Niemcy. Propalestyńskie protesty na uniwersytetach
9 maja 2024Również na niemieckich uniwersytetach powtarzają się protesty propalestyńskich grup. Niektóre z nich próbują zajmować pomieszczenia lub place na kampusach uniwersyteckich. Takie akcje miały miejsce m.in. w Berlinie, Bremie i Lipsku.
Zarówno na uczelniach, jak i w polityce toczy się debata, czy takie akcje protestacyjne są legalne. Pojawia się również pytanie, czy chodzi tu o wyrażanie opinii, czy antysemityzm.
Kwestia tolerancji
Wyraźna krytyka nadeszła ze strony Związku Szkół Wyższych. Uniwersytety są miejscem zróżnicowanej debaty intelektualnej, ale „nie miejscem gwałtownych protestów, które wymykają się spod kontroli” – wyjaśnił przewodniczący stowarzyszenia Lambert T. Koch. Odniósł się przy tym do protestów na berlińskich uniwersytetach. We wtorek (7.5.2024) około 150 aktywistów próbowało zająć dziedziniec i rozbić namioty na Wolnym Uniwersytecie Berlińskim. Władze uczelni wezwały policję.
Granice między uzasadnioną krytyką Izraela a antysemityzmem i poparciem dla terrorystycznej organizacji Hamas są raz po raz w przerażający sposób zacierane – dodał Koch. – Kto głosi nietolerancję, nie powinien oczekiwać tolerancji.
Prawo do pokojowego protestu
Swoje poparcie dla protestów wyraziło z kolei wielu wykładowców berlińskich uniwersytetów. „Niezależnie od tego, czy zgadzamy się z konkretnymi żądaniami protestujących, stajemy po stronie naszych studentów i bronimy ich prawa do pokojowych protestów, które obejmuje również okupację terenów uniwersyteckich” – napisało w otwartym liście około 100 wykładowców.
Tłumaczą oni, że głębokie zaniepokojenie protestujących wiąże się z działaniami Izraela w Strefie Gazy i sytuacją humanitarną na terytorium palestyńskim. W oświadczeniu nie wspomina się jednak o terrorze Hamasu wobec Izraela. Wykładowcy wzywają kierownictwo berlińskich uniwersytetów do powstrzymania się od „akcji policyjnych przeciwko własnym studentom”.
Podżeganie do przemocy
Tymczasem władze Wolnego Uniwersytetu Berlińskiego bronią swoich działań. Podczas protestów padały antysemickie, dyskryminujące hasła i podżegano do przemocy – wyjaśnił rzecznik uczelni. – Nie możemy tego akceptować, również ze względu na bezpieczeństwo i ochronę członków uniwersytetu – dodał. Zapewnił jednocześnie, że władze uczelni traktują poważnie także krytyczne głosy.
Niemiecka minister edukacji Bettina Stark-Watzinger ostro skrytykowała list popierający protestujących. „To oświadczenie wykładowców berlińskich uniwersytetów wprawia mnie w konsternację” – powiedziała polityk FDP dziennikowi „Bild”. Stwierdziła, że zamiast zająć wyraźne stanowisko przeciwko nienawiści do Izraela i Żydów, robi się z okupantów uniwersytetów ofiary i trywializuje przemoc. „Fakt, że chodzi tu o nauczycieli, to nowa jakość. Szczególnie oni muszą stać na gruncie ustawy zasadniczej” – dodała minister.
Już kilka dni temu Stark-Watzinger ostrzegała, że protesty mogą rozwinąć się w podobny sposób, jak te w USA, a tendencje antysemickie mogą stać się bardziej widoczne.
Cios dla nauki
Protesty skrytykował także burmistrz Berlina Kai Wegner. Berlińskie uniwersytety są i pozostaną miejscami wiedzy, krytycznego dyskursu i otwartej wymiany, nie ma jednak zrozumienia dla „autorów tego pamfletu” – powiedział polityk CDU, odnosząc się do oświadczenia wykładowców.
Wiceprzewodnicząca klubu poselskiego chadeków w Bundestagu Andrea Lindholz nazwała list berlińskich wykładowców „punktem krytycznym niemieckiej nauki”. Przyznała, że nie darzy zrozumieniem „profesorów i wykładowców broniących tłumu antysemitów i nienawidzących Izraela” – powiedziała dziennikowi „Bild”.
Przewodniczący Centralnej Rady Żydów w Niemczech Josef Schuster wyraził swoje rozczarowanie postawą sygnatariuszy listu. Aktywiści są „mniej zainteresowani cierpieniem ludzi w Gazie, ale kierują się nienawiścią do Izraela i Żydów” – powiedział. Dodał, że szczególnie od wykładowców uniwersyteckich oczekuje „że przynajmniej wyraźnie to powiedzą, jeśli już popierają taką formę protestu”.
„Mniej przestrzeni dla wolności słowa”
Ambasador Autonomii Palestyńskiej w Niemczech Laith Arafeh odrzucił krytykę propalestyńskich protestów. Zakres wolności słowa i wolności akademickiej w odniesieniu do Izraela i wojny w Strefie Gazy stale się kurczy – powiedział agencji prasowej DPA. – Potępiamy wszelkie formy fanatyzmu, łącznie z antysemityzmem. Potępiamy również systematyczne wykorzystywanie fałszywych oskarżeń o antysemityzm przeciwko wszystkim głosom wzywającym do zakończenia wojny – zaznaczył.
Wojna w Strefie Gazy została wywołana przez atak na Izrael przeprowadzony 7 października ubiegłego roku przez radykalne islamskie ugrupowanie Hamas. Według izraelskich danych zginęło około 1200 osób, a około 250 zostało porwanych przez terrorystów. Według kontrolowanego przez Hamas w Strefie Gazy ministerstwa zdrowia w odwetowych izraelskich atakach w Gazie zginęło ponad 34,8 tys. osób. Izrael jest coraz bardziej krytykowany za surowość swoich działań wojennych.
(DPA, AFP/dom)
Chcesz skomentować nasze artykuły? Dołącz do nas na facebooku! >>