Prasa o fajerwerkach w sylwestra: Potrzebny zdrowy rozsądek
28 grudnia 2019„Westdeutsche Zeitung” pisze: „Stary rok chyli się ku końcowi i jak zawsze przy takiej okazji zaczyna się ta sama debata; w tym roku nawet w podwójnym wydaniu. Najpierw z szuflady wyciągnięto ograniczenie szybkości na autostradach, a teraz wszyscy są zaaferowani sylwestrowym fajerwerkami. Cały kraj kręci się w trybie zakazów. Oba te gorące tematy mają coś wspólnego: kto pędzi z szybkością 200 km/h po zatłoczonej autostradzie, ten jest tak samo wyzuty z poczucia odpowiedzialności i społecznie niekompetentny, jak ludzie, którzy rakietami i racami celują w innych. Ale czy dlatego od razu muszą być zakazy?” – pyta nadreńska gazeta.
„W światowych metropoliach jak Nowy Jork czy Sydney prywatne fajerwerki są generalnie zakazane i w ten sposób zapobiega się niebezpieczeństwu dla zdrowia. Lekarze i ratownicy medyczni mogą godzinami opowiadać o poparzeniach, traumach czy nawet kończynach urwanych po odpaleniu nielegalnych fajerwerków lub nieumiejętnym obchodzeniu się z nimi. Zadziwiające jednak, że tak ważne aspekty w całej dyskusji na temat zakazu w Niemczech mają marginalne znaczenie. Tu w centrum dyskusji stoi ochrona klimatu, i to pomimo że obciążenie drobnymi pyłami z odpalanych rac jest naprawdę minimalne; w skali rocznej stanowi ono raptem 2 proc. całych szkodliwych emisji. Przydałoby się więcej rzeczowości i mniej histerii”.
„Sueddeutsche Zeitung” uważa, że „rozsądek pojedynczych ludzi nie wystarczy”. Gazeta pisze, że „fajerwerki to oczywiście piękny zwyczaj, bo tradycyjnie chodzi o to, żeby hałasem przepędzić złe duchy i demony i hucznie przywitać nowy rok. Rytuały te jednak tymczasem bardzo oddaliły się od pierwotnego znaczenia. W niektórych miastach panuje po części chaos. W Berlinie, w dzielnicach takich jak Wedding, Neukölln i Marzahn, regularnie chuligani celują rakietami w postronnych przechodniów albo atakują policjantów i strażaków. Nie tylko w Monachium pijana młodzież bawi się racami takiej wielkości, że nawet trzeźwemu byłoby trudno je bezpiecznie odpalić. (…) Chadecki polityk Philipp Amthor twierdzi, że każdy indywidualnie może zrezygnować z fajerwerków i nie potrzeba do tego zakazu władz. To bardzo ładna, ale niestety naiwna wiara w ludzki rozsądek. Mówiąc nawet nieco patetycznie: można odnieść wrażenie, że w sylwestra złe duchy raczej się uwalniają niż dają przepędzić”.
„Frankfurter Allgemeine Zeitung” podkreśla, że „według aktualnych danych większość ludzi w Niemczech (57 proc.) popiera zakaz fajerwerków. Czy więc państwo znowu będzie musiało coś regulować? A może by tak zakazać prywatnych fajerwerków i zastąpić je pokazem sztucznych ogni w miastach czy gminach na koszt ogółu? To bardzo kiepski pomysł. Smutne jest już to, że trzeba wytyczać strefy zakazu, bo niektórzy strzelają rakietami w ludzi. Jest już i tak dość ograniczeń sylwestrowej zabawy. Komu by to pomogło, gdyby w przyszłości fajerwerki były do nabycia tylko w jakichś podejrzanych źródłach w Internecie? Fajerwerk tak długo będzie atrybutem sylwestra, jak długo będzie to życzeniem obywatela, któremu przysługują wszelkie swobody. Ale na pewno nie zaszkodzi, żeby traktować ten temat kierując się zdrowym ludzkim rozsądkiem”.
Chcesz skomentować ten artykuł? Dołącz do nas na Facebooku! >>