Niech wreszcie rosną płace!
28 grudnia 2011Żądanie to nie trafia jednak na podatny grunt zrzeszeń przemysłowych, które napominają, by zachować umiar w negocjacjach płacowych.
Niemieccy konsumenci jak dotąd nie odczuli na własnej skórze kryzysu zadłużenia i bez większych zahamowań robili świąteczne zakupy i hojnie obdarowywali najbliższych. Czym przyczynili się do stosunkowo niezłego gospodarczego położenia Niemiec. Aby nie powstał żaden niebezpieczny odchył, ekonomiści domagają się od strony pracodawców podwyżek płac dla zatrudnianych przez nich ludzi - nawet jeżeli perspektywy rozwoju koniunktury są dość mgliste.
Każdy w swoją stronę
"Akurat ze względu na kryzys euro, biorąc wzgląd na gospodarkę narodową, bezsensowne byłoby powstrzymywanie rozwoju płac - twierdzi szef Niemieckiego Instytutu Badań Gospodarczych DIW Gert Wagner. Jego zdaniem "zupełnie realny byłby wzrost płac o 3 proc."
"Niektóre branże mogłyby pozwolić sobie na jeszcze większe podwyżki, inne na skromniejsze" - dodaje ekspert zwracając uwagę na to, jak dobroczynne byłyby te podwyżki dla wewnętrznego popytu. Jego zdaniem nowe taryfikatory płac powinny uwzględniać rosnącą wydajność pracy i wzrost cen na średnią metę, a nie to, czy koniunktura akurat rozwija się mniej, czy bardziej pomyślnie".
Natomiast Niemiecka Izba Przemysłowo-Handlowa DIHK (czyli zrzeszenie strony pracodawczej) ostrzega przed zbyt wysokimi roszczeniami płacowymi. "Właśnie ze względu na niepewny rozwój sytuacji i kryzys należałoby zachować umiar" - stwierdził prezes Izby Hans Heinrich Driftmann. "Celem musi być bezpieczny rozwój na rynku zatrudnienia". Szef Izby Rzemieślniczej Otto Kentzler opowiada się także za "umiarkowanym i elastycznym wzrostem płac".
Konsumpcja pomaga zwalczać kryzys
Szef instytutu DIW przekonany jest, że zachowania konsumentów Niemczech i rozwój płac w ubiegłych latach są między innymi odpowiedzialne za obecny kryzys. Zbyt powolny wzrost zarobków i słaby popyt wewnętrzny wywołały dysproporcję w bilansie eksportowym - Niemcy są światowymi rekordzistami w handlu zagranicznym. W roku 2011 wygospodarowali obroty rzędu jednego biliona euro. "Grecję można krytykować za to, że żyła ponad stan, Niemcy natomiast można ganić za to, że żyli poniżej swoich możliwości".
Ze względu na coraz bardziej nierówne rozłożenie dochodów i majątku, indywidualny popyt jest dość słaby, przez co coraz mniej opłacalne są inwestycje w Niemczech. Tylko kiedy wzrośnie popyt wewnętrzny, będzie można zbliżyć się do w miarę wyrównanego bilansu, a to pomoże uporać się z kryzysem euro" - twierdzi Wagner.
dapd / Małgorzata Matzke
red.odp.: Elżbieta Stasik
.