Niemiecka prasa o eurowyborach: dobry dzień dla demokracji
26 maja 2019"W czasie eurowyborów unia partii chadeckich i SPD otrzymały rachunek za brak konturów i zajmowanie się sobą. Unia Europejska musi teraz dowieść, że jest bliska obywatelom – najpierw przy wyborze przewodniczącego Komisji Europejskiej" – pisze komentatorka dziennika "Die Welt".
W jej opinii "nowe pokolenie oczekuje od tych, którzy siedzą za sterami władzy nadrobienia zaległości i korekty błędów". Dlatego "szczególnie ważne jest teraz, by Unia Europejska dotrzymała tego, co jej politycy obiecywali w trakcie kampanii wyborczej – że będzie ona wspólnotą, która nie decyduje ponad głowami obywateli, ale razem z nimi. Pierwszym testem na to będzie obsada stanowiska przewodniczącego Komisji. Czy Unia Europejska wzmocni parlamentaryzm, czy zda się na uzgodnienia między szefami państw i rządów? Czy przyjmie się zasada czołowego kandydata, czy skończy się ona jako farsa? – pyta "Die Welt".
Wyniki eurowyborów w Niemczech "odzwierciedlają krajobraz partyjny, który się niweluje. Wielkie partie tracą na znaczeniu, zyskują za to coraz liczniejsze partie średniej wielkości" – pisze dziennik "Sueddeutsche Zeitung". Jego komentator zwraca uwagę na "względnie skromny przyrost poparcia dla prawicowych populistów. To, że więcej obywatelek i obywateli zdecydowało się oddać swoje głosy może być związane z tym, że chcieli oni wysłać sygnał przeciwko narodowym populistom. Kampania wyborcza przy wszystkich jej deficytach zaostrzyła przynajmniej świadomość znaczenia Unii Europejskiej" – czytamy w "Sueddeutsche Zeitung".
Podobnie widzi to komentator "Frankfurter Allgemeine Zeitung". Jego zdaniem „Hamletyzowanie w czasie kampanii wyborczej mogło się wydawać przesadzone. Jednak powtarzanie zaklęcia o »sądnych wyborach« mogło przyczynić się do tego, że tak wielu obywateli w państwach Unii Europejskiej zdecydowało się pójść do urn. W Niemczech była to największa frekwencja wyborcza od 1994 r. Obok troski o »Europę« i lęku przed wzmocnieniem sił nacjonalistycznych tu i tam do głosowania zachęciło także zaostrzenie debaty klimatycznej. Dla Unii Europejskiej ta fala partycypacji jest dobrą wiadomością. Okazuje się, że wielu wyborcom nie jest wszystko jedno co się dzieje z Unią Europejską. Czy parlament zyskał w ten sposób na szacunku - to już inne pytanie".
W tym duchu pisze także regionalny dziennik "Hannoversche Allgemeine Zeitung". Te wybory europejskie to "sygnał do przebudzenia. Świat pracy i nasz glob kręcą się coraz szybciej, każdy odczuwa codziennie te zmiany. Jeśli partie chadeckie i SPD tego nie zrozumieją, nie mają przed sobą przyszłości. Kto odnajdzie się na nowo, ten będzie ją miał. Optymizm i elastyczność to szansa. Frekwencja wyborcza rośnie. Ta niedziela była dla wielkich partii masowych złym dniem. Ale był to dobry dzień dla demokracji".
Zdaniem bońskiego dziennika "General-Anzeiger" te wybory "mogły zasłużyć na miano »sądnych«. Nie doszło do wielkiego przesunięcia w prawo. Za to Europa zmobilizowała niemieckich wyborców jak nigdy przedtem. To dobra wiadomość. Większość obywateli uświadomiła sobie, jak decydującą rolę odgrywa Unia dla ich życia i rozwiązania wielkich problemów. Dlatego postanowili wziąć los w swoje ręce".
Z kolei "Allgemeine Zeitung" z Moguncji pisze, że "dwa wielkie palce wskazujące tych wyborów – proeuropejski i antyeuropejski – nie przeminą tak szybko nie pomimo, ale z powodu swojego przeciwieństwa. Brukseli nie może chodzić już w pierwszej linii o rozdawanie najwyższych posad. Siły umiarkowane muszą uniknąć gry na zwłokę. Gry na zwłokę, która da wiatr w żagle antyeuropejskim siłom w zbliżających się wyborach w Austrii, w Polsce i prawdopodobnie w przedterminowych wyborach we Włoszech".