Niemiecka prasa: Merkel nie ma Niemcom nic do zaoferowania
30 października 2019"Suedwest Presse” z Ulm twierdzi, że „fatalny wynik wyborów w Turyngii stał się okazją dla Friedricha Merza, by wzniecić rewoltę przeciwko Angeli Merkel i tym samym oczywiście przeciwko szefowej partii Annegret Kramp-Karrenbauer. Szefowa CDU podjęła wyzwanie i chce, by na konwencie partii pod koniec listopada w Lipsku zapadła decyzja. CDU staje tym samym przed jedną z większych prób wytrzymałości w swojej historii, której wynik jest niepewny. Bowiem nie wiadomo, za kim koniec końców odpowiedzą się delegaci”.
„Sueddeutsche Zeitung” zaznacza, że „Friedrich Merz lubi dobitne słowa, jasne przesłania i konkretne czyny. Jeżeli jest on aż tak bardzo niezadowolony z kierownictwa swojej partii, to nie powinien wciąż tylko komentować jej działań stojąc na uboczu, tylko na konwencie w listopadzie powinien sam stanąć na ringu. Od strony formalnej jest jeszcze możliwe, by na agendzie zjazdu umieścić wybór przewodniczącego partii. Lepiej, by decyzja ta zapadła w listopadzie, niż żeby erozja partii ciągnęła się jeszcze miesiącami”.
Dziennik „Nuernberger Nachrichten” przypomina że „Friedrich Merz nigdy jeszcze nie był przyjacielem Merkel – i vice versa. To, że teraz tak prze do przodu, może oznaczać tylko jedno: według niego nadszedł czas, by wcześniej skłonić kanclerz do odejścia i samemu zaoferować się jako lepsze rozwiązanie. Jego konkurentka Kramp-Karrenbauer, która pokonała go nieznacznie w wyścigu do funkcji szefa partii, teraz jest bardzo osłabiona, czyli czas jest jak najbardziej właściwy”.
„Muenchner Merkur” twierdzi, że „Friedrich Merz absolutnie ma rację rozliczając się z kanclerz Merkel. Po katastrofie wyborczej w Turyngii CDU jest załamana, trafiona i zdesperowana. Lecz kobieta, którą niektórzy wciąż jeszcze błędnie uważają za ‘mamuśkę' CDU, nie ma ani słowa pociechy czy współczucia – ani dla załamanych uczestników kampanii wyborczej w Turyngii, ani dla dzielnego Mike'a Moringa, który został surowo ukarany przez elektorat za politykę kanclerz Merkel. Ona sama zachowuje się tak, jakby cała CDU jej już w ogóle nie obchodziła. Jej milczenie jest tak zimne jak jej wzruszenie ramion po fatalnym wyniku chadecji w wyborach powszechnych. Merkel nie ma już nic do zaoferowania swojej partii ani krajowi, którym ciągle jeszcze rządzi, w ogóle mu nie przewodząc. Chadecy, zarówno pod względem stylu, jak i treści, potrzebują nowego początku, pasji i wyraźnych konturów, czyli tego wszystkiego, czego Merkel ich pozbawiła, a Kramp-Karrenbauer nie może im przywrócić”.
„Koelner Stadt-Anzeiger” uważa, że „na dłuższą metę chadecy nie zapomną Merzowi ataków tego rodzaju, skierowanych przeciwko kanclerz Merkel. Będą mu je wypominać jako brak lojalności wobec osoby, która dawno już obwieściła swoje odejście. Być może Merz, krytykujac obecny stan CDU i przypisując winę Merkel, zaprzepaścił swoje i tak niewielkie szanse na urząd kanclerza. Ale ponieważ Kramp-Karrenbauer jednocześnie traci poparcie w swojej partii, już wkrótce oczy skierują się na dwóch polityków, którzy od tygodni są najwyraźniej powściągliwi i którzy kwestię kandydowania na kanclerza prawdopodobnie ustalili miedzy sobą: premier Nadrenii Północnej-Westfalii Armin Laschet i minister zdrowia Jens Spahn. Tęsknota w CDU za jakimś pojednawczym rozwiązaniem rośnie wraz z intensywnością konfliktów. Obydwaj politycy jak najbardziej mogliby przejąć tę rolę”.