Niemcy. Co hamuje transformację energetyczną?
28 lutego 2020Niemiecka transformacja energetyczna przez wiele lat była wzorem dla całego świata. Niemcy prowadziły w rozbudowie elektrowni słonecznych i wiatrowych, powstało tysiące miejsc pracy.
Od paru lat panuje jednak zastój, miejsca pracy znikają. Podczas gdy przyszłość węgla brunatnego z 20 tys. pracowników przyciąga wiele uwagi i niedawno zapadły decyzje o pomocy dla tej branży, o utracie ponad 100 tys. miejsc pracy w odnawialnych źródłach energii mówi się mało.
W Niemczech ekspansja energii słonecznej znacznie spowolniała od 2013 r. ze względu na zmiany legislacyjne. Ze 110 tys. miejsc pracy w branży solarnej utracono ponad 70 tys. W przypadku energii wiatrowej zmiana prawa spowodowała od 2017 r. utratę ponad 48 tys. ze 160 tys. miejsc pracy. Niemieckie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej mówi o zagrożonych kolejnych 25 tys.
Ustawa umożliwiła boom
Najważniejszym elementem rozbudowy była ustawa o odnawialnych źródłach energii z 2000 roku.
Sedno tej ustawy jest proste: operatorzy systemów wiatrowych i słonecznych przez 20 lat otrzymują stałą cenę za wytwarzaną przez nich energię elektryczną. Taka gwarancja oznacza, że inwestycje można dobrze obliczyć, budowa jest łatwiejsza, każdy może w nich uczestniczyć, a banki udzielają tanich pożyczek.
Ustawa pozwoliła na budowę w ciągu 20 lat 1,7 mln instalacji solarnych i 30 tys. turbin wiatrowych. Wielu właścicieli domów, rolników i firm zainwestowało w panele fotowoltaiczne na swoich dachach. W przypadku turbin wiatrowych były to przeważnie lokalne spółdzielnie, przedsiębiorstwa komunalne i małe firmy, które wzięły na siebie wysokie inwestycje.
Ustawa funkcjonowała dobrze i była wzorem dla podobnych przepisów w ponad 70 krajach na całym świecie.
Szczególnie regiony wiejskie były zaangażowane w transformację energetyczną, głównie w północnych Niemczech. Tam energia wiatrowa ma najwięcej zwolenników. Mieszkańcy i rolnicy uczestniczyli często w lokalnych projektach.
Ze względu na taką ekspansję udział energii odnawialnej w niemieckim miksie energetycznym wzrósł z 7 proc. w 2000 r. do 46 proc. w 2019 r.
Koncerny tracą i interweniują
Nowe elektrownie słoneczne i wiatrowe stały się niepożądaną konkurencją dla wielkich koncernów energetycznych. Duże elektrownie RWE i inne stały się coraz mniej opłacalne.
Rząd Niemiec wyszedł koncernom naprzeciw i zmienił ustawę EEG. Do przepisów wprowadzono ograniczenia i przeszkody, roczna ekspansja została ograniczona i wprowadzono procedury przetargowe.
Kto dzisiaj chce zbudować turbinę wiatrową lub park solarny, musi się o to ubiegać. Dla spółdzielni, przedsiębiorstw komunalnych i małych firm projekty stały się długotrwałe i kosztowne, a wiele z nich wycofało się.
– Już na wstępie przetargów na energię wiatrową należy mieć na pozwolenia, grunty i inne wydatki kilkaset tysięcy euro – mówi Hans-Josef Fell, prezes Energy Watch Group. – To ryzyko oznacza, że prawie nie ma inicjatyw na rzecz tworzenia wspólnot energetycznych. Inne działania obywatelskie na rzecz energetyki wiatrowej również całkowicie się zatrzymały.
Z powodu zmian w prawie ekspansja energii słonecznej zaczęła się załamywać od 2012 r., a energii wiatrowej od 2017 r.
Według Światowego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej (WWEA) zmiana prawa prowadzi również do wzrostu ceny energii wiatrowej. – Zmiana przepisów eliminuje wielu graczy. A ci, którzy zostają, ponoszą jeszcze większe ryzyko, a tym samym wyższe koszty. Dostarczana energia elektryczna jest droższa – wyjaśnia sekretarz generalny WWEA Stefan Gsaenger. – Według naszych obliczeń koszt sprzedanego prądu wzrasta o 15-16 procent.
Według Gsaengera zmiana niemieckiego prawa ma również „poważne skutki na całym świecie”, ponieważ wiele krajów naśladuje Niemcy w procesie transformacji energetycznej i przyjmuje odpowiednie ustawy. Również w innych krajach prowadzi to do mniejszego udziału społeczeństwa i wolniejszej ekspansji.
Rząd o odnawialnych źródłach energii
W styczniu br. niemiecki rząd podjął decyzję o rezygnacji z węgla, a do marca chce podjąć decyzję o dalszym rozwoju odnawialnych źródeł energii.
Według obliczeń istytutu Fraunhofera ds. solarnych systemów energetycznych (ISE) w Niemczech byłoby możliwe całkowicie neutralne dla klimatu zaopatrzenie w energię. „Optymalny pod względem kosztów” byłby miks z około 206 gigawatów (GW) pochodzących z energii słonecznej, 170 GW z energii wiatrowej na lądzie i 85 na morzu. W porównaniu do dnia dzisiejszego byłoby to cztery razy więcej modułów słonecznych na dachach i parkach solarnych, prawie trzy razy więcej turbin wiatrowych na lądzie i 12 razy więcej na morzu.
Dotychczasowe plany rządu w Berlinie zakładają wzrost do 2030 r. fotowoltaiki z 51 GW do 98 GW, energii wiatrowej na lądzie z 54 GW do ok. 70 GW, a na morzu z 7,5 GW do 20 GW.
Ochrona klimatu a polityka
To za mało dla neutralnego klimatycznie zaopatrzenia w energię. Nie wiadomo też, czy umiarkowana rozbudowa powiedzie się dzięki planowanym do tej pory środkom.
Jakby tego było mało, w wielkiej koalicji wybuchł spór o nowe przepisy, takie jak wymagane przez przeciwników energii wiatrowej utrzymanie minimalnej odległości 1000 metrów między turbinami wiatrowymi a zabudowaniami mieszkalnymi. Przepis taki był zawarty w projekcie ustawy zaproponowanym przez ministra gospodarki Petera Altmaiera. Teraz Altmaier opracował nową propozycję, która powinna zadowolić zarówno mieszkańców, jak i SPD. Poszczególne kraje związkowe mają same zdecydować o zachowaniu odległości 1000 metrów. W ten sposób problem zostanie przeniesiony, ale czy rozwiązany? A czas ucieka.
A cele klimatyczne?
Propozycja ministra gospodarki uwzględnia ekspertyzę Federalnej Agencji Ochrony Środowiska (UBA). UBA ostrzegała przed dodatkową przeszkodą związaną z zasadą odległości. Ograniczałaby ona rozwój energii wiatrowej i oddalała realizację celów klimatycznych. Takie środki są również nieodpowiednim instrumentem pod kątem zwiększania akceptacji dla energii wiatrowej.
Dyskusje dotyczą również zmiany warunków przetargu i usunięcia innych przeszkód w rozwoju odnawialnych źródeł energii. Zieloni domagają się na przykład, aby obywatele i gminy czerpali większe zyski z zaangażowania w lokalne projekty.
Eksperci i Niemiecka Konfederacja Związków Zawodowych (DGB) ostrzegają przed deficytami w zaopatrzeniu, jeśli ekspansja energii z odnawialnych źródeł znacząco nie wzrośnie. Zagrożone są kolejne miejsca pracy i niemiecki przemysł – czytamy w liście DGB do rządu. Związkowcy domagają się w nim „środków politycznych służących rozbudowie odnawialnych źródeł energii”.
Swoim krytykom Altmaier może podać kolejną datę: na spotkaniu przedstawicieli rządu i krajów związkowych 12 marca ma być znany konkretny wynik.