Niemieccy ministrowie prowokują USA
30 grudnia 2009Starsi politycy, tak jak Ruprecht Polenz, przewodniczący komisji spraw zagranicznych Bundestagu, zaczynają się bać o "młodych wilków" w gabinecie pani kanclerz – czyli o nowych, młodych ministrów w drugim rządzie Angeli Merkel. "To, że czasami dwie osoby mają różne zdanie, to nic nadzwyczajnego. Skuteczna dyplomacja polega jednak na tym, że nie wolno trudnej sytuacji pogorszać poprzez wprowadzanie ostrego tonu do dyskusji", powiedział Polenz gazecie Kölner Stadt-Anzeiger.
Chodzi o stosunki z USA, a krytyka dotyczy przede wszystkim ministrów spraw zagranicznych, obrony oraz ochrony środowiska - Guido Westerwellego, Karla-Theodora zu Guttenberga i Norberta Röttgena. Każdy z tych trzech, względnie młodych ministrów, w ostatnich tygodniach zaatakował rząd Baracka Obamy.
Globalny klimat psuje klimat bilateralny
Pierwszym, który krytykował Obamę, był Norbert Röttgen. Niemiecki minister środowiska był niezadowolony z wyników szczytu klimatycznego w Kopenhadze. Zarzucił amerykańskiemu prezydentowi, że nie udało mu się załatwić wsparcia do większego zaangażowania na rzecz ochrony klimatu we własnym kraju. Obama był w tym czasie pod ostrzałem republikańskiej opozycji, która jest daleka od prowadzenia międzynarodowej batalii o redukcję emisji CO2. Röttgen nie szczędził słów krytyki: "Chiny nie chciały być rzecznikiem rozmów i USA nie były w stanie", powiedział w rozmowie z tygodnikiem Der Spiegel.
Afganistan wiecznym powodem sporu?
Strategia NATO w Afganistanie już często była powodem krytyki. Ostatnio minister spraw zagranicznych Guido Westerwelle apelował, by Niemcy jak najszybciej wycofali się spod Hindukuszu. Westerwelle chce zaznaczyć swój liberalny polityczny rodowód. Nie ma więc zamiaru wysłać dodatkowych niemieckich oddziałów do Afganistanu, mimo że wie dokładnie, że właśnie tego oczekuje gospodarz Białego Domu. Westerwelle nawet zagroził bojkotem konferencji, która pod koniec stycznia odbędzie się w Londynie, a na której przywódcy państw członkowskich NATO zajmą się sytuacją w Afganistanie. Szef niemieckiej dyplomacji oświadczył, że "jeśli tematem zjazdu będzie tylko i wyłącznie wzmacnianie liczebne oddziałów, a nie pomoc w cywilnej odbudowie kraju, to on zostanie w domu".
Minister obrony, Karl-Theodor zu Guttenberg, ma jeszcze inną taktykę. Proponował, by zamiast wysłać więcej oddziałów do Afganistanu, negocjować z umiarkowanymi przedstawicielami Talibów o przyszłości kraju po wycofaniu się wojsk Paktu Północnoatlantyckiego. Ta propozycja wywołała konsternację w Waszyngtonie.
Kanclerz milczy
Niemieccy eksperci dziwią się, dlaczego kanclerz Merkel praktycznie nie reaguje na komentarze swoich ministrów. Dlaczego nie chce zająć jasnego stanowiska? Wielu spekuluje, że jej powściągliwość wynika z nie najlepszych stosunków z prezydentem Obamą. Choć oboje kilkakrotnie temu zaprzeczali, to niemieccy dziennikarze nadal piszą o braku "chemii" w relacjach Merkel z Obamą.
hg/dpa/AFPD/Friedel Taube
red. odp.: Marcin Antosiewicz / du