Niemcy: Referendum podzieliło turecką społeczność
18 kwietnia 2017Na ulicy Keupstraße w dzielnicy Mülheim w Kolonii, gdzie znajduje się największe skupisko tureckich sklepów i lokali w tym mieście, panował w Wielkanocną Niedzielę całkowity spokój. W otwartych bistrach grały telewizory przekazując na bieżąco przebieg referendum w Turcji. Przed kawiarniami gromadziła się turecka młodzież. Kobiety kupowały, jak co dzień, turecki chleb. Daremnie było tego dnia oczekiwać głośnych protestów lub wyrazów radości.
Stambuł zbyt daleko
Podobnie wyglądała sytuacja na ulicy Venloerstraße w dzielnicy Ehrenfeld, w drugim co do wielkości tureckim skupisku w Kolonii. Stambuł i tureckie referendum wydawało się być bardzo daleko, chociaż wielu żyjących w Kolonii Turków wzięło udział w głosowaniu.
Powściągliwe reakcje można byłoby różnie tłumaczyć, ale główną przyczyną był przypuszczalnie strach, bo tylko nieliczni rozmówcy gotowi byli wypowiedzieć się oficjalnie na temat referendum. Zapytany młody Turek oświadczył, że „żyje w Niemczech od 17 lat, posiada niemiecki paszport i z referendum w Turcji nie ma nic wspólnego”. Młoda dziewczyna odmówiła wręcz odpowiedzi, nie chciała ryzykować, ponieważ już wkrótce ma zostać urzędniczką państwową. Ci, którzy decydowali się na szczerą odpowiedź, chcieli przeważnie pozostać anonimowi, tak jak pewien klient w jednym z tureckich lokali, który od 27 lat mieszka w Niemczech. Nie uczestniczył on w głosowaniu, gdyż posiada niemiecki paszport, ale jego rodzina w Turcji jest zadowolona z obecnego rządu. Jego zdaniem „Erdogan wiele zmienił na korzyść, szczególnie, jeśli chodzi o pomoc socjalną”.
„Napięcia ustaną”
Na poparcie swych słów mężczyzna przytoczył przykład niepełnosprawnego chłopca, który dzięki pomocy Erdogana otrzymał wózek inwalidzki oraz smartfona, o czym szeroko informowała turecka telewizja publiczna. Podkreślał też, że ma nadzieję, że dojdzie znowu do pojednania między Niemcami i Turcją, gdyż w jego opinii „ton Erdogana stał się bardziej pojednawczy”.
Resit, inny gość w lokalu przy Venloerstrasse był zdania, że stosunki niemiecko-tureckie znajdują się na drodze do normalizacji, a „obecne napięcia mają tylko charakter przejściowy”. Natomiast właściciel lokalu Hidayet, który nie wziął udziału w głosowaniu, opowiedział się za nowym systemem prezydenckim w Turcji. W jego opinii niemieccy politycy mają często uprzedzenia wobec Erdogana, który przecież „został wybrany większością głosów i wcale nie jest dyktatorem”.
„Wielu nie ma pojęcia, na co głosują”
Młoda para Ersan i Rabia z Hesji była zdania, że „wielu Turków nie miało w ogóle pojęcia, na co głosują”. Rabię irytował bezkrytyczny stosunek wielu Turków do mediów. „Oglądają oni wiadomości, które są w większości kontrolowane przez rząd” – stwierdziła Rabia wskazując, że coraz trudniej jest wyrobić sobie własne zdanie. W jej opinii „język tureckiej telewizji skłania się do manipulacji, czego przykładem jest chociażby stwierdzenie, że Turcja wygrała”.
Obawy Ersana i Rabii przed tym, co może jeszcze nastąpić, są wielkie. Głównie obawiają się postępującego w Turcji ograniczenia wolności słowa i praw człowieka. Ich zdaniem „pociąg zmierzający w kierunku demokracji wykoleił się”. Turecka para z dużym niepokojem obserwuje też ścisłą współpracę Turcji z Rosją. Jednocześnie przyznała ona, że na początku odnosiła się z sympatią do Erdogana i jego proeuropejskiego kursu oraz licznych reform. Jej stosunek zmienił się radykalnie po działaniach ws. afery korupcyjnej w 2013 roku.
Turcy podzieleni
Mimo, że Erdogan nie przejął wówczas odpowiedzialności, zachwyt dla niego nie zmalał nawet o jotę. „Ludzi robią wrażenie jakby byli zaczarowani, można im tak szybko zaimponować – krytykuje Ersan mocno się temu dziwiąc, bo w „Niemczech nikt nie wiwatuje z powodu każdej nowej ulicy, przecież należy to do rządowych obowiązków”. Mocno niepokoiła go również retoryka wyborcza, gdyż „wielu Turków powtarza teraz, że są wreszcie wolni, jakby wcześniej nie byli”. Zdaniem Ersana problem Turcji polega na tym, że nie posiada ona klasy średniej, a niewykształcone warstwy społeczne oraz zamożne elity głosują tendencyjnie na konserwatywno-islamistyczną partię rządzącą AKP.
Tureckie środowisko w Niemczech jest podzielone i po części przepaść dzieli też rodziny. Na potwierdzenie tego Rabia przytoczyła przykład matki, która zagroziła dziecku, że jeśli nie zagłosuje za zmianą konstytucji, to się go wyrzeknie. Podobną sytuację przeżywa Rabia we własnej rodzinie, „gdzie ojciec jest zachwycony Erdoganem i postrzega go jak wybawcę”. Ponieważ sama jest innego zdania, tematu tego w rodzinie się nie porusza. Nawet przyjaciółki, które popierają partię rządową AKP, zerwały z nią kontakty.
Młoda para Tuków z Hesji jest przekonana, że w społeczności tureckiej w Niemczech dojdzie do nasilenia napięć. Jednocześnie oboje zapewniają, że tak długo jak Erdogan pozostanie u władzy, nie wybiorą się do Turcji.
Höppner Stephanie / Alexandra Jarecka