Niemiecka prasa o zaprzysiężeniu Trumpa: stary świat umiera
19 stycznia 2025„Sueddeutsche Zeitung”: 20 stycznia umrze stary świat
„Gdy w poniedziałek Donald Trump – czy może jednak Elon Musk? – ukoronowany zostanie na króla Ameryki, cesarza świata i głównego ornitologa Grenlandii... Nie, to niewłaściwy początek. Sytuacja jest niestety zbyt poważna, aby drwić czy sięgać po sarkazm” – rozpoczyna komentarz Hubert Wetzel w weekendowym wydaniu „Sueddeutsche Zeitung” („SZ”).
„Zaprzysiężenie Trumpa kończy pewną epokę i rozpoczyna nową” – kontynuuje komentator, cytując włoskiego filozofa Antonia Gramsciego – „Stary świat umiera, a nowy świat walczy o narodziny: teraz jest czas potworów”.
Wetzel zastrzegł, że sytuacja nie musi być aż tak straszna, gdyż Trump nie jest potworem, lecz człowiekiem, który ma co prawda częściowo głupie, a częściowo niebezpieczne pomysły, lecz nie jest ani Hitlerem, ani też Stalinem czy Mao.
„20 stycznia 2025 r. umrze stary świat. Sprawy, których od pokoleń przy zmianie władzy w Waszyngtonie nikt na poważnie nie kwestionował, są teraz poddawane w wątpliwość” – czytamy w „SZ”.
Nie ma żadnej gwarancji, że pod rządami Trumpa Ameryka pozostanie liberalną, praworządną demokracją. Nie ma też żadnej gwarancji, że Stany Zjednoczone przeżyją jako zjednoczone stany. Nie ma również gwarancji, co jest problemem dla Europy, że Ameryka będzie broniła opartego na regułach i wartościach porządku zbudowanego przez Zachód po drugiej wojnie światowej.
Wetzel podkreślił, że Ameryka była przez osiem dekad „mocarstwem przewodzącym i chroniącym Europę”. Teraz Ameryka może się zmienić z sojusznika w przeciwnika, co jako pierwsza odczuła Dania.
Czy powrót Trumpa do władzy był nieunikniony? – zastanawia się autor. „Być może” - odpowiada. „Autorytarno-populistyczny typ polityka i związana z nim nacjonalistyczna, ksenofobiczna, protekcjonistyczna ideologia, zwykle połączona z dużą dozą korupcji, wszędzie zyskuje na znaczeniu. Trump nie jest wyjątkiem, lecz co najwyżej prekursorem, bo szczególnie konsekwentnie kłamie i szczuje” – ocenił niemiecki dziennikarz.
Sukces Trumpa nie jest tylko następstwem kłamstwa i szczucia lecz opiera się także na rzeczywistych przesłankach. Żyjemy widocznie w czasach, w których politycy, którzy domagają się zniszczenia tego, co istnieje, zdobywają większe poparcie niż politycy opowiadający się za zachowaniem rzeczywistości. Więcej ludzi uważa, że zniszczenie rzeczywistości zapewni lepszą ochronę ich ekonomicznych, socjalnych i kulturalnych warunków niż zachowanie status quo.
Ludzie, którzy uważają status quo za zagrożenie, występują przeciwko „dawnym elitom” i popierają hasło prawicowych populistów - „Wszystko zniszczymy”. Czy wyborców głosujących na prawicowych populistów można spisać na straty jako „niedoinformowanych czy obłudnych, egoistycznych i krótkowzrocznych wkurzonych obywateli”, którzy jedynie „przeżuwają prawicowe narracje”?
Autor zaznaczył, że „echo ich pomruków” przekształca się w głosy wyborcze, które umożliwiły Trumpowi powrót do władzy. Wetzel zastrzegł, że wEuropie „jeszcze nie doszliśmy do tego punktu, a demokratyczne centrum jest nadal większe od radykalnej prawicy”.
Sytuacja może się jednak zmienić, jeśli obrońcy liberalnej demokracji ograniczą się do tłumaczenia wyborcom, że patrzą na świat w niewłaściwy sposób – ostrzega komentator. Mówienie „wszyscy oprócz mnie są nazistami” nie wystarczy. „Muszą stworzyć status quo, które przekona ludzi, że będzie im się powodzić lepiej, jeżeli będą go bronić zamiast zniszczyć”.
„Prawicowi populiści potrafią tylko jedno – zniszczyć stary świat. Nie potrafią natomiast stworzyć nowego, który nie kręci się wokół ich własnych uprzedzeń, lecz dobrze funkcjonuje. Za cztery lata zobaczymy (skutki) – Trump nie uczyni Ameryki i świata lepszymi, chociaż jeszcze wielokrotnie pozwoli się koronować” – czytamy w konkluzji.
„Der Spiegel”: świat dzielony jest na nowo
O „nowym świecie”, którego kontury widoczne były od dawna, a który wraz z reelekcją Trumpa stał się rzeczywistością, mowa jest także w najnowszym wydaniu tygodnika „Der Spiegel”.
Unia Europejska, a szczególnie Niemcy, przez dziesięciolecia korzystały z porządku opartego na regułach międzynarodowych, w którym kontrowersyjne problemy rozwiązywane były przy stole negocjacyjnym. „To już przeszłość” – pisze komentator. „Świat dzielony jest na nowo, wszystkie wielkie mocarstwa wyznaczają swoje strefy wpływów. Kto w tej sytuacji wyznaje zasadę „To jakoś minie”, ten już przegrał” – uważa Tobias Rapp.
Niemcy muszą „w odpowiedni sposób” reagować na politykę siły prowadzoną przez USA i Rosję. W nadchodzących latach będą musiały w przypadku zaatakowania odpowiedzieć uderzeniem. „Kto chce przetrwać w tym świecie, ten musi umieć się bronić” – podkreśla dziennikarz „Spiegla”.
„Handelsblatt”: rewolucja światowa Trumpa i Muska
Gazeta kół gospodarczych „Handelsblatt” pisze, że Trumpowi i Muskowi „Ameryka nie wystarczy”. Obaj planują rewolucję światową. Po opanowaniu Stanów Zjednoczonych przyszły prezydent i jego wpływowy doradca chcą podporządkować sobie Europę. „Musk i Trump są dwuosobową awangardą libertyńsko-autorytarnej rewolucji światowej” – oceniła redakcja.
Największa niemiecka gazeta o profilu ekonomicznym cytuje politologa Herfrieda Muenklera, który w działaniach Trumpa i jego ekipy widzi „wyraźne kroki w kierunku likwidacji Zachodu jako wspólnoty transatlantyckiej”. Trump definiuje na nowo obszary wpływów i strefy interesów, co pozwoli mu na zredukowanie amerykańskiej obecności w Europie. Powstanie Zachodu po 1945 r. było geostrategiczną reakcją na wycofanie się USA z Europy po roku 1918, co pozostawiło lukę w systemie bezpieczeństwa. Po II wojnie światowej chciano za wszelką cenę uniknąć powtórzenia tego błędu.
„Teraz rysuje się ponowne wycofanie się USA z Europy” – uważa Muenkler. Roszczenia wobec Grenlandii są przejawem poszukiwania przez Waszyngton prostszych linii obrony, które będą zabezpieczać tyły Ameryki, gdy ta zwróci się w kierunku Pacyfiku.
Zdaniem redakcji amerykańska rewolucja uderzy przede wszystkim w Europę, a szczególnie w Niemcy. Kanclerz Olaf Scholz zabiegał początkowo o przychylność Trumpa. Po jego wyborze dwukrotnie rozmawiał z nim przez telefon i pozytywnie ocenił przebieg rozmów. Nie przyniosło to żadnej korzyści – Trump pozwolił Muskowi na publiczne poparcie skrajnie prawicowej AfD i na żarty z Scholza.
„Scholzowi nie będzie łatwo zdobyć w Waszyngtonie akceptację dla swoich argumentów. Trump i jego ekipa żywią głęboką urazę wobec Niemiec będącą następstwem aroganckich wystąpień rządu Angeli Merkel” – czytamy w „Handelsblatt”.
„Welt am Sonntag”: bierzmy przykład z Trumpa
Dorothea Siems na łamach „Welt am Sonntag“ wezwała Niemcy do wzięcia przykładu z Trumpa w polityce gospodarczej.
„Większość Niemców patrzy z pogardą, a często z lękiem na drugą kadencję Donalda Trumpa. Nowy prezydent uważany jest przez wielu obywateli Niemiec za pozbawionego skrupułów populistę, który szkodzi USA i całemu światu. Większość Amerykanów widzi to inaczej” – pisze dziennikarka ekonomiczna, odcinając się od krytycznego stanowiska większości dziennikarzy.
Siems uważa, że program Trumpa jest gwarancją kontynuacji amerykańskiej historii sukcesu. Obniżenie podatku dla przedsiębiorstw z 25 do 15 proc. będzie bodźcem dla gospodarki i doprowadzi do wzrostu. Autorka podkreśliła, że amerykańskie firmy chcą zainwestować bilion dolarów w rozwój sztucznej inteligencji.
Nowy niemiecki rząd powinien podpatrzeć u Amerykanów, jak tworzy się na masową skalę start-upy i jak ogranicza się biurokrację. „Niemieckie urzędy potrzebują radykalnej kuracji odchudzającej” – pisze Siems. Wzrost amerykańskiej gospodarki może prowadzić do wzrostu niemieckiego eksportu, jednak groźba ceł stanowi „trudno przewidywalne ryzyko”.
Europejczycy powinni próbować dogadać się z Trumpem. Niemcy potrzebują gazu, którym USA dysponują w nadmiarze. Ameryka potrzebuje partnerów, a Niemcy powinni ustawić się w kolejce do robienia interesów” – podsumowuje „Handelsblatt”.