Niemiecki ekspert: Kobane symbolizuje przyszłość Kurdów [WYWIAD]
8 października 2014DW: Jakie znaczenie strategiczne ma Kobane?
Günter Seufert*: Dla „Islamskiego Państwa” Kobane ma wielkie strategiczne znaczenie, bo chodzi o środkowy z trzech autonomicznych kantonów kurdyjskich w Syrii. W ten sposób IP może po prostu wybrać czy chce dokonać ekspansji na wschód czy na zachód. Poza tym ma na granicy z Turcją pewne zaplecze, ponieważ Turcja najwidoczniej nie może się zdecydować na interwencję.
Na wielu fotografiach widać, że Turcja postawiła czołgi na granicy z Kobane. Na ile to miast ma znaczenie psychologiczne?
Przywódca tureckich Kurdów, Abdullah Öcalan, rozpoczął półtora roku temu proces pokojowy z Turcją. Z drugiej strony wypracował on model społeczny umożliwiający pokojowe współistnienie wielu grup etnicznych i religijnych na Bliskim Wschodzie. Ten model w dużej mierze polega na bezpośredniej demokracji i partycypacji. Właśnie w Kobane próbowano go wcielić w życie. To znaczy, że dla tureckich Kurdów, a przede wszystkim zwolenników Robotniczej Partii Kurdystanu, PKK, Kobane ma znaczenie symboliczne, ponieważ tu wcielono w życie po raz pierwszy model społeczny ich politycznego przywódcy. W ich oczach Kobane symbolizuje przyszłość Kurdów na Bliskim Wschodzie.
Kobane oblegane jest z trzech stron. Czwarta strona to granica z Turcją. Czy ludzie z Kobane mogą uciekać do Turcji?
Bardzo wielu mieszkańców Kobane uciekło w zeszłym tygodniu do Turcji. Ale Turcja zamknęła z kolei granicę dla tureckich Kurdów, którzy chcieli przedostać się do Kobane, by wspomóc swoich pobratymców w walce z „Islamskim Państwem”
Ale granica z Syrią miała i tak być zamknięta.
Musiała zostać zamknięta przede wszystkim ze względu na presję ze strony UE i USA, które od dłuższego czasu zarzucały Turcji, że bez większych kontroli pozwala na przenikanie do Syrii salafistów i dzihadystów różnych odcieni. Taka była polityka Turcji jeszcze pięć-sześć miesięcy temu. Kurdowie do dziś oskarżają Turcję, że kontynuuje tę politykę. Z drugiej strony Turcja musi sama mieć się na baczności przed ewentualnymi zamachami ze strony salafistów, dżihadystów i „Islamskiego Państwa”. Dlatego musi oczywiście zabezpieczać granicę. Z drugiej strony powstaje pytanie, czy nie powinno się zezwolić na korytarz humanitarny – na przykład dla oblężonego Kobane.
A tak nie jest?
Tak nie jest. Turecki rząd uzależnia swoją zgodę na transporty pomocy humanitarnej od tego, żeby Kurdowie zwalczali nie tylko „Państwo Islamskie”, ale i reżim Asada.
Jeśli „Państwo Islamskie” zdobędzie Kobane – jakie to będzie miało skutki?
Dla „Państwa Islamskiego” oznaczałoby to rehabilitację po porażce, jakiej doznali od bojowników kurdyjskich w północnym Iraku. „Państwo Islamskie” znowu mógłoby otoczyć nimb niezwyciężonych. Miałoby to także poważne konsekwencje dla Turcji, bo tamtejsi Kurdowie łączą los Kobane z procesem pokojowym w Turcji – także dlatego, że tureccy Kurdowie uwają się za pobratymców syryjskich Kurdów.
Turecki rząd otrzymał od parlamentu pełnomocnictwo do interwencji w Syrii. Dlaczego Ankara zwleka?
Rząd poprosił o zgodę, by mieć pole do działań dyplomatycznych. W tekście ustawy wymienione są PKK i reżim Asada jako faktyczne zagrożenie dla Turcji. O „Islamskim Państwie” nie ma nawet wzmianki. To znaczy, że dla Turcji to nie walka z IP jest priorytetem, ale ich walka przeciwko PKK, a drugim rzędzie przeciwko Asadowi. Ankara ma inne priorytety niż USA, Europa, czy arabscy sprzymierzeńcy USA.
I to dlatego Kurdowie czują się opuszczeni? Wielu domaga się interwencji Turcji.
Tak. Czują się opuszczeni i bardzo oburzeni tym, że prezydent Turcji Erdogan jeszcze kilka dni temu pytał retorycznie, dlaczego świat jest przeciwko IP a nie przeciwko PKK. Postawił tym samym znak równości między IP a PKK, a to nie ma najmniejszego uzasadnienia.
Rozmawiała Anne Allmeling
Tłum. Bartosz Dudek
*Günter Seufert jest ekspertem ds. Turcji Fundacji Nauka i Polityka w Berlinie.