Niemcy. Bogaty kraj, biedni ludzie
19 grudnia 2023Pierwsi pojawili się już pół godziny wcześniej. Bezdomni. W każdą środę mogą w przykościelnej sali ewangelickiej parafii Tabor w Berlinie zjeść, napić się, ogrzać i skorzystać z toalety. Wkrótce wspólnota chce również wprowadzić wydawanie ciepłego posiłku. W powietrzu nadal unosi się zapach wskazujący na to, że poprzedniej nocy spało tu wielu ludzi. Od 30 lat parafia oferuje miejsca do spania dla bezdomnych raz w tygodniu. Przeciętnie noc w przedsionku kościoła spędza czterdzieści osób, ale zdarza się, że jest ich i sześćdziesiąt. Dostają coś do jedzenia, a dwóch lekarzy – wolontariuszy opatruje im rany i opiekuje się chorymi.
Sabine Albrecht jest proboszczem parafii Tabor. – Przychodzą do nas także ci, którzy nie mają szans na skorzystanie z innych środków wsparcia. Niektórzy z nich są w naprawdę opłakanym stanie – mówi pastorka. Ci, którzy w kościele nocują, różnią się od tych, którzy przychodzą do środowej kawiarni, opowiada dalej. Wielu pochodzi z Europy Wschodniej, niektórzy nawet pracują – ale na fatalnych warunkach.
Większość z nich ma problemy z uzależnieniami, przemocą i chorobami psychicznymi. Albrecht wspomina o mężczyźnie, który śpi tu od dwudziestu lat. Pochowała również dwóch „gości" – tak 59–latka konsekwentnie określa korzystających z jej pomocy bezdomnych. Jak radzić sobie z taką ilością cierpienia? – Syndrom pomagacza nie pomaga. Trzeba być twardym i nie brać niczego do siebie – mówi Albrecht.
A to oznacza przede wszystkim umiejętność radzenia sobie z agresywnymi i nieuprzejmymi ludźmi. Potrafi to Margot Moser, która od samego początku pomagała organizować noclegownie dla bezdomnych. 79-latka, wspierana przez 20 wolontariuszy, angażuje się aktywnie w pomoc do dziś. Chce pomagać, być może dlatego, że sama zawsze musiała przeżyć za skromne dochody. Ale nie ma złudzeń.
– Dla niektórych przyczyną problemów jest głupota: wprowadzają się do kogoś, oddają swoje mieszkanie, a potem związek się rozpada – i są na ulicy – wyjaśnia Margot Moser powszechny schemat. A kto dziś straci mieszkanie, nieprędko znajdzie nowe.
Wielu bezdomnych nie jest nawet zarejestrowanych
– Bezdomność jest poważnym problemem społecznym – mówi Werena Rosenke, dyrektor zarządzająca Federalnej Grupy Roboczej ds. Pomocy Bezdomnym (BAG W), w wywiadzie dla DW. Według Rosenke, głównym powodem jest zbyt mała liczba przystępnych cenowo mieszkań.
BAG W zrzesza instytucje i placówki, oferujące zakwaterowanie w nagłych wypadkach. Według statystyk na 2022 r., w Niemczech bezdomnych było 607 000 osób. Spośród nich około 50 000 mieszkało na ulicy. Federalny Urząd Statystyczny rejestruje tylko osoby zakwaterowane w ośrodkach dla bezdomnych – liczba tam zamieszkałych wynosi 372 060 osób.
Różnica w danych wynika z różnej metody szacowania. BAG W rejestruje dane za cały rok, a nie na konkretną datę, jak Federalny Urząd Statystyczny. Uwzględnia również tzw. „ukrytą bezdomność” – osoby bez własnego domu, nocujące kątem u znajomych, członków rodziny lub nieznajomych.
Wspierać już przed utratą mieszkania
Dla Wereny Rosenke do sytuacji bezdomności w ogóle nie powinno dochodzić. – Zapobieganie jest najważniejsze. Musimy przede wszystkim zapobiegać utracie własnego dachu nad głową. Wiele osób nawet nie wie, że może, będąc w ciężkiej sytuacji, ubiegać się o zasiłek mieszkaniowy lub nie wie, jak ubiegać się o zasiłek socjalny (niem. Buergergeld – red.) – mówi Rosenke. Dla gmin byłoby taniej, gdyby przejęły długi czynszowe, zamiast finansować bezdomnym często zbyt drogie noclegi w hotelach lub ośrodkach.
Werenie Rosenke przychodzi na myśl wiele środków, które mogłyby zapobiec bezdomności szybko i nawet niedrogo. Na przykład finansowanie pracowników służb ds. bezdomności, którzy pozyskiwaliby zasoby mieszkaniowe od prywatnych właścicieli i spółdzielni. Albo remonty noclegowni i przekształcanie ich w mieszkania socjalne. Teraz mieszkania socjalne są w Niemczech jak złoto – wyjątkowo rzadkie.
Budowa mieszkań socjalnych to podstawa
Niemiecki rząd wyznaczył sobie za cel budowę 400 000 nowych mieszkań rocznie, z czego 100 000 miało być mieszkaniami socjalnymi. Jednak osiągnięcie tego celu wydaje się być jeszcze bardzo odległe. A – według Wereny Rosenke – i tak był to cel bardzo skromny. – Przy 100 000 mieszkań socjalnych rocznie – jak obiecał koalicyjny rząd – brak niedrogich mieszkań nie zostałby w wystarczającym stopniu zniwelowany. Oprócz mieszkań socjalnych, potrzebne byłoby również kolejne 100 000 przystępnych cenowo mieszkań.
– W ostatnich latach budowano rocznie tylko około 25 000 nowych mieszkań socjalnych – ubolewa szefowa BAG W. – Ta liczba nie może nawet zrekompensować zmniejszenia zasobów mieszkań socjalnych z powodu wygaśnięcia zobowiązań socjalnych ich właścicieli.
W Niemczech właściciele mieszkań, które zostały unowocześnione, czy wybudowane z pomocą środków publicznych, są zobowiązani do wynajmowania ich za niższy, sztywno określony przez władze, czynsz, uprawnionym osobom (posiadających tzw. WBS, wydawany przez władze gminy), przez określony okres czasu. Po tym okresie właściciel ustala czynsz sam, na rynkowych warunkach – często nieosiągalnych dla słabiej zarabiających osób. Rosenke optuje też za wprowadzeniem stałej puli mieszkań socjalnych, przeznaczonych tylko dla osób bezdomnych. Wynika to z faktu, że często nie są oni nawet brani pod uwagę jako potencjalni najemcy z powodu istniejących uprzedzeń.
Wszystkie te kwestie są tematem konsultacji Komitetu Sterującego ds. Bezdomności z rządem. Rząd ogłosił, że chce wyeliminować bezdomność w Niemczech do 2030 r. za pomocą specjalnej strategii. Miała ona zostać zatwierdzona przez rząd wiosną 2024 roku, ale minie wiele lat, zanim plan ten zostanie wdrożony przez landy i władze lokalne.
Werena Rosenke uważa, że wprowadzenie zmian prawnych mogłoby pomóc już teraz. Ma na myśli, na przykład, wypowiedzenie z powodu długów czynszowych. Jeśli dług zostałby uregulowany, nie tylko nieważne powinno być wypowiedzenie w trybie nadzwyczajnym, jak ma to miejsce obecnie, ale także zwykłe wypowiedzenie powinno być zabronione. Rosenke zauważa jednak: – Brakuje woli politycznej.
Jesteśmy z powrotem w parafii Tabor. W przedsionku kościoła nadal siedzi około dziesięciu osób. Na korytarzu mężczyzna położył się koło grzejnika. Pastor Sabine Albrecht uśmiecha się i mówi: – Niektórzy robią to, aby w końcu się ogrzać.
Dwóch mężczyzn czyta książki, obok mają kanapki i kawę. Wyglądają na zadbanych, starszych studentów. Zwracają też uwagę pastorki. – Do środowej kawiarni przychodzi coraz więcej ludzi, o których nigdy bym nie pomyślała, że są w potrzebie lub bezdomni.
Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na facebooku! >>
Artykuł ukazał się pierwotnie na stronach Redakcji Niemieckiej DW