Niemiecka prasa o rezydencji biskupa za 31 mln euro
9 października 2013„To, co odbywa się w tych dniach w cieniu potężnej katedry w Limburgu, jest prawdopodobnie ostatnim aktem dramatu, którego kanwą są nie tylko różne charaktery postaci” – pisze „Frankfurter Allgemeine Zeitung”. „Wystawiany jest bowiem utwór, który traktuje ni mniej, ni więcej, tylko o prawie i moralności Kościoła. (…) To, że nowa rezydencja Tebartza pochłonęła pokaźną sumę 31 milionów euro, z tego 20 milionów na budynki, które powstały na polecenie samego biskupa, jest samo w sobie skandalem. (…) Zrujnowany jest nie tylko autorytet osoby, ale i samego urzędu biskupa – i to nie tylko w Limburgu (…). Dom biskupi w Limburgu zbudowany jest na kłamstwie. A wraz z nim Kościół, w którym obrona władzy instytucji i jej reprezentatów ciągle jeszcze jest najwidoczniej najwyższym przykazaniem. Jeśli papież Franciszek na poważnie bierze swoje słowa na temat reformy Kościoła na rzecz zbawienia dusz, mógłby to udowodnić poprzez odwołanie biskupa Limburga i obsadę kilku stolic biskupich”.
„Papież Franciszek nawet nie wprowadził się do swojego pałacu. Biskup Limburga zbudował sobie nowy” – pisze „Süddeutsche Zeitung“. „Jego pałac kosztuje 31 milionów euro. Dla porównania – wszystkie 83 niemieckie zgromadzenia misyjne sfinansowały w 2012 roku na całym świecie projekty o łącznej wartości 100 milionów euro. (…) W psalmie 127 można znaleźć do tego komentarz: »Jeśli Pan domu nie zbuduje, na próżno trudzą się ci, którzy go wznoszą«. To dotyczy także biskupów”.
„Czy nie byłoby lepiej dla diecezji – może też i dla samego biskupa – gdyby zaoferował on papieżowi rezygnację? – pyta „Schwäbische Zeitung”. „Tebartz-van Elst odpowiada nie tylko za bajońskie sumy wydane na budowę jego rezydencji. Musi żyć także z zarzutem zatajenia a potem zaprzeczenia temu, że poleciał do Indii pierwszą klasą. Konkretnie: biskup powiedział po prostu nieprawdę. A przecież od kilku miesięcy posługę piotrową sprawuje w Rzymie człowiek, dla którego bardzo ważną rolę odgrywa skromność. Boli go – powiedził papież – jeśli widzi księdza w nowym samochodzie. A co powiedziałby Franciszek na rezydencję biskupią za 31 milionów euro? Nawet przy najlepszej woli – tego się nie da wytłumaczyć”.
„Rezydencja na wzgórzu katedralnym i osoba Franza-Petera Tebartza-van Elsta są jak najściślej ze sobą powiązane. A za skandalem z ekspozją kosztów kryje się coś więcej niż nieudolne planowanie – analizuje „Rheinische Post” z Düsseldorfu. „Nie tylko w tej diecezji panuje święte oburzenie. Biskup podejrzewany jest o to, że mówił o wodzie, a sam pił wino. (…) To właśnie Tebartz-van Elst obejmował swój urząd pod hasłem „oszczędzać i odnawiać”. Łączył parafie, rozrzedził duszpasterstwo. Sam biskup nie oszczędzał jednak na swojej rezydencji, podobnie jak na locie pierwszą klasą do Indii w drodze do najuboższych. Jak więc może on jeszcze odnawiać?”
„Przy całym tym zrozumiałym oburzeniu wokół biskupa Franza-Petera Tebartza-van Elsta i ogromnej eksplozji kosztów przy remoncie jego rezydencji przekraczających ośmiokrotnie zapowiedzi, trzeba rozgraniczyć to, co od strony materialnej potrzebne jest Kościołowi katolickiemu do pełnienia posługi duszpasterskiej i charytatywnej, od osoby limburskiego hierarchy” – uważa komentator dziennika „Stuttgarter Nachrichten”. „Wtedy głośna, ogólna krytyka Kościoła okaże się w niektórych momentach banalna. Diecezja może w końcu funkcjonować tylko wtedy, jeśli idzie ręka w ręke ze społeczeństwem, na które, miejmy nadzieję, ma dobry wpływ”
Bartosz Dudek
Red. odp. Małgorzata Matzke