NZZ: Kaczyński nie może się pozbyć duchów, które sam wywołał
14 listopada 2017Na wstępie artykułu na łamach "Neue Zuercher Zeitung" Paul Flueckiger zauważa, że „polscy ministrowie przymykają oczy na neofaszystowskie ekscesy w dniu Święta Niepodległości”. Dziennikarz pisze, że „zamiast określić swój własny stosunek do tych grup, węszą prowokację opozycji”. Tymczasem zdjęcia z rasistowskimi transparentami „Biała rasa”, „Biała Europa” i „Czysta krew” oraz „Stop islamizacji Polski” obiegły już cały świat. A minister Błaszczak mówi, że „osobiście niczego nie widział”. „Upiera się przy tym jeszcze dwa dni później”, podkreślając z zadowoleniem, że od 2015, czyli od czasu przejęcia władzy przez PiS, „święto narodowe przebiegało spokojnie”, „na ulicach Warszawy powiewały biało-czerwone flagi” i„był to ładny widok” - czytamy w NZZ.
Marzenie o zjednoczonej prawicy
Flueckiger pisze, że rasistowskie napisy na transparentach jednak zauważył wiceminister sprawiedliwości Jaki i stwierdził, że powinny podlegać zaskarżeniu. Nie wykluczył jednak, że „mogła to być prowokacja” opozycji politycznej. Komentator NZZ podkreśla, że PiS "często wybiera drogę zrzucania wszystkiego na poprzedników" z PO. „Lecz ta werbalna tolerancja wobec ONR i innych skrajnie prawicowych ugrupowań nie jest urojeniem opozycji. Jest ona raczej bardziej zakorzeniona w nieodległej przeszłości” – podkreśla komentator NZZ i wyjaśnia: ”Przez wiele lat polska prawica była rozdrobniona. Jednak prezes Jarosław Kaczyński zawsze marzył o zjednoczonej prawicy, bez konieczności tolerowania przez PiS innej partii. Jako partia opozycyjna PiS podlizywał się pseudokibicom, którzy wtedy byli prześladowani przez ministerstwo spraw wewnętrznych i sprawiedliwości. Uznano ich za «polskich patriotów». To, że niektórzy w tym środowisku skłonni do stosowania przemocy, mieli kontakty ze skrajnie prawicowymi środowiskami, nie odstraszało przebiegłego człowieka władzy Kaczyńskiego” - zauważa Flueckiger. Od kiedy PiS przejął stery władzy, "nie jest w stanie pozbyć się wywołanych duchów” – czytamy w NZZ
Tymczasem policja ich aresztuje, ale wypuszcza. Jednocześnie zbliżone do PiS media chwalą ich rzekomy patriotyzm – pisze Flueckiger. Dziennikarz potwierdza, że Marsze Niepodległości rzeczywiście przebiegają spokojniej za czasów PiS, w przeciwieństwie do okresu 8 lat rządów PO. Informuje też, że we Wrocławiu jedna osoba została raniona z tego powodu, ale dlatego, że „policja źle widzi na prawe oko”. W Warszawie natomiast aresztowano 45 członków inicjatywy na rzecz demokracji. "Inaczej wywołujący tyle kontrowersji uczestnicy marszu. Ci mogli sobie spokojnie maszerować".
Organizatorzy w cieniu
Paul Flueckiger tłumaczy, że wielu uczestników, także poprzednich Marszy Niepodległości, nie wiedziało, kim są ich organizatorzy i dlatego wzięło w nim udział także wiele rodzin z dziećmi. Na portalu tego wydarzenia nie było emblematu ONR ani jego paramilitarnych grup czy Młodzieży Wszechpolskiej. „Tylko wtedy, jeśli wygooglowało się nazwisko głównego organizatora, można było się dowiedzieć więcej o duchu tego wydarzenia” – czytamy w NZZ.
Dziennikarz cytuje krytyczne oceny marszu. Młoda kobieta mówi o bezsensownym wydawaniu milionów na promocję Polski za granicą w obronie jej dobrego imienia, podczas gdy „państwowa telewizja de facto popiera ten marsz swoją relacją”. Większość ministrów w rządzie PiS udało się do Krakowa – jak w ub. roku – zauważa NZZ – i tylko prezydent Andrzej Duda zaprosił na oficjalną uroczystość w Warszawie, którą interesowało się zaledwie kilkaset osób.
Paul Flueckiger informuje też o pozwie wniesionym przez partię Nowoczesna przeciwko organizatorom marszu za podżeganie do nienawiści i żądaniu PO delegalizacji partii organizujących Marsz Niepodległości. Autor podkreśla przy tym „jasne słowa prezydenta", który potępił ksenofobię, chorobliwy nacjonalizm i antysemityzm i zaznaczył: "ogromnie boleję, jeśli ktoś zaczyna wprowadzać inne kryteria (dla patriotyzmu)”. W opinii autora artykułu „to wyraźny przytyk pod adresem PiS-u, który przez długi czas był mu bardzo bliski".
Opr. Barbara Cöllen