z siedzibą w Berlinie. Wspiera rodziców i doradza bezpłatnie w sześciu językach, w tym polskim.