Niemieccy ekolodzy: rewolucja energetyczna jeszcze się nie dokonała
9 marca 2013- Jest hipokryzją mówienie o rezygnacji z energii atomowej, kiedy jednocześnie na cały świat wysyłane jest paliwo jądrowe – uważa Robin Wood, jedna z licznych, aktywnych w Niemczech ekologicznych organizacji pozarządowych. Mimo niemieckiego przełomu w polityce energetycznej ekolobbyści walczą nadal. – O odejściu od energii atomowej będzie można mówić dopiero po pożegnaniu się ze wszystkimi rodzajami technologii jądrowych. Tylko wówczas będziemy wiarygodni – argumentują ekolodzy.
Skazani na współpracę
Miejscem jednej z demonstracji, organizowanej w rocznicę katastrofy w Fukushimie będzie Gronau w Westfalii, tuż przy niemiecko-holenderskiej granicy. Istniejące tam zakłady wzbogacania uranu produkują rocznie 4,5 tys. ton paliwa dla elektrowni jądrowych w Niemczech i na świecie. Zakłady w Gronau należą do spółki URENCO powołanej do życia na podstawie tzw. Traktatu z Almelo, umowy zawartej w 1970 roku między Niemcami, Wielką Brytanią i Holandią. Spółka URENCO, do której należą też zakłady w Almelo (Holandia), Capenhurst (Wielka Brytania) i od kilku lat w Eunice (Nowy Meksyk, USA), zaopatruje w paliwo jedną trzecią elektrowni atomowych na świecie. Odbiorcą jest również Tepco, operator elektrowni w Fukushimie. Podjęta przez rząd Angeli Merkel po katastrofie w Fukushimie decyzja o wyłączeniu do 2022 roku niemieckich elektrowni atomowych, o traktacie z Almelo nie mówi.
- Już tylko te związki wskazują, że na energię atomową trzeba patrzeć w globalnym kontekście – mówi Udo Buchholz z BBU, federalnego stowarzyszenia inicjatyw obywatelskich na rzecz ochrony środowiska.
Na demonstracji w Gronau będą Holendrzy, Francuzi, Belgowie, także aktywiści z Rosji. Właśnie do Rosji, do Nowouralska wysyłane były transporty atomowych odpadów - zubożonego uranu z Gronau. Częściowo pod gołym niebem leży tam dziś ponad 27 tys. ton tych odpadów, szacują ekolodzy. Dopiero w 2009 roku pod naciskiem międzynarodowych protestów transporty zostały wstrzymane. Międzynarodowe protesty były możliwe dzięki ścisłym kontaktom niemieckich i rosyjskich ekologów, ciągłej wymianie informacji idącej później w świat. – Jesteśmy skazani na współpracę. Kontakty międzynarodowe są dla nas nadzwyczaj ważne – podkreśla Udo Buchholz.
Sieć kontaktów
Także w Westfalii, w Monastyrze (Münster), spotkali się w lutym ub. roku aktywiści z całej Europy. Na międzynarodowej konferencji antyuranowej rozmawiali o energii atomowej i przede wszystkim o uranie, całym cyklu produkcyjnym paliwa jądrowego, od wydobycia rud uranu po składowanie odpadów. Przyjechała też grupka z Polski, z jeleniogórskiego koła partii Zieloni 2004. Właśnie Kotlina Jeleniogórska jest jednym z obszarów, które obejmuje inwentaryzacja złóż rud uranu przewidziana w programie „Polityki energetycznej Polski do końca 2030 roku”. Rudy uranu wydobywali już tam Niemcy, po II wojnie światowej Rosjanie. Kowary, Radoniów, Wojcieszyce, Kopaniec, nieistniejąca już Miedzianka; całe Góry i Pogórze Izerskie pełne są jeszcze hałd i starych sztolni. Gminy są ubogie. Na wiadomość o planach poszukiwania uranu część mieszkańców ucieszyła się, że może przyjdą inwestorzy, część jednak postawiła na turystykę i boi się przyszłości. Uran nie wywołuje pozytywnych skojarzeń. Powstaje społeczny komitet „Nie dla kopalni uranu w Sudetach”, aktywiści przede wszystkim edukują się.
Jesienią 2011 w galerii artystycznej byłego kościoła ewangelickiego w Kromnowie mieszkańcy i lokalni politycy oglądają na ekranie zdjęcia z kopalni uranu w Australii, Czechach, Nowym Meksyku. Prezentację prowadzi Peter Diehl, niemiecki dziaöacz międzynarodowej organizacji Wise Uranium. – Znaleźliśmy go przez internet i zaprosiliśmy. Bo uważamy, że jeżeli chcemy ugryźć ten temat, musimy go najpierw poznać – mówi Katarzyna Andrzejewska z komitetu „Nie dla kopalni uranu w Sudetach”, radna gminy Stara Kamienica.
Prezentacja pojawia się w sudeckich gminnych świetlicach jeszcze wielokrotnie. Oglądają ją też uczestnicy konferencji w Monastyrze (Münster), gdzie są także jeleniogórscy Zieloni – Pojechaliśmy na tę konferencję, bo w Niemczech ludzie są aktywni, bardzo się angażują. Zależy nam, żeby Góry Izerskie nie zostały zdemolowane, więc szukaliśmy informacji i pomocy – mówi Rafał Farbisz, już były członek jeloniogórskich Zielonych; były, bo koło rozpadło się, „pożarła nas codzienność”, jak stwierdza Farbisz. Zostały jednak osobiste kontakty i próby nawiązania kolejnych. Do Jeleniej Góry przyjeżdżają na rekonesans i rozmowy aktywiści ze stowarzyszenia antyatomowego z Greifswaldu. Kontaktów z polskimi kolegami szukają po Münster niemieccy Lekarze Przeciw Energii Atomowej. Polacy są gośćmi kolejnych spotkań w Niemczech, m.in. jesiennej konferencji antyatomowej w Berlinie. Niemieccy ekolodzy podpisują w internecie petycje do polskiego rządu domagając się zaniechania planów poszukiwania uranu. Osobnymi drogami wpływają do polskiego rządu petycje i protesty przeciw planom budowy elektrowni atomowych. Jeszcze opornie, krok po kroku powstaje sieć kontaktów. Tym, co łączy, jest wspólny, postrzegany jako problem mianownik - uran i energia atomowa; i wspólny cel – odejście od energii atomowej.
Działaj lokalnie, myśl globalnie
Ministerstwo Środowiska w Warszawie potwierdza na pytanie Deutsche Welle wydanie koncesji na „poszukiwanie złoża polimetalicznego z uranem” w obszarze Radoniów. Na trzy lata udzieliło jej w maju 2012 spółce European Resources Polska. Kontynuowane będzie też m.in. rozpoznawanie zasobów uranu na terenie Polski prowadzone w ramach „Polityki energetycznej Polski do 2030 roku”. Sudeccy aktywiści dalej drżą o swoją małą ojczyznę i działają. Raz po raz zerkają przy tym w stronę zachodnich sąsiadów. Czy niemieccy aktywiści chcą, czy nie, trwający od kilku dziesięcioleci ruch antyatomowy, polityczny sukces niemieckich Zielonych stały się wzorem dla całej Europy. Zarazem brzemieniem, bo trudno mówić o modelowym wzorcu, jeżeli ciągle jeszcze jest tyle luk, jak choćby URENCO i nierozwiązana kwestia składowania odpadów.
Dlatego aktywiści z Gronau będą dalej głośni. Zaczęli lokalnie, ponad trzydzieści lat temu, po drodze nauczyli się patrzenia dalej niż czubek własnego nosa, dziś rozumieją się jako część globalnego ruchu antyatomowego. „Działaj lokalnie, myśl globalnie”, to popularne dzisiaj hasło, autorstwa Amerykanina Davida Browera, współzałożyciela jednej z pierwszych międzynarodowych organizacji ochrony środowiska – „Friends of the Earth” - przyświeca działalności aktywistów na całym globie. Także społecznicy sudeccy są przekonani, że ich troska sięga znacznie dalej, niż tylko granic ich wiosek.
Elżbieta Stasik
red. odp.: Małgorzata Matzke
Artykuł jest fragmentem publikacji przygotowywanej przy wsparciu Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej.