Niepewność w Niemczech. Rozłam koalicji w złym momencie
8 listopada 2024Trójpartyjna koalicja Olafa Scholza złożona z SPD, Zielonych i FDP należy już do przeszłości. To koniec najmniej popularnego rządu Niemiec. Według sondażu przeprowadzonego przez ośrodek Allensbach we wrześniu br. tylko trzy procent respondentów było nadal przekonanych, że rząd jest dobry dla kraju. Ataki na rząd Olafa Scholza i obarczanie go za winą za wszystko były niemal powszechne.
Nastroje gorsze niż rzeczywista sytuacja
A przecież według badań takich, jak Atlas Szczęścia 2024, Raport Równości niemieckiego rządu czy nowy sondaż instytutu ekonomicznego DIW, zadowolenie Niemców z życia stale rośnie. Między innymi dlatego, że pandemia koronawirusa w dużej mierze została przezwyciężona, a inflacja spada.
John Kampfner, były korespondent zagraniczny w Niemczech agencji Reutera, zauważa, że nastroje w kraju są zwykle znacznie gorsze niż sytuacja. Potwierdza, że Niemcy mają fundamentalną tendencję do narzekania. – Ta tendencja jest też zawsze wymówką, aby uwolnić się od własnej odpowiedzialności, rodzajem paraliżu – mówi. – Niemcy stali się zbyt wygodni. Zawsze było im bardzo dobrze, panowała stabilność, wszystko było solidne. Ale nie ma kultury innowacji, podejmowania ryzyka, rozpoczynania czegoś nowego. Jeśli chodzi na przykład o cyfryzację, utknęliśmy w średniowieczu.
Radykalne zmiany
Bułgarski politolog Iwan Krystew ujął to niedawno tak: ostatnie trzy dekady były dla Niemiec tak dobre, że ludzie chcieliby nadal tak żyć. Ale świat (hasło: wojna w Ukrainie) zmienił się radykalnie. Teraz akurat rozpieszczeni przez sukces Niemcy są zmuszeni do zmiany swojego stylu życia, chociaż ich mentalność jest taka, że wszystko powinno pozostać tak, jak jest.
Co trzeba zrobić, by zreformować kraj, który nie chce się zmienić? John Kampfner nie musi się długo zastanawiać: przede wszystkim kanclerza, który nie jest sędzią, ale kapitanem, czyli wyraźnym numerem jeden. Być może tak, jak w środę wieczorem, gdy bez ogródek wyjaśnił swoją decyzję o zwolnieniu ministra finansów Christiana Lindnera. Jednak w przeszłości – jak dodaje Kampfner – zdarzało się to zbyt rzadko, a 80-90 procent problemów rządu stanowił Scholz.
– Olaf Scholz był bardzo odważny w swoim przemówieniu na temat przełomu (w niemieckiej polityce - red.), podjął ryzyko. Kanclerz zdecydował, że Niemcy muszą dokonać wielu radykalnych zmian. Po tym jego popularność wzrosła. Ale później stało się zbyt mało, po dwóch krokach naprzód nastąpiły dwa kroki wstecz. Temu rządowi brakuje przywództwa – uważa były korespondent agencji Reutera.
Przyzwyczajeni do dobrobytu
Hedwig Richter, profesor historii nowożytnej i współczesnej na Uniwersytecie Bundeswehry w Monachium, uważa, że winę za nieszczęście ponosi również słaba komunikacja rządu. Traktował on społeczeństwo jak małe dzieci i tylko z niepokojem spoglądał na sondaże opinii publicznej.
– Ważne byłoby powiedzieć: w porządku, żyjemy w demokracji, musimy rozmawiać z ludźmi jak z dorosłymi. Musimy powiedzieć, co się dzieje, co Zieloni przez jakiś czas próbowali robić, że transformacja będzie również bolesna. Ale zmiana jest absolutnie tego warta, a każda odmowa przyjęcia tej ekologicznej transformacji i nowej polityki bezpieczeństwa będzie znacznie droższa i pochłonie nasze bezpieczeństwo – mówi Richter w wywiadzie dla DW.
Jednak zdaniem politolożki niepowodzenia miały swoje korzenie znacznie wcześniej, za rządów kanclerz Angeli Merkel, która rządziła Niemcami od 2005 do 2021 roku. Pod jej rządami kraj odpoczywał na posiadanych rezerwach i dobrobycie. Teraz Niemcy przeżywają polikryzys i ponoszą tego surowe konsekwencje.
– Przez długi czas my, Niemcy, myśleliśmy, że możemy przenieść bezpieczeństwo. Myśleliśmy również, że możemy po prostu zignorować migrację bez konieczności znalezienia prawdziwego rozwiązania. I myśleliśmy, że możemy odłożyć w czasie wszystkie katastrofy ekologiczne. Teraz jednak żyjemy w czasach, w których uderzają w nas wszystkie skutki uboczne naszych działań – mówi Hedwig Richter.
A co ty możesz zrobić dla kraju?
Ekonomista Marcel Fratzscher apelował ostatnio o niemiecki moment Kennedy'ego, który w swoim przemówieniu inauguracyjnym jako prezydent USA w 1961 roku powiedział: „Nie pytaj, co twój kraj może zrobić dla ciebie, ale co ty możesz zrobić dla swojego kraju”.
Socjolog Harald Welzer już wcześniej wpadł na pomysł opowiadania „historii sukcesu” – jak je nazywa. Walzer i jego koledzy chcą patrzeć w przyszłość, motywować i pokazywać, że wiele zmian jest możliwych nawet na małą skalę dzięki konstruktywnym pomysłom. Jak tłumaczy fakt, że Niemcy są tak przywiązani do przeszłości?
– Byliśmy oczywiście zwycięzcami okresu powojennego, zwłaszcza zachodnie Niemcy. To trwająca przez dwa pokolenia historia postępu gospodarczego i dobrobytu, napędzana jeszcze przez globalizację. I wszyscy myśleli, że tak będzie zawsze. Ale kiedy raz utkniesz w tym modelu dobrobytu, nie ma się oczywiście ochoty z niczego rezygnować – stwierdza Welzer.
Za zły nastrój w Niemczech wini także media. Konserwatywne media, takie jak „Bild”, „Welt” i „FAZ”, w swojej kampanii wzięły na celownik głównie Zielonych, czyli partię, która jako jedyna zwróciła uwagę na to, że Niemcy muszą się w XXI wieku zmienić. – A w momencie, gdy to konkretyzują, wszyscy krzyczą, że to narzucanie zasad i przepisów. Zaś osoba, która przekazuje tę wiadomość, zostaje pobita – stwierdza socjolog.
Chcesz skomentować nasze artykuły? Dołącz do nas na facebooku! >>