1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niemcy i Francja. Problemy przed inauguracją Trumpa

Andreas Becker
6 stycznia 2025

Niemcy i Francja nie będą miały stabilnego rządu, gdy Donald Trump obejmie urząd prezydenta. Oba kraje borykają się ponadto z dużymi problemami w polityce gospodarczej i finansowej.

https://p.dw.com/p/4oqAS
Prezydent-elekt USA Donald Trump
Prezydent-elekt USA Donald TrumpZdjęcie: Evan Vucci/AP Photo/picture alliance

Donald Trump groził Europejczykom na długo przed objęciem urzędu 20 stycznia 2025 roku. Mówił o nałożeniu wysokich ceł na ich produkty, zmniejszeniu amerykańskiego wsparcie dla Ukrainy i przemyśleniu finansowania sojuszu NATO przez USA.

W obliczu nadchodzących zawirowań ważne jest, aby 27 państw członkowskich Unii Europejskiej zademonstrowało jedność i mówiło jednym głosem. Ale w chwili gdy Trump ponownie zostanie prezydentem, Niemcy i Francja nie będą miały stabilnego rządu. Te dwa kraje są często określane jako „siła napędowa UE”, ponieważ mają w niej najwięcej mieszkańców i najsilniejsze gospodarki.

Rządy mniejszościowe w RFN i Francji

W Niemczech rząd kanclerza Olafa Scholza składa się obecnie z socjaldemokratów i Zielonych. Nie ma już większości w parlamencie. Tylko nowe wybory 23 lutego 2025 roku mogą przywrócić w Niemczech stabilność polityczną.

Z aktualnych sondaży wynika, że żadna partia nie uzyska w wyborach absolutnej większości i uważa się za pewne, że dojdzie po nich do rozmów w sprawie nowej koalicji rządowej. Oznacza to, że po inauguracji Trumpa miną co najmniej dwa miesiące, zanim Niemcy będą miały rząd zdolny do działania.

We Francji okres niestabilności politycznej potrwa jeszcze dłużej. Zgodnie z konstytucją, nowe wybory mogą odbyć się najwcześniej w lipcu 2025 roku. Do tego czasu panować będą niejasne stosunki większościowe będące wynikiem ostatnich wyborów parlamentarnych z lipca 2024 roku.

We francuskim Zgromadzeniu Narodowym istnieją w tej chwili trzy duże bloki, z których żaden nie ma większości zdolnej do rządzenia: prawicowo-populistyczne Zjednoczenie Narodowe (RN), lewicowy Nowy Front Ludowy (NFP) oraz centrowa partia prezydenta Emmanuela Macrona Zjednoczenie z jej sojusznikami.

– Sytuacja jest bardzo niestabilna. W parlamencie nie ma większości, a te trzy bloki nie chcą ze sobą współpracować – mówi w wywiadzie dla DW prof. Claire Demesmay, politolożka w Instytucie Studiów Politycznych w Paryżu i ekspertka w niemiecko-francuskim Centrum Nauk Społecznych w Berlinie.

Claire Demesmay zwraca uwagę, że obecnie podejmowane są próby stworzenia koalicji rządowej w Niemczech. – Ale we Francji nie ma kultury kompromisu. Francuska kultura polityczna jest bardzo konfrontacyjna. To niezwykle utrudnia znalezienie większości rządowej – mówi.

Dlaczego Niemcy boją się Trumpa?

Spór o pieniądze w obu krajach

Konserwatywnemu premierowi Michelowi Barnierowi nie udało się przeforsować projektu budżetu w parlamencie. Jego rząd upadł 4 grudnia, gdy posłowie wycofali mu wotum zaufania. 13 grudnia prezydent Emmanuel Macron mianował centrystę Francoisa Bayrou na premiera i powierzył mu misję utworzenia nowego rządu.

Rząd w Niemczech również upadł z powodu sporu o budżet. Oznacza to, że oba kraje, Francja i Niemcy, wkraczają w nowy, 2025 rok, bez uchwalonego budżetu. – Sytuację pogarsza fakt, że te dwie największe gospodarki w UE podążają całkowicie przeciwnymi kursami, jeśli chodzi o finanse publiczne – mówi Carsten Brzeski, naczelny ekonomista ds. strefy euro w ING Bank, w wywiadzie dla DW.

Francja ma zbyt duże zadłużenie i powinna oszczędzać, podczas gdy Niemcy powinny wydawać więcej pieniędzy i więcej inwestować w swoją podupadającą infrastrukturę. – Innymi słowy Francja powinna stać się trochę bardziej niemiecka, a Niemcy trochę bardziej francuskie – twierdzi Carsten Brzeski.

Długi i hamulec zadłużenia

Po Grecji i Włoszech, Francja ma obecnie trzeci najwyższy dług publiczny w strefie euro, podczas gdy Niemcy tylko nieznacznie przekraczają jego górny limit ustalony przez UE. Między nimi utrzymują się też znaczne różnice w deficycie budżetowym. W Niemczech jest on niższy od górnego limitu UE wynoszącego trzy procent PKB danego kraju.

Wynika to również z tak zwanego hamulca zadłużenia. Ta zasada zawarta w niemieckiej konstytucji określa ścisłe limity zaciągania nowych pożyczek. Przeciwnicy hamulca zadłużenia twierdzą, że limity te są zbyt surowe i wzywają do ich złagodzenia. Wymaga to jednak większości dwóch trzecich głosów w przyszłym Bundestagu.

We Francji nowy premier Bayrou zmaga się z tymi samymi problemami, co jego poprzednik Barnier. Chciał zaoszczędzić około 60 mld euro dzięki połączeniu ze sobą cięć i podwyżek podatków, ponieważ dziura we francuskim budżecie państwowym jest ogromna. Według prognoz, do końca 2024 roku osiągnie ona poziom 6 procent francuskiego PKB. To dwa razy więcej niż dopuszczają przepisy dla krajów strefy euro. W związku z tym Francja już teraz podlega procedurze nadmiernego deficytu i musi stale informować Komisję Europejską o tym, w jaki sposób zamierza załatać swoją dziurę budżetową.

Dylemat premiera Bayrou polega na tym, że aby spełnić unijne zasady dla krajów strefy euro, musi wprowadzić oszczędności. Aby jednak przeforsować oszczędnościowy budżet w parlamencie, potrzebuje rządu z solidną większością. Ale takiego nie będzie co najmniej do lata 2025 roku. – To kwadratura koła – mówi Claire Demesmay.

Kanclerz Niemiec reaguje na wygraną Donalda Trumpa

Reakcja rynków finansowych na tę sytuację jest jednoznaczna. Dopłata za ryzyko, którą Francja musi uiścić za swój dług państwowy, wzrosła w międzyczasie do najwyższego poziomu od czasu kryzysu zadłużenia w strefie euro, który doprowadził unię walutową na skraj rozpadu w 2010 roku.

Dopłata za ryzyko wiąże się z tym, jak pożyczkodawcy oceniają zdolność danego kraju do terminowej spłaty zadłużenia. Ostatnio Francja została oceniona nawet gorzej niż Grecja, która jeszcze kilka lat temu budziła najwięcej troski pod tym względem w UE.

Obniżenie ratingu przez agencję Moody´s

Kolejny cios nadszedł w połowie grudnia: agencja ratingowa Moody's obniżyła ocenę wiarygodności kredytowej Francji, przez co zaciągnięcie przez nią nowych kredytów stało się droższe. Zdaniem analityków Moody's „fragmentacja polityczna” Francji osłabia jej sytuację budżetową i uniemożliwia podjęcie kompleksowych działań w celu zmniejszenia dużego deficytu.

Także francuska gospodarka boryka się z problemami. Francuski bank centralny obniżył prognozę wzrostu gospodarczego na 2025 rok do zaledwie 0,9 procent, powołując się na „zwiększoną niepewność” we Francji i poza nią.

W Niemczech taka prognoza zostałaby powitana z zadowoleniem. Bundesbank spodziewa się, że wzrost gospodarczy kraju w 2024 roku skurczy się o 0,2 procent. A to oznacza drugi rok recesji z rzędu. W nowym, 2025 roku, sytuacja wygląda tylko nieznacznie lepiej. Bundesbank przewiduje niewielki wzrost gospodarczy o 0,2 procent. Innymi słowy: niemiecka gospodarka znajduje się nadal w stagnacji. Największym czynnikiem niepewności jest „możliwy globalny wzrost protekcjonizmu”, jak twierdzą analitycy Bundesbanku.

Wybory prezydenckie w USA: Kogo chcieliby Niemcy? 

Wolny handel kością niezgody

Patrząc z niemieckiej perspektywy, nowa umowa o wolnym handlu mogłaby zapewnić nieco więcej pola manewru między UE a południowoamerykańskimi państwami Argentyną, Brazylią, Urugwajem i Paragwajem. Tak zwana umowa Mercosur stworzyłaby największą strefę wolnego handlu na świecie z około 700 mln mieszkańców.

Komisja Europejska zakończyła fazę negocjacji w tej sprawie w grudniu 2024 roku, ale jeszcze okaże się, czy i w jaki sposób umowa ta zostanie ratyfikowana przez państwa członkowskie UE. Jedyną pewną rzeczą jest to, że Niemcy i Francja nie podążają w tym samym kierunku. Francja dała już jasno do zrozumienia, że jest przeciwna kompleksowej umowie o wolnym handlu.

– Handel jest klasyczną kością niezgody między Niemcami a Francją – mówi politolożka Claire Demesmay. – We Francji ludzie są znacznie bardziej krytyczni wobec dużych umów handlowych niż w Niemczech. Mają poczucie, że przyszłość kraju nie jest już w ich własnych rękach, a to jest politycznie niebezpieczne – dodaje.

Jak radzić sobie z Trumpem?

Brak jedności może stać się problemem, gdy Donald Trump ponownie zostanie prezydentem USA. Już podczas jego pierwszej kadencji (2017-2020) Europejczycy często czuli się zdezorientowani, nie wiedząc, jak radzić sobie z ciągłymi nowymi wypowiedziami i tweetami amerykańskiego prezydenta.

– Europejczycy są dziś do tego lepiej przygotowani niż osiem lat temu – mówi naczelny ekonomista ING Carsten Brzeski. Ale dobrze byłoby, gdyby nie reagowali tylko na to, co robi Trump. – Zamiast tego powinni skupić się na swojej gospodarce, inwestować w jej infrastrukturę i kontynuować reformy strukturalne – podkreśla.

Ścisła współpraca i koordynacja posunięć, jest dla eksperta bardzo ważna. – Wiemy z przeszłości, że jeśli dwie największe gospodarki w UE nie będą współpracować i rozwijać europejskiego projektu, postęp w Europie będzie bardzo powolny – ostrzega.

Artykuł ukazał się pierwotnie nad stronach Redakcji Niemieckiej DW.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>