Niemiecka prasa: Turcja państwem Erdogana
9 lipca 2018Opiniotwórczy dziennik „Der Tagesspiegel” z Berlina pisze: „Koncentracja władzy w rękach Erdogana oznacza dla Europejczyków, że muszą jeszcze bardziej niż dotąd liczyć się z gwałtowną zmianą kierunku. W nowym systemie fachowcy z MSZ nie mają nic więcej do powiedzenia, gdyż szef dyplomacji podlega wyłącznie Erdoganowi, którego doradcy są częściowo bardzo wrogo nastawieni wobec Europy. Jednak Erdogan zdaje sobie sprawę z tego, że potrzebuje UE, jako partnera handlowego. Następstwem tego może być kurs polityczny, w którym porównania [polityki współczesnych Niemiec] do nazistów jak w ubiegłym roku będą występować na przemian z fazami zbliżenia. Na stabilność nie ma co liczyć”.
Regionalny dziennik „Neue Osnabrücker Zeitung" konstatuje: „Przebudowa Turcji w państwo Erdogana jest zamknięta, a prezydent osiągnął cel. Od dzisiaj system władzy pasuje mu jak perfekcyjny, skrojony na miarę garnitur. Ale tragedią jest, że Turcja odchodzi ostatecznie z kręgu demokracji parlamentarnych.Czy w zamian za to kraj ten stanie się przynajmniej w polityce wewnętrznej bardziej stabilny, a z punktu widzenia polityki zagranicznej bardziej przewidywalny? Raczej nie! Można obawiać się czegoś wręcz przeciwnego. Erdogan może teraz rządzić Turcją tak, jak założyciel rodzinnym przedsiębiorstwem. W pełni to wykorzysta, gdyż zachowanie równowagi nie jest jego celem. Ani w rozdartym kraju, gdzie wybrała go tylko co druga osoba, ani w stosunku do Europy, która musi się jeszcze bardziej nastawić na populistyczny kurs ‘Turkey first'. Ale najświeższymi ofiarami Erdogana są wybrani przez społeczeństwo parlamentarzyści w Ankarze, którzy od dzisiaj zdegradowani zostali do roli tła”.
„Allgemeine Zeitung” z Moguncji (Mainz) wskazuje, że „Stan wyjątkowy w Turcji trwa już niemal dwa lata. Jego wprowadzenie uzasadniono próbą puczu, podczas której zagrożony został na kilka godzin istniejący ład. I z tego powodu dwa lata stanu wyjątkowego? Nieodparcie nasuwa się podejrzenie, że już od dłuższego czasu nie ma on z puczem nic wspólnego”.
Regionalny dziennik „Rheinpflaz” z Ludwigshafen jest zdania, że „Także Erdogan nie może być zainteresowany niszczeniem mostów z Europą. Wprawdzie UE nigdy nie leżała mu politycznie na sercu, ale jej potrzebuje. Mile widziane są trzy miliardy euro pomocy finansowej, którą przyznała Rada Europejska na wsparcie dla uchodźców. Erdogan zdaje sobie sprawę z tego, w jakim stopniu gospodarka turecka skazana jest na Europę. Ponad 70 procent bezpośrednich inwestycji zagranicznych nadeszło w ubiegłym roku właśnie z UE. Jest ona dla tureckiego eksportu najważniejszym rynkiem zbytu a także najbardziej znaczącym dostawcą”.
„Badische Zeitung” z Fryburga Bryzgowijskiego komentuje prowadzone przez Erdogana czystki polityczne. „Za jednym pociągnięciem pióra Erdogan decyduje w sposób bezwzględny bez parlamentu, bez możliwości sięgnięcia po środki prawne o losach dziesiątków tysięcy ludzi. Do zwolnienia wystarczy samo podejrzenie o powiązania z zaciekłym wrogiem Erdogana Fethullahem Gülenem lub denuncjacja. Ofiary tracą nie tylko miejsce pracy, lecz także podstawy egzystencji. Ponieważ upublicznione zostają nazwiska, ich rodziny są potępiane. Praktycznie nie mają żadnych szans na znalezienie jakiejkolwiek pracy. Ten turecki prezydent oczekiwany będzie wkrótce w Berlinie. Kanclerz nie może mu wskazać drzwi. Bez względu na to, jak ciężko jej to przychodzi, musi ona rozmawiać z Erdoganem. Wymagają tego niemieckie interesy, jeśli chodzi politykę dotyczącą uchodźców, politykę gospodarczą oraz kwestie bezpieczeństwa. Ale nie ma powodu do służalczości. Merkel musi dać Erdoganowi jasno do zrozumienia, że jego Turcja nie ma w Europie żadnej przyszłości”.