Niemiecka prasa obwieszcza koniec kryzysu migracyjnego
17 stycznia 2018Jak zauważa "Stuttgarter Zeitung": "Liczba uchodźców, szukających w 2017 roku schronienia w Niemczech, zbliża się do poziomu sprzed kryzysu migracyjnego. Kanclerz Angela Merkel zawdzięcza to wielu okolicznościom, ale nie - w każdym razie nie przede wszystkim - swojej własnej polityce. Słowa podziękowania z jej strony należą się głównie jej odpowiednikowi na urzędzie w Austrii. Obecny kanclerz Austrii, Sebastian Kurz, jeszcze jako minister spraw zagranicznych tego kraju, doprowadził do zamknięcia tzw. szlaku bałkańskiego. Merkel wtedy to skrytykowała, ale odniosła z tego bezpośrednią korzyść dla siebie. W polityce migracyjnej Merkel przyjęła kurs rządu Kurza w dużo większym stopniu, niż jest gotowa się do tego przyznać".
Podobnie widzi to gazeta "Westfälische Nachrichten": "Skończyły się czasy, w których tysiące uchodźców o nieznanych bliżej personaliach w niekontrolowany sposób przybywały do Niemiec. Nieuzasadniona jest też obawa, że Niemcy skazane są na stałe na ich napływ. Nie należy też się liczyć z nową, wielką falą uchodźców, taką jak w 2015 roku, bo UE jest dużo lepiej przygotowana na taką sytuację nadzwyczajną".
Dziennik gospodarczy "Handelsblatt" pisze: "Mission impossibile zakończyła się sukcesem. Federalnemu Urzędowi ds. Migracji i Uchodźców (BAMF) i jego urzędnikom udało się dokonać tego, co przez długi czas uważano za niewykonalne, a mianowicie uporać się z górą podań o azyl. BAMF nie jest już więc dłużej wąskim gardłem niemieckiej polityki azylowej, jak to ujął szef niemieckiego MSW Thomas de Maizière. Z drugiej strony jednak trzeba zauważyć, że starania o nadanie właściwego kierunku niemieckiej polityce migracyjynej, za którą tak gorąco optowała kanclerz Merkel, w dalszym ciągu pozostają obietnicą bez pokrycia".
Nieco inaczej ocenia to "Die Welt": "Bądźmy szczerzy: Niemcy nigdy już nie przyjmą tylko 28 tys. migrantów jak w roku 2008. Po pierwsze dlatego, że żyjemy w epoce globalnej wędrówki ludów, której celem jest Europa, a po drugie dlatego, że potrzebujemy dopływu fachowców z zewnątrz, bo nie potrafimy zadbać o własny narybek, tylko wolimy żyć w starzejącym się społeczeństwie. Wskutek tego Niemcy będą coraz bardziej muzułmańskie, afrykańskie i azjatyckie. I właśnie dlatego nasza polityka migracyjna musi być o wiele lepiej wyprofilowana i nastawiona na odrzucanie tych, którzy nie mają podstaw do ochrony azylowej i nie chcą, bądź nie potrafią się odnaleźć wśród nas. Pokój społeczny w Niemczech można uratować tylko wtedy, kiedy obie wielkie partie (CDU/CSU i SPD - red.) będą świadome ciążącej na nich odpowiedzialności w tym zakresie".
Na inny aspekt tego zagadnienia zwraca uwagę dziennik "Heilbronner Stimme": "We wstępnych rozmowach sondażowych ws. utworzenia rządu wielkiej koalicji CDU/CSU i SPD ustaliły górny limit uchodźców na poziomie od 180 do 220 tysięcy osób. Jeśli jednak uwzględnimy w tym rachunku tych, którzy wjechali do Niemiec w ramach łączenia rodzin, różnych kontyngentów oraz osoby wydalone do kraju pochodzenia, to okaże się, że tę granicą przekroczono już w 2017 roku".
opr. Andrzej Pawlak