NATO: Jak duże jest rosyjskie zagrożenie?
18 maja 2024Jeśli przyjrzeć się w Niemczech plakatom przed wyborami do Parlamentu Europejskiego, to ważną rolę odgrywa tam zagrożenie. Bezpieczeństwo i siła to często przewijające się hasła, którym towarzyszą poważne twarze.
Ale również przy innych okazjach niemieccy politycy starają się od czasu rosyjskiej napaści na Ukrainę w lutym 2022 roku uświadamiać ludziom, że czasy są groźne – tym bardziej że uważa się, iż w razie konieczności obrony kraju Bundeswehra stanie przed zadaniem nie do wykonania. Zdaniem czołowych wojskowych nie będzie ona potrafiła skutecznie bronić samych Niemiec ani wypełnić w wystarczającym stopniu zobowiązań sojuszniczych w ramach NATO.
Kanclerz naciska hamulec wydatków
Więcej pieniędzy dla Bundeswehry domaga się z tego powodu minister obrony Boris Pistorius. Wkrótce po rozpoczęciu wojny kanclerz Olaf Scholz ogłosił wprawdzie stworzenie „funduszu specjalnego” dla sił zbrojnych w wysokości 100 miliardów euro, ale w rzeczywistości są to nowe długi. To jednak ministrowi obrony nie wystarcza. Na rok 2025 żąda on co najmniej 6,5 miliarda euro dodatkowo – poza normalnym budżetem wojskowym, a także wyłączenia tych wydatków z tak zwanego hamulca zadłużenia, przewidzianego w Ustawie Zasadniczej.
Także ekspert w dziedzinie bezpieczeństwa Frank Sauer z Uniwersytetu Bundeswehry uważa siły zbrojne za „wciąż niedofinansowane” mimo zastrzyku 100 miliardów euro. W rozmowie z DW mówi, że bez znacznie większych funduszy gdzieś w 2026 roku zostanie osiągnięty punkt, w którym „z największym wysiłkiem uda się utrzymać bieżące funkcjonowanie” wojska, ale już nie więcej.
Według ekspertyzy prawnej z ministerstwa obrony zdolność do obrony kraju ma wyższą rangę konstytucyjną niż hamulec zadłużenia, zgodnie z którym poza nielicznymi wyjątkami wolno wydawać tylko tyle pieniędzy, ile wynoszą przychody państwa.
Na razie jednak minister finansów Christian Lindner z FDP, wspierany przez kanclerza, odmawia przeznaczenia dodatkowych miliardów dla Bundeswehry. Minister Pistorius, który podobnie jak Scholz należy do SPD, miał wyczerpany nerwowo powiedzieć na posiedzeniu gabinetu: – Ja wcale nie muszę tego robić! Spór o wydatki na obronność osiąga najwyraźniej temperaturę wrzenia.
A jeśli Trump znów zostanie prezydentem?
Jak groźna jest jednak sytuacja w rzeczywistości? Christoph Heusgen, przewodniczący Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa, powiedział w lutym, że prezydent Władimir Putin chce odbudować Wielką Rosję w granicach dawnego Związku Radzieckiego: – Jeśli Putin nie przegra wojny w Ukrainie, musimy się liczyć z tym, że sięgnie również po Republikę Mołdawii lub państwa bałtyckie.
Pistorius powiedział w wywiadzie prasowym, że Niemcy mają pięć do ośmiu lat na nadrobienie zaległości wojskowych. Ekspert w dziedzinie bezpieczeństwa Fabian Hoffmann z Uniwersytetu w Oslo napisał na początku roku na platformie X w odniesieniu do całego Zachodu: „Moim zdaniem mamy w najlepszym razie dwa do trzech lat czasu, żeby odbudować odstraszanie w stosunku do Rosji”.
Frank Sauer nie widzi jeszcze palącego zagrożenia dla któregoś z państw NATO. Proponuje jednak, żeby wyobrazić sobie, iż prezydentem Stanów Zjednoczonych zostaje w listopadzie Donald Trump, który mówi – jak wielokrotnie podczas kampanii wyborczej – że Europejczycy, którzy nie zapłacili „rachunku” w postaci wystarczających wysiłków w dziedzinie obronności, nie będą już chronieni. Zaufanie do NATO eroduje. Europejczycy nie mogą sobie pozwolić na określone wydatki wojskowe, które dotychczas brali na siebie Amerykanie. Tymczasem Ukraina z powodu braku zachodniego wsparcia może się skurczyć do rozmiarów państwa kadłubowego; wojna byłaby wtedy dla Rosji w zasadzie wygrana.
– Putin będzie się zbliżał do wieku 80 lat – snuje dalej swoją myśl Sauer – i chce teraz dokończyć dzieła życia, kompletując Wielką Rosję. Potem zaś postanowi sprawdzić, czy to się może uda, i wkroczy do jednego lub więcej niż jednego państwa bałtyckiego. A Stany Zjednoczone powiedzą: „To nie nasz problem. Nie płacicie przecież waszych rachunków, a poza tym jesteśmy zajęci Chinami”. Niemiecki ekspert uważa, że to się nie musi wydarzyć, ale w ciągu nadchodzących pięciu lat taka sytuacja może zaistnieć.
Według sondażu obawy przed zagrożeniem są niewielkie
Niemieckie społeczeństwo nie odczuwa jednak jak się wydaje tego zagrożenia w takim samym stopniu. Według aktualnego sondażu YouGov tylko 36 procent Niemców uważa rosyjski atak na obszar NATO do roku 2030 za prawdopodobny lub raczej prawdopodobny, a 48 procent za nieprawdopodobny lub raczej nieprawdopodobny.
To, że Niemcy mogą się stać w tej dekadzie celem rosyjskiego ataku, uważa według tego samego sondażu za prawdopodobne lub raczej prawdopodobne tylko 23 procent ankietowanych. 61 procent jest przeciwnego zdania.
Gdyby większość wierzyła w taki scenariusz, to wielu Niemców byłoby chyba bardzo zaniepokojonych. Tylko dwa procent badanych osób jest bowiem przekonanych, że Bundeswehra jest bardzo dobrze przygotowana do obrony kraju. Dwanaście procent uważa ją za „raczej dobrze” przygotowaną. Po 39 procent ankietowanych jest przekonanych, że niemiecka armia jest do tego zadania przygotowana bardzo źle lub raczej źle.
Elektrownie wiatrowe albo drony bojowe
Szczególnie niepokojący dla polityków zajmujących się bezpieczeństwem i wojskowych w Niemczech jest zapewne wynik sondażu instytutu Civey z marca. Według niego w razie ataku wojskowego tylko mniej więcej co trzeci Niemiec byłby gotów bronić kraju z bronią w ręku. Ponad połowa by nie walczyła.
– Żyjemy w dobie ogromnego przełomu historycznego – mówi Frank Sauer. Jego zdaniem nie przebiło się to jednak bynajmniej w pełni do publicznej świadomości. – Przestawianie się w głowach trwa. I nie uda nam się przekazać tego ludziom łomem ani trzema przemówieniami bądź pięcioma nagłówkami. Jego zdaniem trzeba włożyć wiele wysiłku w przekonywanie obywateli.
Jeśli chodzi o koszty niezbędnego dozbrojenia Bundeswehry, niemiecki ekspert ma dużo zrozumienia dla wahań polityków z podejmowaniem trudnych decyzji: – Wolałbym budować elektrownie wiatrowe, panele słoneczne na dachach i przedszkola, ale zamiast tego musimy niestety budować haubicoarmaty, pociski manewrujące i drony bojowe – podkreśla. Jego zdaniem to w sumie obojętne, skąd wziąć pieniądze. Frank Sauer jest jednak przekonany, że tak jak teraz dalej być nie może.
Chcesz komentować nasze artykuły? Dołącz do nas na Facebooku! >>