Niemiecka prasa: Nowy papież mógłby nazwać sprawy po imieniu
13 lutego 2013„Sueddeutsche Zeitung” zastanawia się nad stanem Kościoła katolickiego w Niemczech: "Kościół katolicki nie stał się jednoznaczny, tylko chory, podzielony i niezdolny do komunikacji, czy to na zewnątrz czy wewnątrz Kościoła. Zbyt jawna jest sprzeczność między odgórną ideologią jednoznaczności a wielorodnością kościelnej bazy. 'Katolicyzm nie jest wyznaniem, tylko diagnozą', napisała swego czasu katolicka publicystka Christiane Florin, po tym, jak w ubiegłych tygodniach obejrzała szereg telewizyjnych talk-show i stwierdziła, że 'różnorodność przekształciła się w rozłam osobowości'. Nowy papież wcale nie musi natychmiast zezwolić na używanie prezerwatyw czy antykoncepcję, wyświęcać kobiet na kapłanów czy znieść celibat. Mógłby on spojrzeć na tę różnorodność katolicyzmu jako na jego siłę i nazwać rzeczy po imieniu".
„Cellesche Zeitung” pisze, że "Kto by nie został wybrany na nowego papieża - nie ma mu co zazdrościć czekających go zadań. Musi on w jeden nurt scalić wszystkie prądy wewnątrz kościoła, poszukiwać dialogu z innymi religiami, nadać wierze katolickiej niepowtarzalne oblicze i - w zależności od punktu widzenia obserwatora - uporać się z (rzeczywistym czy rzekomym) zastojem w kwestii reform w Kościele, nie ulegając wszelkim (rzeczywistym czy urojonym) pokusom ducha czasów. Takie wymagania przerosną przypuszczalnie także zwierzchnika Kościoła, który będzie miał mniej niż 85 lat".
„Muenchner Merkur” twierdzi, że "Joseph Ratzinger - i to jest pewne jak amen w pacierzu - będzie dalej pisał, bo zawsze było to jego pasją. Ale za życia nie będzie mógł już nic opublikować z tych dzieł, ponieważ jego słowa byłyby zawsze interpretowane jako kontrstanowisko wobec jego następcy. Tak więc Ratzinger udaje się na dobrowolną emigrację. Ale można być pewnym, że taka perspektywa na przyszłość bardzo mu się podoba".
„Suedwest Presse” uważa, że "Swą niespotykaną decyzją papież Benedykt XVI zrobił przysługę wielu potencjalnym następcom, i to w dwojaki sposób. Jego abdykacja jest wyrazem tego, że pomimo wszelkich starań strażnicy Kościoła katolickiego też mogą osiągnąć swoje osobiste granice i mają do tego pełne prawo. Udowadnia on także, że to, co było w mocy przez wiele wieków, nie musi obowiązywać aż do wieczności. Następca na tronie Piotrowym, który odrzucał wszelkie reformy, na pożegnanie ukazuje odwagę zmieniając sposób myślenia. To jest naprawdę wielka scheda".
„Westfallen-Blatt” zaznacza: "Rozpoczęła się dyskusja o następcy Benedykta XVI. Nawet jeżeli konklawe dopiero w marcu i to po wielu głosowaniach podejmie decyzję, rozwijająca się debata już teraz odzwierciedla nadzieje i otwierające się możliwości. Nie można jeszcze mówić o ścisłym gronie kandydatów, czy o jakimkolwiek rankingu, ale powoli rysuje się potencjalny krąg. Niektórzy będą na pewno zaskoczeni tym, jak międzynarodowy i wielobarwny jest światowy Kościół katolicki. Ze świecą szukać tam radykalnych reformatorów czy młodszych wiekiem kandydatów. Ale suwerenna abdykacja Benedykta XVI jest bardzo wyraźnym znakiem. Przyszli papieże muszą sprawiać energiczne wrażenie, albo potrafić usprawiedliwić, dlaczego jeszcze tak kurczowo trzymają się urzędu. To jest nieoceniony postęp. Papież Benedykt wzmocnił co prawda frakcję Włochów (uzupełnioną o Niemców, Polaków i innych przedstawicieli zachodu) w gronie kardynałów, ale może właśnie z tego powodu mogłaby się zawiązać koalicja Nie-Europejczyków. Na końcu wszystko może sprowadzić się do kwestii: Afrykańczyk czy Amerykanin?".
Małgorzata Matzke
red.odp.: Elżbieta Stasik