Prasa: Putin i Erdogan są do siebie bardzo podobni
25 listopada 2015„Frankfurter Allgemeine Zeitung” pyta: „Czy zestrzelona rosyjska maszyna faktycznie naruszyła obszar powietrzny Turcji? Każdy mówi swoje. Ten incydent nie ułatwi zabiegów pokojowych na rzecz Syrii i stworzenia wielkiego sojuszu przeciwko Państwu Islamskiemu. Turcja już zawsze była przeciwnikiem Asada, Rosja jest jego najważniejszym sojusznikiem. Teraz dochodzi jeszcze temat Turkmenów w Syrii - Turcy uważają, że zostali oni zaatakowani przez Rosję. W obecnej chwili trudno stwierdzić, jak możnaby pogodzić przeciwstawne interesy nie tylko tych dwóch stron, aby przynajmniej zlikwidować ISIS. Jedno jest tylko pewne: bez silniejszego zaangażowania USA Syria będzie gniazdem terroru i beczką prochu światowej polityki”.
Berlińska „Die Welt” pisze, że: „Decydujące dla dalszego rozwoju konfliktu będzie uniknięcie eskalacji w polityce i w działaniach militarnych. W przypadku Rosji i Francji, zaangażowanych w powietrzne operacje wojskowe nad Syrią, istnieje nakaz Putina, by francuskie myśliwce uważać za sojuszników. Między rządami Izraela i Rosji jest także porozumienie, by myśliwce nie zbliżały się zbytnio do siebie w syryjskiej przestrzeni powietrznej. Zdaje się, że podobnego porozumienia nie było między tureckim i rosyjskim lotnictwem, a jeżeli było, to nie funkcjonowało. Jak ostrzegali eksperci ds. lotnictwa, wobec obłędnych szybkości i kompleksowości techniki, wcześniej czy później nieunikniona była właściwie utrata kontroli. Coś takiego nie może się jeszcze raz powtórzyć”.
„Koelner Stadt-Anzeiger” uważa, że „W Syrii dochodzi do czołowego zderzenia sprzeczności istniejących między Moskwą i Ankarą. Putin wspiera syryjskiego dyktatora Asada. Erdogan wspiera, z wyjątkiem Kurdów, jego przeciwników. Do tego dochodzi jeszcze element osobisty: Putin i Erdogana pod niektórymi względami są do siebie podobni. Obydwaj są żądni władzy, co czasami aż zakrawa na manię wielkości, i są pozbawieni skrupułów. Obydwaj rządzą dość chwiejnymi mocarstwami, w których ich własna, autorytarna władza nie jest czymś oczywistym. Obydwaj muszą więc wciąż udowadniać swoją siłę i robią to mierząc się w walce. Właśnie to sprawia, że aktualna konfrontacja jest tak szalenie niebezpieczna”.
„Frankfurter Rundschau” ubolewa: „Co za katastrofa! Zamiast wspólnie tworzyć z innymi strategię przeciwko terrorystycznej organizacji Państwo Islamskie Turcja, potencjalny partner sojuszu, zestrzeliwuje samolot wojskowy należący do Rosji, drugiego ewentualnego członka koalicji. Katastrofalny wizerunek dopełnia jeszcze francuski prezydent Hollande, który po zamachach w Paryżu zaczął mówić o wojnie, rozkazał bombardować Państwo Islamskie w Syrii, a teraz objeżdża wszystkich sojuszników, by rozmawiać z nimi o walce z terrorystami. Tak, jakby to był zupełnie nowy konflikt, a nie taki w którym już od lat ginie mnóstwo ludzi. Potajemnymi zwycięzcami są dżihadyści. Mogą się cieszyć, że nikt już właściwie nie zabiega o niezbędny proces pokojowy, poprzez który można by położyć kres syryjskiej wojnie domowej. Tak długo, jak to się nie stanie, terroryści z ISIS dalej będą porywać albo zabijać ludzi i dokonywać zamachów – nie tylko w Europie".
„Hessische / Niedersaechsische Allgemeine” z Kassel pisze: ”Właściwie żadne z tych dwóch państw nie ma wyraźnego strategicznego interesu w dalszej militarnej konfrontacji. Co jednak czyni całą sytuację bardzo niebezpieczną, jest to, jak Władimir Putin i Recep Tayyip Erdogan pojmują politykę. Należą oni do typu polityków, którzy chętnie demonstrują swoją potęgę militarną i uwielbiają igrać z ogniem. Obydwaj czerpią swoją siłę z konfrontacji. I obydwaj pogardzają w zasadzie tym, co teraz byłoby konieczne: wzmocnieniem środków zaufania, na wzór tych, które swego czasu pomogły złagodzić zimną wojnę”.
„Maerkische Allgemeine” z Poczdamu podsumowuje: „Nadszedł czas, by wszystkie siły posortowały się od nowa. Nowa polityka w sprawie Syrii może za jednym zamachem załatwić trzy sprawy: zakończyć konflikt z Rosją, zwalczyć Państwo Islamskie i dać nową perspektywę syryjskim uchodźcom. Ale do tego potrzebna jest zwarcie szeregów wspólnoty państw. Niemcy jako ekonomiczna potęga Unii Europejskiej muszą mieć tam prawo głosu, podobnie jak Turcja, która w XXI wieku będzie odgrywała centralną rolę pomostu do świata islamskiego”.
opr. Małgorzata Matzke