1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW
PolitykaAustria

Prasa o zwycięstwie skrajnej prawicy w wyborach w Austrii

Alexandra Jarecka opracowanie
30 września 2024

Dzięki wygranym wyborom do Rady Narodowej prawicowo-populistyczna Wolnościowa Partia Austrii (FPÖ) stała się najsilniejszą siłą polityczną w kraju. Niemieckie gazety komentują.

https://p.dw.com/p/4lDHP
Prawie 30 procent wyborców w Austrii poparło Wolnościową Partię Austrii FPÖ
Prawie 30 procent wyborców w Austrii poparło Wolnościową Partię Austrii FPÖZdjęcie: dts Nachrichtenagentur/IMAGO

„Choć pytanie o to, czy ÖVP (Austriacka Partia Ludowa) lub FPÖ (Wolnościowa Partia Austrii) będzie najsilniejszą siłą w wiedeńskiej Radzie Narodowej (austriacki parlament - red.) jest symboliczne, podstawowy problem Austrii był widoczny na długo przed opublikowaniem pierwszych danych w niedzielę wieczorem” – pisze „Frankfurter Allgemeine Zeitung”. I stwierdza: „Skrajnie prawicowa FPÖ już dawno stała się główną siłą w Drugiej Republice, kształtując politykę kraju i wypierając inne partie”. I to pomimo (a może właśnie dlatego), że pod przywództwem Herberta Kickla coraz bardziej się radykalizowała, nie tylko wykorzystując dobrze znane motywy ksenofobiczne, ale także kierując najgorsze obelgi pod adresem przeciwników politycznych i nie kryjąc swoich związków z prawicowym ekstremizmem. „W Austrii od dawna jest gorzką rzeczywistością to, co nadciąga do Niemiec ze wschodu po ostatnich wyborach do parlamentów krajowych” – konstatuje dziennik.

Według „Süddeutsche Zeitung”: „Od miesięcy w Austrii toczy się gorąca debata na temat tego, jak poradzić sobie z sytuacją, gdyby FPÖ, skrajnie prawicowa partia, wyłoniła się jako najsilniejsza siła w wyborach do Rady Narodowej. Teraz to się stało. Czy więc powinno się, czy można utworzyć z nią koalicję? Nie patrząc, jak to często bywa, na Niemcy, gdzie zapora ogniowa przeciw AfD jest nadal utrzymywana, przynajmniej na szczeblu federalnym i landowym - nawet jeśli często było to na szczeblu lokalnym bardziej życzenie niż rzeczywistość. W Austrii natomiast koalicje z prawicowymi populistami nie są tematem tabu. (..) Mając na uwadze tę niedzielę, ÖVP wyraziła swoje bardzo specyficzne „nie”: Aby pozostać w rządzie, rzeczywiście zawarłaby czarno-niebieski sojusz z FPÖ. Ale tylko wtedy, gdyby lider tej partii Herbert Kickl nie wszedł w skład gabinetu. (..) Jednak FPÖ sprzeciwia się wszystkiemu, za czym opowiada się oparta na wartościach, liberalno-konserwatywna, proeuropejska chadecja dążąca do społecznej równowagi. Koalicja z nią byłaby nie tylko nie do przyjęcia, ale także nie do zniesienia” – czytamy.

Zdaniem „Kölner Stadt-Anzeiger”: „Wynik wyborów powinien być przede wszystkim ostrzeżeniem dla tych w Niemczech, którzy liczą na wzrost wpływów lokalnych prawicowych populistów z AfD – na przykład poprzez udział w rządzie. Bo w Austrii widać to, co wcześniej zauważono w Niemczech, a zwłaszcza także w USA: skandale i niewłaściwe zachowanie nie szkodzą populistom. Sukces FPÖ jest tego podręcznikowym przykładem: zaledwie pięć lat temu prawicowi populiści wywołali kryzys rządowy, gdy ujawniono wideo, na którym ich ówczesny lider Heinz-Christian Strache gotów był oddać połowę Austrii rosyjskim oligarchom w zamian za manipulowanie mediami na jego korzyść. To, co w zdrowej demokracji doprowadziłoby do upadku partii, w Austrii wystarczyło jedynie do zakończenia jej udziału w rządzie i zmiany przywództwa”.

Dziennik regionalny „Volksstimme” z Magdeburga konstatuje: „W pięknej, spokojnej Austrii doszło do sporego wstrząsu. Pod przewodnictwem Herberta Kickla prawicowo-populistyczna FPÖ zdołała awansować w wyborach do Rady Narodowej. Na to się zapowiadało, gdyż tygodniami i miesiącami FPÖ zalewała kraj ojczyźnianą, nacjonalistyczną propagandą. To mogłoby zapewnić tej partii pierwszego kanclerza - co byłoby nowością w okresie powojennym. Drugą Republikę uchronić może przed tym jedynie koalicja rządowa ÖVP i SPÖ (socjaldemokraci). Aby do tego doszło, konserwatyści pod przewodnictwem dotychczasowego kanclerza Karla Nehammera musieliby jednak przełamać swoje uprzedzenia. Przesuwając się na prawo, Austria podąża za obecnym trendem w UE", czytamy. Holandia, Szwecja i Włochy są tego przykładem. „Prawie udało się to we Francji, a w Niemczech można zaobserwować pewne tendencje. Zaradni przywódcy UE już idą z duchem czasu: przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen i postfaszystka Georgia Meloni z Włoch doskonale się dogadują”.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na facebooku! >>