Polskie ślady w Niemczech. Liczne i zaskakujące
13 czerwca 2018Przeciętny Niemiec nie interesuje się Polską, a jego wiedza o sąsiednim kraju nie dorównuje wiedzy przeciętnego Polaka o Niemczech – takie przekonanie króluje w obustronnych relacjach. Potwierdzają to co rusz badania opinii publicznej. Może to zmienić leksykon polskich śladów w Niemczech, który właśnie ukazał się na rynku niemieckim. – Chcieliśmy pokazać, jak liczne są te ślady, o których Niemcy niejednokrotnie nie mają pojęcia – mówi dr Andrzej Kaluza z Niemieckiego Instytutu Spraw Polskich (DPI) w Darmstadt, jeden z koordynatorów publikacji. Ślady te wynikają z liczącego ponad tysiąc lat polsko-niemieckiego sąsiedztwa, ale i migracji. – Polska kultura zostawiła w Niemczech prawdopodobnie więcej śladów niż jakakolwiek inna – stwierdza Kaluza. – Choć kultura francuska jest widoczna w Niemczech, taka masowa migracja, jak w przypadku Polaków, miała miejsce tylko w XVI w. i dotyczyła hugenotów – wyjaśnia. Migracje Polaków do Niemiec trwają zaś do dziś. Historia i teraźniejszość Polaków w Niemczech mają jednak swoją specyfikę – zauważają autorzy publikacji. Polacy uchodzą za „niewidzialną mniejszość”, która przenika geograficzne i mentalne granice Niemiec od dawna i trwale, ale jest zdolna do adaptacji, integracji, a często i asymilacji.
Polacy w Zagłębiu Ruhry i migranci 2.0
Leksykon „Polskie ślady w Niemczech” – wydany przez DPI we współpracy z Federalną Centralą Kształcenia Obywatelskiego w Bonn – pokazuje, w jaki sposób migranci z Polski wpływali i wpływają na politykę, kulturę i codzienność Niemiec. I nie chodzi przy tym tylko o znane grupy Polaków w Zagłębiu Ruhry, „późnych przesiedleńców” z Górnego Śląska, sławnych arystokratów, artystów i pisarzy. Hasła dotyczą też polskich opiekunek, sprzątaczek, rzemieślników lub „migrantów 2.0”. Ci ostatni to generacja gwiazd Bundesligi – Podolskiego i Klose, ale także generacja Paula Ziemiaka, przewodniczącego chadeckiej młodzieżówki, czy Thomasa Godoja i Anety Sablik – zwycięzców niemieckiej edycji „Idola”. Mało który Niemiec wie, że polskie korzenie ma także popularny piosenkarz Mark Forster, czyli Marek Ćwiertnia.
Ilustrowany leksykon to kopalnia wiedzy o polskich śladach w Niemczech, a zamieszczone w nim treści zaskoczą nawet największych znawców tematu. – Nie wiedziałem, że w miejscu, w którym dzisiaj stoi Reichstag, czyli siedziba niemieckiego Bundestagu, stał pałac Atanazego Raczyńskiego – mówi Andrzej Kaluza. Hrabia Raczyński był kolekcjonerem i koneserem malarstwa zachodnioeuropejskiego. W Berlinie założył okazałą i otwartą dla każdego galerię. Jego pałac musiał ustąpić miejsca siedzibie parlamentu, a kolekcja została przeniesiona do Poznania. W Berlinie pozostał do dziś najsłynniejszy obraz jego zbiorów – „Madonna z Dzieciątkiem i ośmioma aniołami” Botticellego.
Historia wielka i mała
Czytelnicy leksykonu dowiedzą się także, co łączyło z Niemcami Marka Hłaskę, Daniela Olbrychskiego, dlaczego nominacja do Oscara filmu Agnieszki Holland wywołała skandal i co wspólnego z Niemcami miał słynny „gest Kozakiewicza”. A kto pamięta, że Czerwone Gitary prawie każdy swój przebój śpiewały po niemiecku, królując na enerdowskich listach przebojów? Czytelnicy dowiadują się, kim byli Leo Jogisches i Dora Diamant, a kim Kasimir – „cesarz” berlińskich kloszardów.
Obok wielkiej historii pojawia się ta codzienna i trywialna. To chociażby uwielbiane przez Niemców wędliny z Polski, żubrówka czy polski szlagier eksportowy – gęsi. Autorzy pamiętali też o faktach, które zupełnie nie są kojarzone z Polską, a jednak ich ślady prowadzą za Odrę. Dlatego w leksykonie pojawiła się także szwedzka IKEA, która w latach 60. ubiegłego stulecia aż połowę mebli produkowała w komunistycznej Polsce. Ivary i inne regały stanęły potem w niemieckich mieszkaniach.
Autorzy leksykonu zwracają nawet uwagę na niewidoczne polskie ślady. Jak w przypadku wielu wypędzonych, którzy po II wojnie światowej trafili do Niemiec, przez miejscową ludność nazywani byli „Polaczkami”, ale szybko wyparli wszystko, co było w nich polskie.
Śladów jeszcze więcej
Leksykon prezentuje ponad 250 haseł na prawie 450 stronach. Nieraz hasła obejmują kilkustronicowe rozprawki o miejscach pamięci, wyjazdach „na saksy” i na stałe, czasem tylko krótkie teksty o „polskim rzemieślniku”, „pracowniku sezonowym” czy „polskim targu w Berlinie”. – Hasła zdecydowanie nie wyczerpują tematu, ale musieliśmy dokonać wyboru – przyznaje Andrzej Kaluza. Zdradza, że wydawcy rozmawiają już o polskojęzycznej wersji leksykonu.
Książka wydana jest na doskonałym papierze, bogato ilustrowana i z twardą okładką. Nie jest dostępna w księgarniach, ale na stronie internetowej Centrali Kształcenia Obywatelskiego może ją zamówić każdy chętny. Kosztuje zaledwie 7 euro (plus koszty wysyłki).