Niemiecka prasa o Aleppo: cyniczna gra wielkich mocarstw
27 września 2016Jak zauważa dziennik gospodarczy "Handelsblatt" z Düsseldorfu: "Zawsze, kiedy interesy stałych członków Rady Bezpieczeństwa ONZ są sprzeczne, jesteśmy świadkami jej paraliżu. Cena za prawo weta w tym gremium rośnie z roku na rok. W Syrii jest ona szczególnie wysoka. Od chwili wybuchu powstania przeciwko reżimowi Baszara al-Asada w 2011 roku zginęło w niej, jak się ocenia, ponad 300 tysięcy mężczyzn, kobiet i dzieci. Państwa dysponujące prawem weta w Radzie Bezpieczeństwa ponownie dowiodły w niedzielę, że są gotowe przystać na tragedię rozgrywającą się na naszych oczach w Aleppo. Na Syrię spadają bomby, a Amerykanie i Rosjanie wytykają sobie błędy i zaniedbania. Wszystkie dotychczasowe próby zreformowania Rady Bezpieczeństwa rozbiły się o prawo weta przysługujące jej pięciu stałym członkom (...) i wygląda na to, że żaden z nich nie jest gotowy zrezygnować z tego przywileju".
"Frankenpost" z Hof pisze: "W Syrii nie będzie pokoju, dopóki ostatni żołnierz nie złoży broni i dopóki nie spadnie na nią ostatnia bomba. Dopiero wtedy zapanuje spokój. Dodajmy od razu - cmentarny. Zbyt duże są różnice interesów zwaśnionych stron, żeby któraś z nich zgodziła się na kompromis. W syryjskiej wojnie domowej dyplomacja dawno już poniosła całkowitą klęskę, a dwaj główni aktorzy tego dramatu, USA i Rosja, okłamują i oszukują cały świat. Zamiast dojść ze sobą do porozumienia, uparcie trwają na dotychczasowych pozycjach, aby zademonstrować swoją siłę. Linia podziału na dobrych i złych zmienia się w zależności od tego, kto ją w danej chwili wytycza. Barack Obama zawiódł na całej linii, a Władimir Putin wodzi go za nos tak, jak chce. A ONZ biernie przypatruje się temu odrażającemu widowisku udając, że wszystko jest w porządku. Jutro będzie tak samo jak dziś, tylko, że nie wszyscy dożyją jutra. Zwłaszcza w Aleppo, gdzie znowu zginie wielu ludzi. Będą oni kolejnymi ofiarami cynicznej gry wielkich mocarstw, zaciekle rywalizujących ze sobą o władzę i wpływy na świecie".
Opiniotwórcza "Frankfurter Allgemeine Zeitung" komentuje: "Bomby paliwowo-powietrzne, kasetowe, zapalające i penetrujące bunkry i betonowe umocnienia, wszystko to rzucił do akcji pozbawiony skrupułów syryjski dyktator Baszar al-Asad. Amerykańska posłanka do Rady Bezpieczeństwa ONZ zarzuciła mu barbarzyństwo, a sprzeciw Rosji wobec takiego określenia zakrawa na jawny cynizm. Moskwa otwarcie popiera syryjski reżim, który ani myśli o zawarciu porozumienia z rebeliantami. Zdjęcia, które docierają do nas z bombardowanego bez ustanku Aleppo przypominają to, co znamy z Sarajewa albo Groznego. Ich mieszkańcy dobrze wiedzą, co znaczy wojna prowadzona po rosyjsku. Rosjanie znają tylko jeden sposób na pokonanie wroga w mieście - obracają je systematycznie w perzynę".
"Tageszeitung" z Berlina konstatuje: "Kto jeszcze wierzy, że droga do pokoju w Syrii polega na prowadzeniu rozmów z Baszarem al-Asadem i traktowaniu Rosji jako pośrednika i rozjemcy w tym konflikcie, ten przymyka oczy na rzeczywistość. Wojna domowa w Syrii urosła do obecnych rozmiarów dlatego, że Zachód nie interweniował wtedy, kiedy należało interweniować i zbyt długo stawiał na jej zakończenie środkami dyplomatycznymi. Dziś chodzi nie tylko o Aleppo. Stawką w grze jest uratowanie tego, co zwykliśmy określać mianem człowieczeństwa. W Syrii i wszędzie indziej".
opr. Andrzej Pawlak