Prasa: Trump i Grenlandia to problem natury medycznej
22 sierpnia 2019„Neue Osnabrücker Zeitung” pisze: „przez kilka dni świat łamał sobie głowę, jak dalece na poważnie traktować zapowiedź Trumpa o chęci nabycia Grenlandii. Teraz okazało się, że to pomysł na serio. Prezydent rezygnuje nawet z wizyty oficjalnej w Danii, ponieważ nikt nie chce z nim tam rozmawiać o takiej transakcji. To jest niepojęte. Wydaje się że Trump znów chciał jeszcze bardziej nastroszyć piórka i pokazać, że jest tak silny, że może nawet kupować kraje. Nawet w ramach jego możliwości to niezły numer, bo jak ogólnie wiadomo, kraje to nie towar, a już na pewno nie są nim żyjący tam ludzie. W czasach kolonialnych było inaczej. Kiedyś Dania nie miała z tym problemu, żeby w 1917 r. sprzedać USA Wyspy Dziewicze za 25 mln dolarów. Ale kto chce powrotu do tych czasów? Albo do czasów, kiedy car Aleksander II, tkwiąc w finansowych tarapatach opylił Alaskę? Jako biznesmen Trump powinien wiedzieć, że Grenlandia wcale nie jest własnością Duńczyków, tylko że jest autonomiczna, z opcją by ogłosić się samodzielnym państwem. Ale takie detale nie mieszczą się w tweetach, którymi Trump trzyma cały świat w napięciu".
Bawarska gazeta „Frankenpost” podkreśla, że Trump interesuje się Grenlandią przede wszystkim ze względów strategicznych. "Z Arktyki można wziąć na celownik miejsca na całej północnej półkuli. W obecnych czasach wzrastających napięć znaczenie to rośnie. Można przypuszczać, że Trump tak szybko nie popuści. Teraz dostał odprawę, ale należy spodziewać się następnego ataku. Świat nagle się dowiedział, że Grenlandia wcale nie jest jakąś ziemią niczyją”.
Ekonomiczny dziennik „Handelsblatt” z Duesseldorfu twierdzi, że „po tym, jak premier Danii Mette Fredriksen wyraziła nadzieję, że pomysł zakupu Grenlandii ‘nie jest na poważnie', amerykański prezydent jest śmiertelnie obrażony. Jeżeli ona nie chce rozmawiać o Grenlandii, to on w ogóle nie musi, jak planowano, składać oficjalnej wizyty w Kopenhadze. Na takim poziomie normalnie przebiegają utarczki z przedszkolach i jeżeli brakowało jeszcze dowodu na to, że polityka zagraniczna USA zeszła poniżej mechanizmów rozwiązywania konfliktów w przedszkolach w socjalnych punktach zapalnych, to spór o Grenlandię dostarczył właśnie takiego dowodu".
„Zeit online” przypomina, że „jeszcze w niedzielę Trump twierdził, że temat Grenlandii dla jego rządu nie ma najwyższego priorytetu. Zakup Grenlandii byłby z pewnością interesujący pod względem strategicznym, ale w zasadzie jest to tylko ‘większa inwestycja w nieruchomości'. (...) Trump lubi takie zagrywki kosztem małych, które stawiają go w korzystnym świetle przed jego grupą docelową i odwracają jej uwagę od wszystkich nieprzyjemnych tematów: od koniunktury po spór handlowy. Niedawno Trump sam jeszcze wysłał tweet ze zdjęciem połyskującego złoto hotelu, wklejonego w idylliczny krajobraz wyspy, pisząc, że obiecuje Grenlandii czegoś takiego nie wyrządzić. Mogłoby być to zgoła zabawne, gdyby nie to że jest aroganckie i bezczelne”.
„Mindener Tageblatt” uważa że „nie tylko sposób, w jaki Trump przedstawił światu grenlandzki projekt i się nim zabawiał, ale fakt, że na poważnie zajmowała się tym amerykańska administracja i następujące po tym oficjalne odwołanie wizyty państwowej, uzasadnione sprawą Grenlandii, nie dopuszcza żadnego innego wniosku jak to, że chodzi tutaj o problem natury medycznej”.