Niemcy chcą fachowców, ale boją się konkurencji
6 października 2010Po tym, jak bezrobocie spadło do trzech milionów i osiągnęło najniższy poziom od 18 lat, w Niemczech rosną obawy, że po otwarciu rynku pracy w przyszłym roku pozytywny trend ponownie się odwróci.
Choć przykłady z Wielkiej Brytanii i Irlandii pokazują, że napływ fachowców jest szansą dla gospodarki, to w Niemczech nadal przeważają obawy. Zdaniem ekspertów do Niemiec może przyjechać rocznie ok. 100 tys. osób z nowych krajów UE, większość z Polski. Jak twierdzi Herbert Bruecker z Instytutu Badań Rynku Pracy w Norymberdze, to „zbyt mało, by widocznie wpłynąć na sytuację na niemieckim rynku pracy”.
Wolą chuchać na zimne
Takim prognozom nie ufają jednak lobbyści. Zrzeszenia niemieckich pracobiorców oraz związki zawodowe domagają się teraz bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej ustawowych płac minimalnych. Ich zdaniem w niektórych branżach sytuacja na rynku pracy zdecydowanie się dla Niemców pogorszy, a napływ tysięcy nowych pracowników ze wschodu może doprowadzić do dumpingu płacowego.
Od niedawna za stawkami minimalnymi opowiada się także część gospodarki, a zwłaszcza firmy zatrudniające na czas. Są to agencje pośrednictwa pracy, które niejako „wypożyczają” pracownikom innym firmom. Obecnie w taki sposób zatrudnia się ponad 660 tysięcy osób.
Strach przed konkurencją
Te właśnie agencje, w obawie przed konkurencją ze wschodu, chcą od 1 maja 2011 wprowadzić płace minimalne. Ich zdaniem imigranci z Polski czy innych nowych krajów UE będą bowiem szukali pracy na niemieckim rynku za pośrednictwem krajowych agencji, a te będą zatrudniały w Niemczech po dużo niższych stawkach.
Teoretycznie polscy pracownicy mogliby po 1 maja 2011 szukać pracy właśnie za pośrednictwem niemieckich agencji pracy. Niemcy obawiają się jednak, że stanie się inaczej, a Polacy szukający pracy w Niemczech będą oddelegowywani za dużo niższe stawki przez polskie firmy.
Uniknąć dumpingu
„Chcemy zapobiec sytuacji, gdy polskie firmy, zameldowane w Szczecinie czy Warszawie, będą wypożyczały pracowników do Niemiec po polskich stawkach, bo to oznaczałoby dumping niemieckich płac”, tłumaczy rzecznik niemieckiego zrzerzenia organizacji pracodawców, Heinz Schmidt. Dlatego właśnie Niemcy planują wprowadzenie minimalnych stawek płacowych dla wszystkich „wypożyczanych” pracowników w Niemczech.
"Mamy już porozumienie, które przewiduje, że od 1 maja 2011 każdy zatrudniany za pośrednictwem jakiejś firmy musi otrzymywać minimalne wynagrodzenie na poziomie od 6,89 na wschodzie Niemiec do 7,79 euro na zachodzie”, mówi Schmidt. W obawie przed konkurencją ze wschodu, Niemcy chcą przeforsować, by te same stawki minimalne obowiązywały także polskie firmy delegujące pracowników do Niemiec.
Niemieckie stawki także dla Polaków
Eksperci nie są zgodni co do tego, czy taka regulacja jest zgodna z prawem. Mimo to rozwiązanie zyskuje coraz więcej zwolenników, także w polityce. Zarówno esdecy, jak i chadecy opowiadają się za wprowadzeniem stawek minimalnych dla pracowników firm pośredniczących w zatrudnianiu. Jedynie liberałowie (FDP) są przeciw.
Zwolennicy stawek minimalnych dla firm wypożyczających pracowników obawiają się, że w przeciwnym razie spadną płace w Niemczech, a to odbije się negatywnie na sile nabywczej.
Fachowcy znajdą pracę wszędzie
Eksperci podkreślają, że wykwalifikowani fachowcy ze wschodu nie mają powodów do obaw. Największe zapotrzebowanie istnieje w Niemczech na mechaników, techników, elektryków, fachowców branży budowlanej, ale również na personel pielęgniarski oraz opiekunki chorych. W tych branżach płace wahają się średnio w granicach 8-12 euro na godzinę.
Największe obawy o konkurencję ze wschodu mają najmniej zarabiające branże, jak np. serwis sprzątający lub firmy ochraniarskie. W tych sektorach już teraz wynagrodzenie często nie przekracza 6 euro za godzinę. Niemcy mają jednak obawy, że polski personel sprzątający lub ochraniarze będą chcieli pracować za jeszcze mniej.
Róża Romaniec, Berlin
red. odp: Andrzej Paprzyca