Niemcy o Władysławie Bartoszewskim: „Był dla nas darem”
19 lutego 2022Kiedy pytamy o Władysława Bartoszewskiego, nasi niemieccy rozmówcy są wdzięczni, że mogą się podzielić wspomnieniami. – Nie mogę o nim zapomnieć – mówi były prezydent Niemiec Joachim Gauck w rozmowie z DW. Przyznaje, że odczuwa „podziw i wdzięczność, że taka osoba istniała”. – To był dar dla nas, Niemców, dla Polaków, ale i dla Europy, dla kultury człowieczeństwa – podkreśla.
Gauck, ewangelicki pastor i działacz antykomunistycznej opozycji w byłej NRD, osobiście poznał Bartoszewskiego dopiero po upadku „żelaznej kurtyny”. Wcześniej znał Bartoszewskiego, który w latach 80. zapraszany był jako profesor wizytujący na uniwersytety w zachodnich Niemczech (m.in. do Monachium), tylko z jego tekstów. W 1986 roku Bartoszewski otrzymał Pokojową Nagrodę Niemieckich Księgarzy, jedno z najbardziej prestiżowych wyróżnień w Niemczech. – Już wtedy wiedziałem, że jest on bardzo ważny dla polsko-niemieckiego zbliżenia, zrozumienia i w końcu przyjaźni. To postać, bez której nie wyobrażamy sobie powojennych relacji polsko-niemieckich – podkreśla były prezydent.
Joachim Gauck: „My, Niemcy, musimy być mu wdzięczni”
Joachim Gauck przypomina, że Bartoszewski – więzień obozu Auschwitz – doznał od Niemców wiele zła. – W jednym z wywiadów przyznał, że gdyby mu ktoś 60 lat temu, gdy stał skulony na placu apelowym KL Auschwitz, powiedział, że będzie miał przyjaciół Niemców, obywateli demokratycznego i zaprzyjaźnionego kraju, to powiedziałby, że to wariat. Dla mnie jest on symbolem ludzkiej zdolności do doświadczania gorzkiej niesprawiedliwości, a mimo to wyzbycia się nienawiści – mówi Gauck. Dodaje, że dla wielu Bartoszewski może być wzorem – z tą „cudowną mieszanką siły wiary i ludzkiej przyzwoitości, a do tego humoru”.
W maju 2012 roku Joachim Gauck, świeżo upieczony prezydent Niemiec, uhonorował Bartoszewskiego z okazji jego 90. urodzin uroczystą kolacją w pałacu prezydenckim. – Dla mnie ważne było, aby jeszcze raz zwrócić uwagę niemieckiej opinii publicznej na tego człowieka z jego ogromną mądrością i siłą – wspomina Gauck. – Istniała między nami silna wewnętrzna więź, o której nie musieliśmy mówić – nasze głębokie umiłowanie wolności. Tego wielu ludzi, także w Europie Zachodniej, nie czuje, bo tak naprawdę nigdy nie tracili wolności albo tylko rzadko – przyznaje były enerdowski dysydent.
Joachim Gauck podkreśla, że Bartoszewski był konserwatywnym katolickim chrześcijaninem, ale „jednocześnie Europejczykiem i nie potrzebował obrazów wroga”. – Całym sercem kochał Polaków i całym sercem kochał Europę – mówi były prezydent Niemiec. Dodaje, że „poprzez swoje otwarcie na świat, wierność wierze, tożsamości narodowej, a jednocześnie europejskiej solidarności i przyjaźni” Władysław Bartoszewski może być przykładem dla konserwatywnych polityków w dzisiejszej Polsce. I nie tylko. – Widzimy w całej Europie, a właściwie w wielu częściach świata, że istnieje coś w rodzaju nowej pokusy myślenia nacjonalistycznego.
Dla Joachima Gaucka Bartoszewski jest jednym z tych, którym Niemcy muszą być zawsze wdzięczni. – Mimo, że doświadczyli niesprawiedliwości, nie odwrócili się, nie stali się wrogami, nie znienawidzili – mówi.
Podkreśla też, że Władysław Bartoszewski służył Polsce, pełniąc odpowiedzialne stanowiska. Był między innymi ambasadorem, ministrem spraw zagranicznych, a od 2007 roku pełnomocnikiem rządu ds. dialogu międzynarodowego, w tym koordynatorem współpracy polsko-niemieckiej.
Gesine Schwan: „Bartoszewski był jak wybawienie”
Po niemieckiej stronie relacje między Polską a Niemcami koordynowała w latach 2004-2009 Gesine Schwan.
– Poznałam Władysława Bartoszewskiego jeszcze, gdy był w Monachium – wspomina prof. Schwan. – Pamiętam pewne zabawne, choć typowe dla niego sytuacje. Kiedyś, było to przed 1989 rokiem, spotkałam go przypadkowo na stacji metra w Monachium. Przywitaliśmy się, a on natychmiast na stacji zaczął wygłaszać mi wykład. Już nie pamiętam dokładnie, o czym… Miał zawsze dużo do powiedzenia i wydawało się, że nigdy nie brakuje mu tchu, gdy mówił. Mówił szybko, ale wszystko było zrozumiałe, choć czasem trzeba się było postarać, by wychwycić ironię.
Krótko po tym, jak została koordynatorką niemieckiego MSZ ds. współpracy przygranicznej i międzyspołecznej z Polską, w Warszawie rządził PiS. W rozmowach na temat stworzenia Polsko-Niemieckiej Fundacji na rzecz Nauki jej partnerem po stronie polskiej był Mariusz Muszyński, obecnie wiceprezes Trybunału Konstytucyjnego. – Choć sama działałam z pozycji krytycznej wobec Niemiec, to nic nie można było zrobić – mówi Gesine Schwan.
Gdy w 2007 roku Muszyńskiego po zmianie rządu zastąpił Bartoszewski, „było to jak wybawienie”. – Współpraca i powołanie Fundacji ruszyły z miejsca – wspomina była koordynatorka.
Były jednak i trudne momenty, a do nich należały m.in. starcia z ówczesną szefową Związku Wypędzonych, Eriką Steinbach. Bartoszewski nie chciał, by kontrowersyjna chadeczka weszła do rady fundacji „Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie. – Nigdy nie było między nami sporu, jeżeli chodzi o fundację Związku Wypędzonych i Erikę Steinbach, która miała poglądy nacjonalistyczne – przyznaje Schwan.
Podkreśla, że Bartoszewski nigdy „nie sprzedawał polskich interesów”. – Był patriotą, nie tylko jeżeli chodzi o historię, ale i polskie interesy – mówi, dodając, że kierowały nim takie wartości, jak pokój i porozumienie. – Nie zależało mu na tym, by drugą stronę upokorzyć albo pokonać, ale by konstruktywnie, mając na uwadze interesy własnego kraju, budować mosty, wypracować wspólne stanowiska. To świadczy o tym, jaki był wspaniałomyślny, bo przecież sam tyle od Niemców wycierpiał. Tak też wyobrażał sobie swą ojczyznę, Polskę – jako kraj wspaniałomyślny, a nie ograniczony, który wszystko rozlicza – uważa Gesine Schwan.
Cornelia Pieper: „autorytet moralny”
O wielkiej serdeczności Bartoszewskiego mówi także Cornelia Pieper, obecnie konsul generalna RFN w Gdańsku, a w latach 2009-2013 następczyni Gesine Schwan na stanowisku koordynatorki stosunków polsko-niemieckich. Przypomina sobie, że kiedy objęła to stanowisko, a w Berlinie przebywał akurat Władysław Bartoszewski, spontanicznie do niej zajrzał. Po wizycie odprowadziła go do wyjścia, a on szarmancko wziął ją pod rękę. – Dobrze się rozumieliśmy przez te wszystkie lata – mówi.
Dla Cornelii Pieper był jeszcze czymś więcej – autorytetem moralnym i wzorem do naśladowania. – I szczególnie teraz, kiedy mamy konflikt ukraińsko-rosyjski, potrzebujemy znowu takich silnych osobowości, które mogą czerpać ze swojego doświadczenia życiowego i zawodowego – mówi Pieper.
Pierwszym krokiem Bartoszewskiego i Pieper była wymiana urzędników na najwyższym szczeblu – tak jak od lat robiły to Niemcy i Francja. Bartoszewski był zaangażowany w sprawę upamiętnienia polskich ofiar Trzeciej Rzeszy w Berlinie. Jesienią 2020 roku niemiecki Bundestag wezwał rząd Niemiec do utworzenia w eksponowanym miejscu w Berlinie „miejsca pamięci i spotkań” poświęconego polskim ofiarom wojny. Z jego inicjatywy powstała też m.in. Fundacja Auschwitz-Birkenau, która zapewnia finansowanie długofalowego globalnego programu konserwacji Miejsca Pamięci Auschwitz-Birkenau.
Dobra współpraca przyniosła owoce. Dzisiaj, kiedy na poziomie rządów relacje polsko-niemieckie nie są najlepsze, Cornelia Pieper jest przekonana, że na poziomie społeczeństwa są dalej bardzo dobre. Mówi o partnerstwach miast, współpracy naukowej między uniwersytetami, ale i stowarzyszeniach, instytucjach kulturalnych i wielu zaangażowanych ludziach po obu stronach granicy. – Rządy przychodzą i odchodzą, ale przyjaźń polsko-niemiecka trwa tak długo, jak długo ludzie trwają przy sobie, odnajdują się nawzajem, współpracują ze sobą i razem się śmieją – mówi Cornelia Pieper.
Wolfgang Templin: „Budował mosty po obu stronach”
A śmiać można się było też na spotkaniach z Bartoszewskim, który uchodził za trafnego obserwatora i autora dowcipnych wypowiedzi.
Wolfgang Templin, działacz opozycji demokratycznej w NRD i publicysta, a w latach 2010-2013 kierownik warszawskiego biura Fundacji Heinricha Boella, wspomina, że w tej ostatniej funkcji złożył Bartoszewskiemu wizytę. – Był ciepły dzień, okna otwarte. Siedzieliśmy naprzeciwko siebie przy stole, w dosyć dużej odległości. Ja mówiłem po polsku, a on po niemiecku. Zauważyłem, że trochę niedosłyszy, więc zacząłem mówić głośniej. On pomyślał, że pewnie ja niedosłyszę i też mówił głośniej. W końcu prawie krzyczeliśmy do siebie, każdy z nas w innym języku, choć rozmowa była bardzo przyjazna – śmieje się Templin.
Władysława Bartoszewskiego poznał, kiedy ten przebywał na zachodnioniemieckich uniwersytetach, ale tylko z prasy, którą udało się zdobyć dysydentom. Pierwsze osobiste kontakty miały z Bartoszewskim miejsce w latach 90., a wszystkie spotkania – jak mówi Templin – miały na niego wielki wpływ.
Podczas jednego z nich – w 2004 roku – kiedy przez Ukrainę przetaczała się pomarańczowa rewolucja, Bartoszewski i Templin uczestniczyli w debacie na temat przyszłości Ukrainy. Byli na niej też inni uczestnicy z Polski i Ukrainy. – Powiedział do nas: „Dorastaliście bardzo różnie, ale waszym wspólnym zadaniem jest wspieranie tego, nad czym sami pracowaliście. Z sukcesami w NRD i w Polsce. A teraz przyszła kolej na Ukrainę. I tylko wtedy, gdy będziecie trzymać się razem i wspierać Ukrainę, będzie ona miała szansę – wspomina Wolfgang Templin. – Te słowa są dziś bardzo aktualne – dodaje.
Dla byłego enerdowskiego dysydenta ważne jest to, że Bartoszewskiemu udało się zbudować mosty. – On budował je po obu stronach – i w Polsce, i w Niemczech – mówi.
„Pod prąd – Pamięć – Pojednanie”
Wolfgang Templin jest jednym z inicjatorów wystawy upamiętniającej Władysława Bartoszewskiego. Od 2018 roku ekspozycja „Bartoszewski 1922-2015. Pod prąd – Pamięć – Pojednanie” wędruje po Niemczech. – Przez cztery lata odwiedziła 24 miasta w prawie całym kraju. Teraz pokazywana jest w Polsce, ale jesienią tego roku ponownie zawita do Niemiec – mówi kurator wystawy Marcin Barcz, wieloletni asystent Władysława Bartoszewskiego. – Powstaje także mniejsza wersja tej wystawy – dodaje.
Jak mówi, wystawa pokazywana w Niemczech uświadomiła mu, jak wielu znajomych i przyjaciół miał w Niemczech Władysław Bartoszewski. W niektórych miejscach na otwarcie przyszło nawet 300 osób. Dzięki zaangażowaniu nauczycieli przychodzą też młodzi ludzie. – Pewien uczeń powiedział mi, że wystawa otworzyła mu oczy na historię z innego punktu widzenia – mówi Barcz.
Podczas spotkań w Niemczech i on lepiej poznaje zmarłego w 2015 roku Bartoszewskiego. Na wystawę w Berlinie przyszła młoda kobieta, która powiedziała, że Władysław Bartoszewski podczas wojny uratował jej dziadka – matematyka ze Lwowa, Edwarda Szpilrajna. W ramach Rady Pomocy Żydom wystawił mu fałszywe dokumenty. Szpilrajn przeżył wojnę, a jego wnuczka mieszka w Berlinie. Być może nie byłoby jej na świecie, gdyby nie Bartoszewski.