Niemcy boją się walczyć
11 lutego 2008Reklama
Politycy w Berlinie balansują między chęcią odgrywania większej roli w polityce zagranicznej a strachem przed reakcją wyborców na zwiększenie ryzyka dla niemieckich żołnierzy, np. w Afganistanie. Wielu komentatorów wskazuje na konieczność otwartej debaty w Niemczech na temat przyszłego udziału i roli kraju w międzynarodowych konfliktach. Dzień po zakończeniu konferencji prasowej w Monachium, pierwsza debata na ten temat miała już miejsce w Bundestagu.
NATO potrzebuje większego zaangażowania Niemiec w akcjach wojskowych w Afganistanie - apelował do Niemców minister obrony USA, Robert Gates, w imieniu swojego kraju i partnerów z Sojuszu Północnoatlantyckiego. Tymczasem konferencja w Monachium, po której niektórzy oczekiwali pod tym względem pewnego przełomu, pokazała jak głęboko tkwi w Niemcach obawa przed zwiększeniem zaangażowania wojskowego zagranicą. Najbardziej stanowczo Niemcy odmawiają przeniesienia działań własnych żołnierzy ze stosunkowo stabilnej północy kraju, gdzie Bundeswehra koncentruje się na stabilizacji i odbudowie kraju, na południe, gdzie sytuacja jest dużo bardziej niebezpieczna.
Jedni giną, inni kopią studnie
Minister obrony USA Gates bardzo konkretnie opisał problem i stanowisko USA oraz niektórych partnerów w NATO. - Nie wolno nam dopuścić, by powstał podzielony sojusz na tych, którzy są gotowi walczyć i na tych, którzy nie są. Nie może być tak, że jedni budują studnie, a inni zabijają i są zabijani. To by dłuższą metę doprowadziło do rozpadu tego sojuszu - mówił Gates podczas swojego przemówienia w Monachium. Rząd federalny na razie jednak prezentuje stanowcze: Nein! Przynajmniej jeżeli chodzi o udział w walce na południu Afganistanu. Kanclerz Angela Merkel z CDU, podobnie jak wicekanclerz i minister spraw zagranicznych Frank Walter Steinmeier z SPD, odrzucają zarzuty ze strony USA i Wielkiej Brytanii: - Nie widzę w tym większego sensu, by ryzykować i narażać na szwank postępy, jakie osiągnęliśmy w stabilizacji i w odbudowie północnego regionu kraju - uważa szef niemieckiej dyplomacji.
Parlament jest przeciwko Także podczas dzisiejszej debaty w Bundestagu zarówno opozycja, jak i główni politycy SPD, sprzeciwiali się zwiększeniu zaangażowania Bundeswehry. - Chcę dodać, że utrzymujemy naszą gotowość do pomocy, np. przy przeprowadzaniu akcji ratunkowych czy transportów rannych na terenie całego Afganistanu. Jednak generalnie zaangażowanie Bundeswehry pozostanie ograniczone do północy kraju - oświadczył szef socjaldemokratów, Kurt Beck. Partie opozycyjne krytykują dotychczasowe osiągnięcia w Afganistanie i żądają zmiany strategii. - Jak wygląda sytuacja z policją czy z odbudową struktur cywilnych? To wygląda katastrofalnie. Rozwój działań w tym kierunku wciąż jest zbyt wolny - krytykowała Claudia Roth z partii Zielonych. Choć również dzisiaj USA i Wielka Brytania ponowiły nacisk na Niemcy w kierunku zwiększenia zaangażowania wojskowego w Afganistanie, przedstawiciele rządu ponownie odrzucili zamiar wcześniejszej, niż planowano, debaty na ten temat. - Aktualny mandat dla działań Bundeswehry uchwalony przez Bundestag obowiązuje do października i rząd nie zamierza tego przedwcześnie zmieniać powiedział podczas konferencji prasowej w Berlinie, rzecznik rządu Ulrich Wilhelm.
Robimy wystarczająco wiele
Niemiecki rząd zdementował też wszelkie doniesienia, jakoby planowano już zwiększenie kontyngentu w Afganistanie z 3,5 do 4,5 tysiąca żołnierzy. - Nie ma żadnych takich planów, także co do liczb przytaczanych w prasie - oświadczył rzecznik niemieckiego MON, Thomas Raabe. Niemcy są zdania, że ich zaangażowanie w Afganistanie jest już wystarczające. Politycy powołują się przy tym na fakt, że Bundeswehra wystawiła trzeci co do wielkości kontyngent wojskowy w Afganistanie. Właśnie wysyłane są w ten region oddziały szybkiego reagowania, które w razie potrzeby będą działały poza północą. Od miesięcy latają też w Afganistanie niemieckie samoloty zwiadowcze Tornado, dzięki którym powstają zdjęcia ułatwiające walkę z terrorystami. Niemcy robią więc co mogą, by uniknąć otwartej walki i możliwych ofiar wśród własnych żołnierzy. Pytanie tylko jak długo uda im się utrzymać taką strategię.
Jedni giną, inni kopią studnie
Minister obrony USA Gates bardzo konkretnie opisał problem i stanowisko USA oraz niektórych partnerów w NATO. - Nie wolno nam dopuścić, by powstał podzielony sojusz na tych, którzy są gotowi walczyć i na tych, którzy nie są. Nie może być tak, że jedni budują studnie, a inni zabijają i są zabijani. To by dłuższą metę doprowadziło do rozpadu tego sojuszu - mówił Gates podczas swojego przemówienia w Monachium. Rząd federalny na razie jednak prezentuje stanowcze: Nein! Przynajmniej jeżeli chodzi o udział w walce na południu Afganistanu. Kanclerz Angela Merkel z CDU, podobnie jak wicekanclerz i minister spraw zagranicznych Frank Walter Steinmeier z SPD, odrzucają zarzuty ze strony USA i Wielkiej Brytanii: - Nie widzę w tym większego sensu, by ryzykować i narażać na szwank postępy, jakie osiągnęliśmy w stabilizacji i w odbudowie północnego regionu kraju - uważa szef niemieckiej dyplomacji.
Parlament jest przeciwko Także podczas dzisiejszej debaty w Bundestagu zarówno opozycja, jak i główni politycy SPD, sprzeciwiali się zwiększeniu zaangażowania Bundeswehry. - Chcę dodać, że utrzymujemy naszą gotowość do pomocy, np. przy przeprowadzaniu akcji ratunkowych czy transportów rannych na terenie całego Afganistanu. Jednak generalnie zaangażowanie Bundeswehry pozostanie ograniczone do północy kraju - oświadczył szef socjaldemokratów, Kurt Beck. Partie opozycyjne krytykują dotychczasowe osiągnięcia w Afganistanie i żądają zmiany strategii. - Jak wygląda sytuacja z policją czy z odbudową struktur cywilnych? To wygląda katastrofalnie. Rozwój działań w tym kierunku wciąż jest zbyt wolny - krytykowała Claudia Roth z partii Zielonych. Choć również dzisiaj USA i Wielka Brytania ponowiły nacisk na Niemcy w kierunku zwiększenia zaangażowania wojskowego w Afganistanie, przedstawiciele rządu ponownie odrzucili zamiar wcześniejszej, niż planowano, debaty na ten temat. - Aktualny mandat dla działań Bundeswehry uchwalony przez Bundestag obowiązuje do października i rząd nie zamierza tego przedwcześnie zmieniać powiedział podczas konferencji prasowej w Berlinie, rzecznik rządu Ulrich Wilhelm.
Robimy wystarczająco wiele
Niemiecki rząd zdementował też wszelkie doniesienia, jakoby planowano już zwiększenie kontyngentu w Afganistanie z 3,5 do 4,5 tysiąca żołnierzy. - Nie ma żadnych takich planów, także co do liczb przytaczanych w prasie - oświadczył rzecznik niemieckiego MON, Thomas Raabe. Niemcy są zdania, że ich zaangażowanie w Afganistanie jest już wystarczające. Politycy powołują się przy tym na fakt, że Bundeswehra wystawiła trzeci co do wielkości kontyngent wojskowy w Afganistanie. Właśnie wysyłane są w ten region oddziały szybkiego reagowania, które w razie potrzeby będą działały poza północą. Od miesięcy latają też w Afganistanie niemieckie samoloty zwiadowcze Tornado, dzięki którym powstają zdjęcia ułatwiające walkę z terrorystami. Niemcy robią więc co mogą, by uniknąć otwartej walki i możliwych ofiar wśród własnych żołnierzy. Pytanie tylko jak długo uda im się utrzymać taką strategię.
Reklama