Niemcy na rzecz wolności mediów w Turcji
15 listopada 2016„Jestem dawnym pracownikiem tego dziennika i żeby was wesprzeć moralnie przyniosłem kwiaty“ – powiedział mężczyzna i w milczeniu rozdał goździki, po czym odszedł.
W siedzibie gazety „Cumhuriyet“ w stambulskiej dzielnicy Şişli wrze jak w ulu. Jest 2 listopada, trzeci dzień od aresztowania 13 dziennikarzy i kierowników naszych redakcji.
Robimy wszystko, żeby zachować całkowity spokój. Musimy wydawać gazetę. Nie mamy innego wyboru jak wypełnianie naszych obowiązków zawodowych. „Cumhuriyet" jest przecież dziennikiem i tu w redakcji pracują dziennikarze.
Co się wydarzyło?
Wszystko zaczęło się rankiem 31 października 2016 roku. Wtedy zadzwonił nasz naczelny Murat Sabuncu. Była siódma rano, kiedy powiedział: „Aresztują mnie”. I aresztowali.
W tym samym czasie zabrano z domów naszych kolegów dziennikarzy i kierowników działów Aydına Engina, Hikmeta Çetinkaya, Hakana Karę, Güraya Özę, Bülenta Utku, Mustafę Kemala Güngöra, Bülenta Yenera i Günseli Özaltaya. Kadri Gürsel, Musa Kart i Önder Çelik sami poszli na komisariat i oczywiście zostali zatrzymani.
Poza tym przeszukano mieszkanie prezesa Fundacji Cumhuriyet Orhana Erinça. Aż w końcu w ub. piątek aresztowano na lotnisku naszego wydawcę Akına Atalaya, który wrócił z podróży służbowej do Niemiec.
Gazeta z 93-letnimi tradycjami
Wszyscy pracownicy natychmiast zebrali się w naszym „domu“. Już z pierwszej wymiany zdań wywnioskowaliśmy, że operacja wymierzona w nasz dziennik nikogo nie zaskoczyła. Jak wszystkich opozycjonistów także i nas z „Cumhuriyetu” chciano zmusić do milczenia. A przecież nie jest to opozycyjna gazeta, przekazuje tylko „informacje”. Lecz polityczny klimat stanu wyjątkowego stał się bardziej surowy.
Zarzuty pod adresem „Cumhuriyet"
Powodem aresztowania naszych przyjaciół było: członkostwo w organizacji Gulena i PKK (Partii Pracującach Kurdystanu) i dopuszczanie się przestępstw w ich imieniu.
Prawdą jest, że „Cumhuriyet“ jest jedną z nielicznych gazet, która ciągle wskazywała na zagrożenie infiltracji policji i instytucji wymiaru sprawiedliwości przez organizację Gulena w celu przejęcie kontroli nad krajem i przeobrażenia Turcji w państwo islamskie.
„Cumhuriyet" jest ponadto jednym z niewielu dzienników, który staje w obronie Kurdów, a jednocześnie ciągle krytykuje poczynania Partii Pracujących Kurdystanu (PKK) i występuje przeciwko każdej formie terroru. Lecz teraz wszystko to stało się nieważne, a cała wina spadła na „Cumhuriyet".
Oskarżony prokurator
Lecz prawda ma to do siebie, że zawsze wychodzi na jaw. Tak było, kiedy jeden z dziennikarzy odkrył, że prokurator, który prowadził dochodzenie ws. naszego dziennika, sam był oskarżonym w jednym z procesów Gulena.
Sam fakt, że oskarżony za członkostwo w organizacji Gulena prokurator prowadzi śledztwo, właściwie powinno doprowadzić do zamknięcia postępowania przeciwko naszej gazecie. Ale minister sprawiedliwości nazwał to tylko lapidarnie „pomyłką”. Nie mówiąc o tym, że ministerstwu nie przyszło na myśl, żeby tego prokuratora odsunąć od sprawy.
Tylko jednego nam brakuje
Naszym celem jest dobre dziennikarstwo, a siły do naszej pracy dodaje nam wsparcie, jakiego doświadczamy na co dzień.
Chcemy tylko jednego: wolności prasy. Aby w spokoju wykonywać naszą pracę, musimy pozostać tylko dziennikarzami. Musimy być głosem tych, którzy go nie mają i musimy informować o faktach, musimy o tym pisać, musimy je zapisywać.
Nasza praca jest trudna, pracujemy pod dużą presją, poważne są też zagrożenia. Ale nic nas od tego nie powstrzyma. Wiadomość od naszego naczelnego Murata Sabuncu przesłana nam z więzienia, która wywołała łzy, jest właściwie zasadą, której trzymamy się pracując w „Cumhuriyet”: „Ugniemy się tylko przed naszym narodem i naszymi czytelnikami”.
Zespół redakcyjny dziennika „Cumhuriyet”
Tłum. Barbara Cöllen