Niemiecki łowca talentów szuka ich wśród azylantów
16 marca 201549-letni Michael Strucken ma nietypowe zadanie. Jako pośrednik pracy wyszukuje wśród uchodźców osoby z kwalifikacjami zawodowymi. W ten sposób chce zapewnić im nie tylko możliwość zarobienia własnych pieniędzy, lecz wprowadzić struktury w codzienne życie oraz pomóc w zadomowieniu się w aktualnym miejscu zamieszkania. Przy tym klienci Michaela Struckena nie stwarzają zagrożenia dla Niemców i nie zabierają im miejsca pracy. W ciągu pierwszych 15 miesięcy mogą ubiegać się jedynie o te, na które nie ma chętnych ani wśród Niemców, ani wśród mieszkańców innych krajów Unii.
Pionier w branży
Zajęcie, jako łowca talentów zawodowych Michael Strucken wykonuje od roku. To praca prawdziwie pionierska, będąca przykładem zmian w nastawieniu do uchodźców w Niemczech, choćby w porównaniu z latami 90-ymi. Również wtedy napływały ich tysiące. Jednak władze zaprzątało głównie pytanie, jak tę falę powstrzymać. Tymczasem głównie z kręgów zrzeszeń zawodowych zaczęły padać pierwsze pytania o potencjał zawodowy azylantów.
Niewyczerpany potencjał
Od kilku lat zrzeszenia zabiegały o wykorzystanie potencjału uchodźców na rodzimym rynku pracy. Przed rokiem pierwszą inicjatywę w tym kierunku podjęły agencje pracy. W tym samym czasie otwartość na tę problematykę zamanifestowały także rządy landowe m.in. Nadrenii Północnej-Westfalii. Aktualnie planuje on otwarcie oprócz Kolonii kolejnych trzech projektów z łowcami talentów zawodowych, tym razem w Detmold, Dortmundzie oraz Monastyrze. Wg wyliczeń landowego ministerstwa spraw wewnętrznych w 2015 r. oczekuje się w tym regionie około 50 tys. uchodźców, a w całych Niemczech około 300 tysięcy. I jeśli nawet tylko co 20 uchodźca posiadać będzie odpowiednie kwalifikacje zawodowe, oznaczałoby to, że rynek pracy w Niemczech pozyskałby dodatkowo 15 tys. wykwalifikowanych pracowników.
Żmudna droga do celu
Projekt jest skierowany wyłącznie do uchodźców z 9 krajów, w tym Syrii, Iraku, Iranu, Afganistanu i Egiptu. Na początek Michael Strucken pyta o świadectwa szkolne, wykształcenie, doświadczenie zawodowe oraz znajomość języków. Kandydaci muszą przedłożyć też dowody na podawane w rozmowach wstępnych kwalifikacje. Pierwsze trudności pojawiają się przy sprowadzeniu zaświadczeń z ojczystego kraju. Korespondencja z krewnymi, z tamtejszymi urzędami czy szkołami ciągnie się niejednokrotnie miesiącami. Wprawdzie niektóre kwalifikacje, jak te w przypadku budowy maszyn można w Niemczech sprawdzić testami kompetencyjnymi, ale lista oczekujących na nie jest bardzo długa. Podobnie skomplikowana jest sytuacja z kursami językowymi. Jest ich zbyt mało, ponieważ Nadrenia Północna –Westfalia finansuje je w niewystarczającym stopniu. Nic więc dziwnego, że łowca talentów Michael Strucken może na palcach policzyć przypadki, które zakończyły się sukcesem. W ciągu 15 miesięcy objął programem kształcenia 150 uchodźców, z czego tylko 4 osoby znalazły regularną pracę. Jednak łowca talentów nie poddaje się i do dalszego działania napędza go świadomość, że trwająca miesiącami bezczynność i apatia w przepełnionych domach azylanta pcha szczególnie młodych mężczyzn na drogę występku. W domach tych w okolicach Kolonii aż 80 procent uchodźców to właśnie oni, z czego 74 procent nie ma nawet 30 lat.
dpa/opr. Alexandra Jarecka