Niemiecka Lampedusa
17 października 2013Przybyszów z krajów afrykańskich, którzy skrajnie wyczerpani dotarli do Włoch, można dziś spotkać w Berlinie, Hamburgu albo Monachium. Wszyscy domagają się azylu.
Prawie trzydziestu z nich przystąpiło pod Bramą Brandenburską do strajku głodowego. Pięciu trzeba było przewieźć na początku tygodnia do szpitali.
- Mamy za sobą dramatyczną ucieczkę na Lampedusę, ale jeśli Niemcy nie przyznają nam żadnych praw, jesteśmy gotowi tu umrzeć - powiedział reporterowi "Spiegla" przybysz z Konga, który nie chciał ujawnić swojej tożsamości.
Włochy pierwszym przystankiem
Według rozporządzenia Dublin II wnioski o nadanie statusu uchodźcy powinno się składać w pierwszym kraju, do którego się przybyło. W przypadku uciekinierów z krajów afrykańskich, są to Włochy. Zatem w Niemczech przebywają oni nielegalnie. Zgodnie z niemiecką konstytucją nie mają prawa do azylu w RFN.
Od stycznia do września 2013 roku złożono w Niemczech 85.423 wnioski o nadanie statusu uchodźcy. W samym tylko wrześniu: 11.461. Jest to najwyższa liczba od października 1996 roku.
Jeśli chodzi o liczbę złożonych wniosków w stosunku do liczby mieszkańców, Niemcy znalazły się w 2012 roku na 11 miejscu (945 wniosków na milion mieszkańców). Na pierwszych trzech pozycjach są Malta (4980), Szwecja (4625) i Luksemburg (3905).
Uciekinierzy wiedzą, czego chcą
Uciekinierzy, którzy po dotarciu do Lampedusy udali się potem do innych krajów, żądają pozwolenia na pobyt powołując się na koncepcję „prześladowań zbiorowych”. Gwarantuje to tej „specyficznej grupie” ułatwienia w ramach wspólnej procedury azylowej. Ci uciekinierzy uważają siebie za taką właśnie grupę. Twierdzą, że przeżyli wojnę w Libii i interwencję NATO przeciwko Kadafiemu. Poza tym padli ofiarą katastrofalnej sytuacji panującej w obozach uciekinierów we Włoszech.
W Bawarii obowiązują inne przepisy
Strajkujący przy Bramie Brandenburskiej przybyli do Berlina z Bawarii. W czasie postępowania azylowego mogą tam liczyć jedynie na pomoc rzeczową. Wielu z nich to młodzi nieżonaci mężczyźni. Od władz bawarskich otrzymują dodatkowo 137 euro miesięcznie.
Tymczasem przybysze z Lampedusy przebywający w Hamburgu nie mają pozwolenia na pobyt. Korzystają jedynie z darów pieniężnych i rzeczowych, które otrzymują na przykład za pośrednictwem parafii. Na początku października hamburska policja zaczęła ich kontrolować. Zatrzymano wielu z nich pod zarzutem nielegalnego pobytu w Niemczech.
Potem ich zwolniono, ale pod warunkiem zgłoszenia się do władz meldunkowych. Z tego powodu we wtorek (15.10) doszło w Hamburgu do gwałtownych protestów. Senat Hamburga nie zgadza się na przyznanie uciekinierom zbiorowego prawa pobytu i chce ich wydalić z powrotem do Włoch.
Dach nad głową, ale nie dla wszystkich
Uciekinierzy, którzy rozbili namioty w berlińskiej dzielnicy Kreuzberg, mogą w związku ze zbliżającą się zimą liczyć na dach nad głową. Natomiast ci, którzy koczują pod Bramą Brandenburską nie będą mogli liczyć na podobną wielkoduszność władz stolicy, jeśli nie zaprzestaną strajku głodowego.
W Hamburgu przedstawiciele Kościoła opowiedzieli się za zakwaterowaniem uciekinierów w kontenerach mieszkalnych. Tymczasem gazeta „Hamburger Abendblatt” zamieściła na swoich łamach treść notatki służbowej władz miasta, w której ostrzega się przed budową kontenerów mieszkalnych dla uciekinierów, „ponieważ również taka pomoc jest karalna”.
Spośród prawie 300 uciekinierów z Lampedusy blisko 80 znalazło schronienie u pastora Siegharda Wilma w kościele w hamburskiej dzielnicy St.-Pauli.
W sondażu przeprowadzonym na zamówienie programu I telewizji publicznej ARD, 51 procent mieszkańców Niemiec opowiedziało się przeciwko przyjęciu dodatkowych uciekinierów.
dpa, NDR / Iwona D. Metzner
red. odp.: Elżbieta Stasik