PE popiera pożyczkę 35 mld euro dla Ukrainy. Spłaci ją Rosja
22 października 2024Jak pomóc finansowo Ukrainie przetrwać kolejną jesień i zimę wojny? I jak to zrobić tak, aby nie wydrenować własnych, już nadszarpniętych, budżetów? Grupa G7, USA i UE od kilku miesięcy forsowały rozwiązanie, które dziś (22.10.2024) poparł Parlament Europejski, otwierając drogę Radzie UE do podjęcia decyzji. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, Komisja mogłaby wypłacić Ukrainie pierwsze pieniądze jeszcze w 2024 roku, a resztę – przez cały 2025 rok.
Za przyjęciem nowego sposobu pomocy Ukrainie głosowało aż 518 europosłów. 56 było przeciw, 61 wstrzymało się od głosu. Przeciwna była przede wszystkim skrajna prawica.
Niech agresor płaci za wojnę
O tym, że to Rosja powinna ponieść finansowe konsekwencje swojej agresji na Ukrainę, „mówiło się” na Zachodzie od 2022 roku. W czerwcu 2024 roku liderzy grupy siedmiu uprzemysłowionych krajów świata – G7, czyli Kanady, Francji, Niemiec, Włoch, Japonii, Wielkiej Brytanii i USA – uzgodnili, że pożyczą Ukrainie do 45 mld euro na wsparcie zarówno jej wojska, jak i odbudowy wojennych zniszczeń.
Zwykła pożyczka byłaby oczywiście ogromnym obciążeniem dla i tak już nadwerężonego wysiłkiem wojennym ukraińskiego budżetu. Ale to nie jest zwykła pożyczka. Plan polega na tym, że zapłaci za nią Rosja. Czy tego chce, czy nie.
Po ataku Rosji na Ukrainę w lutym 2022 roku UE zamroziła około 210 miliardów euro aktywów rosyjskiego banku centralnego. Głównym dysponentem tych pieniędzy był bowiem Euroclear, mieszczący się w Brukseli centralny depozyt papierów wartościowych, czyli instytucja, która przechowuje i zarządza papierami wartościowymi i aktywami. I to właśnie te środki pośrednio posłużą do spłacenia pożyczki dla Ukrainy.
Skomplikowany mechanizm
Pośrednio, poniewaźdo spłaty posłużą środki pochodzące z przyszłych nadzwyczajnych dochodów z zamrożonych rosyjskich aktywów. Konfiskaty samych aktywów zabrania bowiem prawo międzynarodowe. Ale już przejęcia i wykorzystania generowanych przez nie dochodów – nie. A mowa tu o nawet 2,5-3 miliardach euro rocznie.
Sytuacja jest wyjątkowa, stąd też wyjątkowa współpraca na linii UE – G7.
Unijny plan jest bowiem częścią właśnie tej inicjatywy, i to o wiele większą, niż początkowo planowano. Pierwotny plan zakładał, że UE wyłoży 18 mld euro, tyle samo, ile USA, a Wielka Brytania, Kanada i Japonia dołożą resztą – razem 45 mln euro.
Ale liderom zaczęło się spieszyć. Bo sankcje, którymi obłożone są rosyjskie aktywa, muszą być odnawiane co sześć miesięcy. Jednomyślnie. Trudno o lepszą okazję dla prorosyjskich liderów niektórych państw UE, aby storpedować cały pomysł, uwolnić aktywa i tym samym zniszczyć zabezpieczenie gigantycznej pożyczki.
Ursula von der Leyen podbiła więc stawkę. Zaproponowała, aby wkład UE wynosił nawet 35 miliardów euro.
W ramach jej planu ma powstać Ukraiński Mechanizm Współpracy Kredytowej – instrument, który posłuży do zarządzania całym procesem wypłacania Ukrainie pieniędzy i spłacania wszystkich części tej pożyczki z zysków z rosyjskich aktywów. Będzie to działać w ten sposób, że najpierw dane państwo zaciągnie pożyczkę, przekaże pieniądze Ukrainie, a następnie otrzyma dostęp do zysków z aktywów i ją spłaci. Zarówno budżet pożyczkodawcy, jak i pożyczkobiorcy nie straci na tym nic.
Czas pracuje na korzyść Kremla
Straci tylko Kreml, bo pożyczka znacząco wspomoże Ukrainę. Uzgodniony w UE i w G7 mechanizm daje bowiem rządowi w Kijowie ogromną swobodę decydowania, co zrobić z tymi pieniędzmi. Ukraińcy będą mogli wykorzystać je zarówno na zbrojenia – bo w warunkach, jakimi pożyczka została obłożona, nie ma zakazu takiego jej wykorzystania - jak i na odbudowę.
Na obu polach bardzo się przydadzą – o ile bowiem Ukrainie udaje się jako tako uzupełniać straty w ludziach, wciąż brakuje jej sprzętu wojskowego, wciąż też nie może doprosić się u zachodnich sojuszników zgody na użycie broni dalekiego zasięgu na terytorium Rosji. A co gorsza – idzie zima, a Rosja najprawdopodobniej znów zintensyfikuje ataki na ukraińską infrastrukturę energetyczną, której naprawa również jest kosztowna.
Czas jest więc po stronie Rosji. Zachód zdaje sobie z tego sprawę, sama UE też. Dlatego liderzy Unii uzgodnili, że jeśli Parlament przyjmie wniosek Komisji bez zmian, to Rada też przyjmie go już nic w nim nie zmieniając. Co ważne – to głosowanie w Radzie nie będzie wymagało jednomyślności. A większość niemal na pewno się znajdzie.
Rozporządzenie ma wejść w życie już następnego dnia po jego opublikowaniu w Dzienniku Urzędowym UE. Wtedy Komisja będzie mogła zacząć działać. Rada w komunikacie prasowym wyraziła nadzieję, że pożyczka będzie dostępna dla Ukrainy jeszcze w 2024 roku.