Porażające hobby - Niemiec zbiera ... pioruny
2 września 2010Zaczęło się wszystko jakieś 30 lat temu, kiedy w średniowiecznych wykopaliskach Richard Riediger odkrył w piasku długą, cienką rurkę. Trochę poszarpana, powyginana, nie wyglądała ani na kamień, ani na kawałek kości. Richard Riediger długo łamał sobie głowę, co to może być. Dowiedział się w końcu na targach minerałów. Tajemnicza rurka była piorunem, dokładniej – piaskiem skrystalizowanym po uderzeniu pioruna, tzw. fulgurytem, zwanym też kamieniem piorunowym. „Od kiedy dowiedziałem się, co to jest, ogarnęła mnie gorączka zbieracza”.
Burze nie są rzadkością, zwłaszcza latem, znalezienie dobrze zachowanych fulgurytów jest jednak nie lada sztuką. „Fulguryty tworzą się tylko w piasku kwarcowym” – wyjaśnia Richard Riediger – „Ale czekać trzeba czasami latami, zanim kamień wyłoni się z piasku”.
Richard Riediger, emerytowany architekt krajobrazu, ma dziś 76 lat i okazałą kolekcję 30 fulgurytów. Kolekcja ta zawiodła go nawet do księgi rekordów Guinessa. Większość kamieni zebrał w swojej ulubionej okolicy, pełnym rozległych piasków rezerwacie „Teverner Heine” przy niemiecko-holenderskiej granicy. Wędrował po piachach i wrzosowiskach rezerwatu już jako dziecko, przez lata odkrył skarby. Naprowadził np. archeologów na 19 miejsc ze znaleziskami z epoki neandertalskiej, sam jest posiadaczem najbogatszej kolekcji kamieni ze średniowiecza. No i oczywiście posiadaczem kolekcji piorunów.
Dwumetrowy olbrzym
W piwnicy swojego domu Richard Riediger urządził muzeum. Na ścianach długiego pomieszczenia stoją wąskie, podłużne gabloty, dalsze witryny w korytarzu. Archeolog-hobbysta zgromadził przez lata imponującą kolekcję – kamienie z romańskich studni, metalowe ozdoby ze zbroi rzymskich wojowników, cały sarkofag z kamienia wulkanicznego itd., itp. Kolekcja fulgurytów jest tylko skromną częścią muzeum, za to jaką!
Obok starannie ułożonych w witrynach piorunowych kamieni, każdy od 3 do 7 cm długości, długa, drewniana skrzynka z oszklonym wiekiem. W niej duma zbieracza: dwumetrowy fulguryt.
„Kiedy go znalazłem, z piasku wyglądał tylko 5-centymetrowy kawałek. Kiedy zacząłem kopać, myślałem, że całość ma jakieś 30-40 centymetrów, ale dwa metry!” - opowiada zbieracz.
Dwumetrowy olbrzym rozsławił pasję Richarda Riedigera daleko poza granicami Niemiec. Prasa z całego świata donosiła o jego znalezisku. „Pisano o nim nawet w Papui-Nowej Gwinei”, uśmiecha się z dumą.
Zły obywatel NRD
Z rąk dwumetrowego fulguryta Richard Riediger nigdy nie wypuszcza. „Nie zawierzyłbym go nawet rodzonej siostrze”, śmieje się. „Albo przewożę go sam, albo zostawiam go w domu”. A jeździ z nim po całym świecie. Pewnego dnia, opowiada, jeszcze za czasów żelaznej kurtyny, w drodze do Belina Zachodniego musiał przejechać przez NRD: „Na granicy w Helmstedt straż graniczna pyta mnie, a co tam mam, w tej skrzynce? ‘Piorun', mówię”. Richard Riediger do dzisiaj pamięta minę funkcjonariuszy. „Moi panowie, musicie być złymi obywatelami NRD”, oświadczył, „W Dreźnie macie kamień piorunowy jeszcze większy od tego. Na Zachodzie słyszało o nim każde dziecko”. Zażenowani funkcjonariusze natychmiast przepuścili go przez granicę.
Andreas Ziemons / Elżbieta Stasik
Red. odp.: Bartosz Dudek