Niemiecka prasa o Turcji: Nie trzeba wszystkiego tolerować
13 marca 2017Dziennik „Sueddeutsche Zeitung" jest przekonany, że „kiedy padają ordynarne groźby, kiedy wysyła się szefowe resortów do prowadzonej partyzanckimi metodami walki wyborczej i akurat Holandia napastowana jest nazistowskimi wyzwiskami, dawno już przekroczona została granica przyzwoitości. A co się tyczy wolności zgromadzeń, to można o tym chętnie porozmawiać po pierwszej demonstracji niemieckich polityków w Stambule w sprawie uwolnienia dziennikarza Deniza Yücela”.
„Frankfurter Allgemeine Zeitung" pisze: „Odmowa lądowania samolotu z tureckim szefem dyplomacji, określenie tureckiej minister ds. rodziny persona non grata i wydalenie jej do Niemiec – to drastyczne środki i z pewnością nieprzyjęte wśród partnerów z NATO. Rząd Ruttego pokazał jednak, że także w cieszącej się niejednokrotnie złą opinią w tej kwestii Europie Zachodniej istnieją granice tego, co jest się gotowym tolerować jako groźbę. Holandii grożono odwetem w przypadku odmowy zgody na wystąpienia wyborcze tureckich ministrów. Rząd Ruttego nie szukał tego konfliktu z Ankarą (…) Roztropność jest cnotą szczególnie wtedy, gdy robi się gorąco. Także u nas wyborcy są dosyć pobudzeni. Nie może to jednak oznaczać, że trzeba sobie na wszystko pozwolić”.
W innym tonie komentuje „Der Tagesspiegel" pytając, „czy naprawdę konieczne było uznanie tureckiej minister ds. rodziny za osobę niepożądaną i eskortowanie jej do granicy z Niemcami? Wydaje się to dziwnie prostackie i niedyplomatyczne w tak otwartym kraju. Na skali eskalacji konflikt ten pnie się do góry. Czy nie nadszedł czas, by na pewnym etapie uchylić drzwi? Pozostaje teraz znalezienie z wyczuciem rozwiązania, w którym nie rezygnuje się z własnych norm, nie stosuje się ich jednak tylko dla zasady: zademonstrować pryncypialność, ale także otwartość, i czasem też ustąpić, z rozsądku, nie ze słabości”.
„Frankfurter Rundschau" sugeruje, że „pułapka przygotowana przez prezydenta Turcji Recepa Tayyipa Erdogana była tak oczywista, że tylko ignoranci mogli do niej wpaść. Erdogan pilnie potrzebuje tematu dla swojej kulejącej kampanii na rzecz systemu prezydenckiego. Wie, że jego rodaków nic nie podekscytuje bardziej niż narodowa hańba, która pozwali mu jednocześnie grać rolę ofiary i bojownika przeciwko «rasistom i faszystom». Holandia była dobrym celem, bo tamtejszy rząd ze względu na rodzimych prawicowych populistów jest pod presją. Rządy UE nie mogą uczestniczyć w tym szaleństwie. Ponoszą odpowiedzialność za tureckich współobywateli. Jeśli pozwoli im się uczestniczyć w eskalacji, narazi się ich na ewentualne ataki i wystawi na próbę wewnętrzne bezpieczeństwo. Ze skandalu tego można wyciągnąć wniosek, że UE potrzebuje strategii na prowokacje Ankary. Nie należy brać udziału w grze Erdogana i pozwolić na wystąpienia tureckich polityków”.
opr. Katarzyna Domagała