Niemiecka prasa: Merkel i grecki poker
22 czerwca 2015"Frankfurter Allgemeine Zeitung" zauważa, że "Grecja ma zostać przestawiona na tory, które prowadzą ku lepszej przyszłości. Na tory, na których właściwie już była - zanim nie pojawili się Cipras i Warufakis. Ich motto brzmi: "Nasz problem? Wasz problem!" (...) Jest to zuchwałe i smutne, że za niepowodzenia Grecji jako państwa i gospodarki próbuje się obciążać Berlin. Ale tak też można. Rzeczywistość relacji między władzą i polityką w Europie praktycznie do tego zachęca, aby uciec od własnej odpowiedzialności. W ten sposób strefa euro i UE nie mogą właściwie funkcjonować. Także zniszczenie zaufania nie było w żadnych planach. Odpowiedzialność za Europę ponoszą wszyscy, a na niektórych barkach jest ona wręcz większa. Szkoda, że rząd Ciprasa nie chce być częścią tej wspólnoty odpowiedzialnych, lecz ma wobec niej tylko szydercze nastawienie".
"Süddeutsche Zeitung" konstatuje: "Draghi, Juncker i jego koledzy uważają strefę euro za mniej stabilną. Europejska Unia Walutowa, piszą, przypomina obecnie dom, który od dziesięcioleci budowano, ale tylko częściowo wykończono. W środku huraganu trzeba teraz zawiesić dach, umocnić mury i fundamenty. Konsekwentny jest więc wniosek, że w takiej formie, w jakiej strefa jest skonstruowana obecnie, raczej nie przeżyje ona następnego huraganu. (...) Kanclerz Merkel być może podziela tę opinię, ale na zewnątrz preprezentuje się inaczej, chcąc uniknąć wybuchu niepokoju. To natomiast prowadzi do sytuacji, w której ani kanclerz ani prezydent nie chcą wchodzić na zaminowane pole "planu B". Merkel odrzuca mówienie głośno o tym, co się może stać, jeżeli grecki rząd do 30 czerwca będzie się wzbraniał wejść na drogę, jaką przewidują dla niego i tak już daleko elastyczne reguły unii walutowej. Gdyby do tego doszło, kraje strefy euro nie będą miały pola manewru, bo groziłoby to ich niewiarygodnością. Wówczas drugi pakiet ratunkowy dla Grecji zostanie zakończony bez wypłaty pozostałych środków, co w konsekwencji oznacza, że Atenom skończą się pieniądze. Wtedy greckie państwo może dostać zapaści, a kryzys może się wymknąć spod kontroli - i zarazić strefę euro.
"Tagesspiegel" pisze: "Dziś ponownie ma miejsce finał greckiego dramatu. Mimo to, coś się zmieniło: Grexit jest możliwy. A w rezultacie od niemieckiej kanclerz zależy, czy do niego dopuści, czy nie. Ciekawe pytanie brzmi (...) - czy Grecy naprawdę grają w pokera? Szefowa też nie jest pewna. Angela Merkel kilkakrotnie spotykała się z Aleksisem Ciprasem, w międzyczasie obydwoje mówią sobie po imieniu. Merkel należy właściwie do osób, które najpóźniej po dziesięciu minutach mniej więcej wiedzą, kogo mają przed sobą i jak mają się z nim obchodzić. Ale w tym wypadku ma ciężki orzech do zgryzienia. Czyżby Grecy grali w pokera? Czy oni kierują się swoją własną ideologią? Czy też to zadanie ich właściwie przerasta? Od tych odpowiedzi wiele teraz zależy, gdy rozpoczyna się ostatni akt greckiego dramatu. (...)
W niedzielę rano, w przeddzień nadzwyczajnego szczytu, Cipras jeszcze raz rozmawiał telefonicznie z Merkel. Wkrótce się okaże, czy nadzieje Merkel są uzasadnione. Bo o więcej niż o nadziejach, mówić nie można. Merkel wie, że musi spróbować wszystkiego, ale nie za wszelką cenę. Grexit może być pierwszym krokiem do końca euro. Ale próba jego wyhamowania przy pomocy niewłaściwych środków może mieć ten sam efekt. Tylko jedno jest pewne: Jeśli euro poniesie klęskę, poniesie ją również Merkel. Grexit byłby długim procesem, którego skutków nikt nie jest w stanie przewidzieć. Wiele wypowiedzi z Aten sprawia, że nawet ci, którzy wierzą w dobrą wolę, są bliscy zwątpienia. Ale ona też potrafi grać w pokera. Inscenizacja decydującej rozgrywki często jest w polityce racjonalna. Angela Merkel jest ostatnią, która by tego nie rozumiała. Na długich nocnych posiedzeniach kanclerz sama korzysta z tego mechanizmu".
opr. Róża Romaniec