2011 Nadrenia Płn.-Westfalia gości w Polsce
16 grudnia 2010Władze landowe rozpisały w tym roku konkurs na bilateralne, niemiecko-polskie projekty. Do 5 listopada 2010 zgłosiło się blisko 100 miast, gmin, szkół i organizacji z całej Nadrenii Płn.-Westfalii. Sześcioosobowa, niemiecko-polska komisja, do której należy, między innymi, Katarzyna Sokołowska, dyrektor Instytutu Polskiego w Dusseldorfie, zadecyduje do końca roku, który z projektów zostanie wybrany.
Liczy się pomysł
Muszą one, jak stwierdziła landowa minister ds. europejskich Angelika Schwall-Düren, spełniać określone kryteria: „Liczy się pomysłowość, charakter modelowy projektu oraz zakres jego działania. Ważne, by swym zasięgiem wychodził poza grupę, do której jest kierowany, poza miasto czy organizację, które go proponują. Po prostu musi być adresowany do szerszych kręgów odbiorców”. Wśród propozycji znalazły się, między innymi wystawy, projekty filmowe, taneczne, teatralne i szkolne, dotyczące procesów integracji, łączące różne pokolenia oraz projekty o charakterze europejskim. Nadrenia Północna - Westfalia przeznaczyła na nie 125 tysięcy euro. Jak zapewnia minister Angelika Schwall – Düren : „Poszczególne propozycje będą dofinansowane sumami od 2500 do 8000 euro. Nie dotyczy to jednak wszystkich 100 projektów, które wpłynęły do komisji. Na poparcie mogą liczyć tylko te najciekawsze”.
Dialog i współpraca
Zdaniem minister Schwall-Düren intensywna obecność Nadrenii Płn.-Westfalii w Polsce, dzięki realizacji wspólnych projektów kulturalnych, społecznych i politycznych przyczyni się jeszcze w większym stopniu do likwidacji wzajemnych uprzedzeń. Rozbudzi też potrzebę pogłębionego dialogu i współpracy. A takie nawiązały właśnie miejski teatr z Oberhausen i teatr „Nowa Łaźnia” z Nowej Huty, wyprzedzając poniekąd wydarzenia przewidziane na 2011 rok. Dyrektor „Nowej Łaźni” Bartosz Szydłowski, który w Oberhausen był wielokrotnie podkreślił: „Mam jakby kilka wspomnienień związanych z Oberhausen. Jedno dotyczy przemysłowego i poprzemysłowego charakteru tego regionu przypominającego do złudzenia region Nowej Huty. Drugie wspomnienie związane jest ze świetnym reżyserem filmowym i teatralnym Christophem Schlingensiefem, który pochodził z Oberhausen.
Sceniczne inspiracje
Przyjazd polskiego teatru z dwiema sztukami „Moją Molinezją” Pawła Kamzy oraz „Fakirem” według Sławomira Mrożka jest przykładem szukania nowych impulsów, inspiracji w niemieckim środowisku teatralnym, uważa Bartosz Szydłowski: „My w gruncie rzeczy w Polsce ciągle dialogujemy z teatrem niemieckim, nie zgadzamy się na niego i dlatego jest ekscytujące, żeby się zderzać, żeby prowokować i chciałbym, żeby to się rozwinęło w szerszej skali”.
Bartosz Szydłowski oraz Peter Carp, dyrektor teatru w Oberhausen, znali się wyłącznie z korespondencji i opowiadań innych. We wrześniu 2009 Peter Carp odwiedził w końcu eksperymentalny teatr z Nowej Huty, o którym tyle dobrego słyszał. „Teatr „Nowa ´Łaźnia” pracuje z aktorami-amatorami. Nasz teatr jest bardziej tradycyjny, ma inną przeszłość i inną pozycję. Jednocześnie świadomość naszych widzów wyraźnie się zmienia, dlatego staramy się stworzyć dla nich nową ofertę i przykładem dla nas jest eksperymentalny teatr z Nowej Huty”
Wespół w zespół
Obaj twórcy doszli do wniosku, że jeżeli los ich ze sobą zetknął, muszą to natychmiast wykorzystać. Zespół z Oberhausen wybiera się do Polski jesienią przyszłego roku. Wyjazd do Nowej Huty, a właściwie do Krakowa jest nie lada wyzwaniem. Kraków, jako metropolia kulturalna ma wyrobioną i bardzo wybredną publiczność teatralną. Nie zraża to Petera Carpa, dla którego wyjazd do Polski ma być przede wszystkim „Źródłem inspiracji dla własnego zespołu. Ważne jest myśleć międzynarodowo, przyjrzeć się, jak pracują inni w podobnych warunkach. Chodzi o rozbudzenie wzajemnej ciekawości. Planujemy długoterminową współpracę i również wspólną produkcję, nad którą obecnie się zastanawiamy”.
Wspólna produkcja ma być projektem-mamutem, jednocześnie próbą, jak zaznacza Bartosz Szydłowski, stworzenia spektaklu, który przyciągnąłby do Zagłębia Ruhry publiczność, np. z Berlina. Towarzyszy temu chęć zderzenia się ze światem, w pewnym sensie bliskim Nowej Hucie, jednocześnie innym, ale również polonijnym. Pobudzenie, stymulacja środowisk polonijnych, które są zdystansowane, byłyby dla Bartosza Szydłowskiego największym wyzwaniem. „No i ja bym chętnie kuł żelazo, póki gorące”, podkreśla artysta.
Na szczęście realizacja projektu nie zależy wyłącznie od finansowego poparcia Nadrenii Płn.-Westfalii. Jego mecenasami są już landowa Fundacja Kultury oraz Instytut Adama Mickiewicza z Warszawy.
Alexandra Jarecka
red.odp.: Małgorzata Matzke