"Najlepiej, gdyby opozycja i rząd w Polsce porozumieli się"
9 kwietnia 2020DW: W ubiegłym tygodniu węgierski parlament upoważnił premiera Viktora Orbana do rządzenia dekretami. Czy jest to koniec demokracji na Węgrzech czy konieczne działania w czasach koronakryzysu?
Manuel Sarrazin*: Niezwykłe jest to, że te pełnomocnictwa nie są ograniczone czasowo, lecz obowiązują do odwołania. Jednocześnie w związku z pandemią także parlament może nie być w stanie prowadzić obrad. To znaczy, że węgierski rząd ma możliwość przez długi czas pracować bez parlamentarnej kontroli. Gdyby tak się stało, oznaczałoby to rzeczywiście zniesienie na długi czas podziału władzy na Węgrzech.
Mówi Pan trybie przypuszczającym. Czy nie obawia się Pan, że aktualny kryzys jest pretekstem, by wprowadzić właśnie taki model władzy?
– W zasadzie spodziewam się tego, że pan Orban wcześniej czy później powróci do dotychczasowego stylu sprawowania rządów. Także dotychczas w kraju tym mamy do czynienia z demokracją bezalternatywną, skonstruowaną bezalternatywnością wobec Fideszu, tak że nie widzę nawet konieczności dlaczego wprowadzić miałoby się formalną – w cudzysłowie – dyktaturę. Jednocześnie możliwe jest, że ten czas braku kontroli, braku publicznej debaty, premier Orban wykorzysta do wprowadzenia określonych restrykcji jak np. w kwestii niezależnego relacjonowania sytuacji związanej z epidemią.
Czy w obliczu zagrożenia wolności prasy i podziału władzy Unia Europejska nie powinna w końcu sięgnąć po ostrzejsze środki?
– Uważam, że trzeba najpierw przeanalizować na ile te drakońskie uprawnienia, które otrzymał pan Orban – rzekomo w celu walki z pandemią – rzeczywiście pomogą w bardziej efektywnym zwalczaniu zarazy na Węgrzech. Jak dotąd wiadomości, które dochodzą z Węgier są takie, że jest mało testów, że ludność jest źle poinformowana. I panuje wielka niepewność, jak jest naprawdę... Nie jestem więc pewien, czy nawet te drakońskie posunięcia pomogą w naprawdę efektywnym zwalczaniu korony na Węgrzech. Myślę że dla ludzi na Węgrzech to jest obecnie najważniejsze obok ich demokracji.
Do jakich środków należałoby więc sięgnąć, by bronić europejskich wartości?
– Po pierwsze uważam, że Unia Europejska zainteresowana jest nie tylko kwestią praworządności na Węgrzech, ale też tym, na ile efektywne jest zwalczanie pandemii w tym kraju. Po drugie myślę, że Komisja Europejska, jako strażniczka traktatów, powinna przeanalizować wszystkie działania podjęte przez państwa narodowe w obliczu pandemii pod kątem zgodności z prawem europejskim i europejskim wartościami wynikającymi z artykułu 2. Traktatu europejskiego. Wtedy możnaby porównać, na ile działania podjęte na Węgrzech rzeczywiście poszły dalej niż w innych państwach i czy były efektywniejsze. Wtedy możnaby wyciągnąć wnioski z tej sytuacji.
Nie tylko na Węgrzech widzimy, że realna władza skupia się coraz bardziej w ręku jednej osoby, czy jest to premier czy prezydent, i że koronakryzys jest jednym ze sposobów, by to uzasadnić i jeszcze mocniej zmonopolizować władzę...
– W ostatnich latach byliśmy świadkami trendu, w którym model silnego przywódcy jako rzekomego gwaranta stabilności, bezpieczeństwa i postępu mocno zyskał na znaczeniu, a liberalna demokracja w regionie znalazła się w defensywie. Myślę, że obecny kryzys jest korzystną okazją dla niektórych kręgów, by pójść za ciosem i przejąć styl rządzenia bardziej powszechny w innych regionach świata, niż w Europie. Musimy przy tym bardzo dokładnie uważać, by nasze działania w Niemczech, ale też i w innych państwach UE w tym kryzysie, nie stały się trampoliną do takich działań. Dlatego jest bardzo ważne, żeby niemiecki Bundestag dalej normalnie pracował i żeby specjalne uprawnienia przekazane rządowi w związku z tą sytuacją nadzwyczajną były czasowo ograniczone.
Jest Pan także przewodniczącym polsko-niemieckiej grupy parlamentarnej. W Polsce rozgorzał spór wokół planowanych na 10 maja wyborów prezydenckich. Jak Pan to ocenia?
– To jest bardzo, bardzo trudna sytuacja. Mamy różne kraje w Europie, w których teraz w czasie kryzysu odbyły się wybory lub powinny odbyć się wybory. Myślę, że ważnym sygnałem byłoby, gdyby opozycja i rządzący znaleźli wspólnie rozwiązanie, bo konflikt wokół tak ważnych wyborów szczególnie teraz jest bardzo niebezpieczną drogą.
Dziękuję za rozmowę.
*Manuel Sarrazin (ur. 1982), niemiecki polityk partii Zielonych, poseł do Bundestagu, członek komisji spraw zagranicznych i przewodniczący polsko-niemieckiej grupy parlamentarnej.