Polscy budowlańcy nabijani w butelkę?
29 września 2009Wysoki na dwadzieścia trzy piętra elegancki biurowiec Sky Office w Düsseldorfie był jeszcze do niedawna tętniącą budową. Wybudowały go między innymi: niemiecki koncern Hoch-Tief oraz firma budowlana Jäger GmbH. W międzynarodowej załodze nie zabrakło polskich budowlańców, którzy byli odpowiedzialni przede wszystkim za roboty wykończeniowe. Czterech z nich opuściło tę spektakularną budowę przed czasem, bo jak twierdzą, nie otrzymali od swojego zleceniodawcy firmy P.P.M z Würselen koło Aachen zapłaty za wykonane usługi. „Szczerze mówiąc nie mam pojęcia jak to prawnie załatwić. Umowy się nie zgadzają. Wykonujemy prace, których nie obejmuje umowa. A ponieważ mało kto zna się tu na prawie, potem trzeba się włóczyć po sądach. Tracimy tylko czas i nerwy. Dlatego każdy machnie ręką, bo co ma zrobić? I idzie szukać innej pracy”- tłumaczy Robert Głodek. A Marek Wójcik, jako „mądry Polak po szkodzie” apeluje o to, by umowy-zlecenia były zawierane nie tylko w języku niemieckim, ale także polskim. „Wtedy osoba zatrudniona będzie wiedziała na czym stoi. Nieznajomość języka powoduje, że jesteśmy takimi niewolnikami, jakimi jesteśmy" - uważa polski budowlaniec.
Przez internet na niemiecką budowę
O możliwości pracy na niemieckich budowach Polacy dowiadują się z internetu i ogłoszeń w polskich gazetach. Marek Wójcik, jak wielu innych polskich budowlańców, zarejestrował w Niemczech działalność gospodarczą i pracuje jako firma jednoosobowa. Według oficjalnych szacunków w Niemczech działa takich firm około 25 tysięcy. Najczęściej przyjmują zlecenia od firm podwykonawczych, których nie znają.
Polak Polakowi wilkiem
Marcin Ball z Tczewa pod Gdańskiem zatrudnił się na budowie Sky Office bezpośrednio u firmy Jäger GmbH z Dortmundu, ponieważ miał nienajlepsze doświadczenia z firmami - podwykonawcami prowadzonymi przez Polaków. „Polak Polaka potrafi wykorzystać. Myślę, że Polacy, którzy mieszkają tu już kilka lat, uważają się za Niemców i wykorzystują naszych ludzi. Z kolei sami pracownicy potrafią sobie nawzajem pomagać, pożyczać narzędzia, nawet jeśli słabo się znają”- uważa Marcin Ball.
Niemieckie koncerny zatrudniające Polaków nie mają najczęściej pojęcia, co dzieje się za kulisami budowy. Rzadko docierają do nich informacje o przysłowiowym „polskim piekiełku”. Wypłacają polskim podwykonawcom należne pieniądze i reszta mało ich interesuje. "Tym bardziej, że z pracy Polaków są zadowoleni" - podkreśla Juergen Piper z firmy Jaeger GmbH - "Zaletą Polaków jest to, że są przyzwyczajeni do pracy w większym wymiarze godzin i nie narzekają, nie dopytują się od razu, co z zapłatą. Na pewno sprawiaję mniej kłopotu niż niemieccy pracownicy. Pracując na akord, są bardzo wydajni”.
Zdani sami na siebie
Irytująca jest jednak duża rotacja polskich pracowników, co bardzo utrudnia współpracę. Dlaczego tak się dzieje? Tego dortmundzka firma nie wiedziała, do momentu, kiedy zwróciła się do nich czwórka Polaków z pretensjami, że nie dostali od polskiego podwykonawcy zapłaty oraz z prośbą o pomoc. Brygadzista Rene Pertz jest bezsilny: "Z każdą firmą wiąże nas tylko umowa o dzieło, a za wykonaną pracę otrzymuje ona ustaloną zapłatę. W jaki sposób rozlicza się potem ze swymi pracownikami jest wyłącznie jej sprawą. W przypadku zaległości z zapłatą można z tą firmą porozmawiać, ale przypuszczalnie niewiele to pomoże”.
Koncern budowlany Jäger GmbH z Dortmundu, podobnie jak inne firmy niemieckie, rzadko sprawdza firmy podwykonawcze. Na wielkich budowach potrzebna jest każda para rąk do pracy. Branża budowlana rządzi się swymi własnymi prawami i priorytetem jest dotrzymanie terminów budowy.
Wydział prawny konsulatu polskiego w Kolonii uważa, że wielu Polaków pracujących w Niemczech popełnia błąd nie rejestrując się w Izbach Rzemieślniczych. Oszczędzając na składkach odbierają sobie możliwość skorzystania z pomocy prawnej, którą może zapewnić Izba. Wolą raczej porzucić niesolidnego podwykonawcę i znaleźć sobie nowego. Tymczasem informacje o trudnej branży budowlanej i niskim morale płatniczym stosunkowo rzadko docierają do polskich śmiałków w kraju gotowych ruszyć z kielnią i łopatą na niemieckie budowy.
Aleksandra Jarecka
red.odp.: Małgorzata Matzke