Na targach we Frankfurcie o planach Instytutu Książki
21 października 2016Dariusz Jaworski, nowy dyrektor Instytutu Książki (IK), do którego zadań należy promocja polskiej literatury w kraju i za granicą, ma plany rozszerzenia spektrum tłumaczonych autorów na niemieckim i światowym rynku książki. Podkreśla przy tym, że będą to „działania kontynuujące” dotychczasowe przedsięwzięcia IK.
- Wiadomo, że pewne zmiany służą temu, żeby coś wzmocnić, coś poprawić, nadać trochę inny kierunek – wyjaśnia Jaworski w rozmowie z DW na polskim stoisku we Frankfurcie nad Menem. Strategia w tych działaniach - jak zaznacza - jest ciągle ta sama: „zwiększenie obecności polskiego piśmiennictwa, polskiej literatury na rynku niemieckim”.
Główną zasadą przyszłych działań Instytutu Książki będzie „nie eliminowanie dotychczasowych autorów, ale poszerzanie ich spektrum”. – To znaczy proponowanie i przekonywanie do literatury, która jest swojego rodzaju odbiciem naszej rzeczywistości. W Polsce wybory przyniosły takie zmiany, że ktoś inny rządzi, akcentując inne trochę elementy – zaznacza Dariusz Jaworski. Tłumaczy, że wydawanie pewnych autorów, „którzy odzwierciedlają nie tylko zmiany, ale pewne nurty myślenia, które są nurtami dotychczas nieobecnymi wśród czytelników i w prezentowaniu dzieł w Europie zachodniej, w tym w Niemczech”, pozwoli „zrozumieć lepiej, co się dzieje w Polsce”. Jak wskazuje Jaworski, „nie chodzi o indoktrynację”. Chodzi o „przynajmniej zrozumienie, dlaczego nastąpiły pewne zmiany, dlaczego pewne formy piśmiennictwa nie były dotychczas obecne”. Już w przyszłym roku na polskich stoiskach na targach książki w Niemczech pojawią się wydawnictwa z takimi tytułami, zapewniał.
Polskie stoisko
Tegoroczne, pachnące drewnem, jasne i przestronne stoisko polskiej książki we Frankfurcie nad Menem jest, jak co roku, wzbudzającym ogromne zainteresowanie miejscem spotkań i rozmów branżowych oraz sprzedaży licencji. Profesjonalnie przygotowane i rozchwytywane katalogi w jęz. angielskim informują o nowościach, o przekładach polskiej literatury oraz polskim rynku wydawniczym. W ub. roku prezentowało się we Frankfurcie, tych najważniejszych branżowych targach książki na świecie, ok. czterdziestu polskich wystawców, w tym roku jest ich 44. – Mamy najważniejszych wydawców sprzedających prawa do polskiej literatury za granicę. To jest dla nas z perspektywy Instytutu Książki najważniejsze – mówi Ewa Wojciechowska z Instytutu Książki w rozmowie z Deutsche Welle.
Przekłady polskiej literatury
Od lat utrzymuje się zainteresowanie za granicą polskim reportażem. Najczęściej tłumaczonymi reporterami są Mariusz Szczygieł, Wojciech Jagielski, Wojciech Tochmana, Artur Domosławski i Witold Szabłowski.
Jeśli chodzi o przekłady polskiej literatury na niemiecki, liczba tytułów mniej więcej utrzymuje się na tym samym poziomie - mówi Ewa Wojciechowska. Do Programu Translatorskiego ©POLAND Instytutu Książki, który wspiera i finansuje przekład i zakup praw, rocznie wpływa od pięciu do dziesięciu wniosków od niemieckich wydawców. – Poza naszym wsparciem na rynku ukazuje się w dobrym roku drugie tyle. Ale realnie licząc, rocznie mówimy o ok. dziesięciu lub kilkunastu tytułach – ocenia Wojciechowska.
Tradycyjnie polskie tytuły wydają takie niemieckie oficyny jak Suhrkamp, Hanser, Rohwolt, Beck, ale i mniejsze wydawnictwa jak Fototapeta z Berlina i Freiraum-Verlag z Greifswaldu.
Sukcesy książki dla dzieci
Jeśli chodzi o przekłady polskiej literatury, bardzo dużo obecnie się dzieje w polskiej książce dla dzieci i młodzieży, zwłaszcza tej ilustrowanej. Ewa Wojciechowska mówi „o dużych sukcesach za granicą polskich ilustratorów”. Takim sztandarowym przykładem są Aleksandra i Daniel Zielińscy, których książki sprzedają się w ogromnych nakładach na całym świecie.
- Siła polskich książek dla dzieci i młodzieży polega na tym, że towarzyszy im bardzo wysoki poziom artystyczny – tłumaczy Wojciechowska. Bardzo wyraźnie widać zwiększone zainteresowanie polską książką dla dzieci i młodzieży rynków azjatyckich (Chiny, Tajwan, Korea, Japonia). Odnoszą też sukces w Niemczech, gdzie znakomicie się sprzedają.
Zapotrzebowanie na drukarzy i dystrybutorów
Na polskim stoisku we Frankfurcie więcej także w tym roku drukarzy. - Polska jest jednym z tym krajów, gdzie zachodnia Europa i Skandynawia drukują najwięcej książek. – Jesteśmy my i kraje bałtyckie – wyjaśnia Ewa Wojciechowska.
W ostatnich latach pojawia się na polskim stoisku także coraz więcej dystrybutorów. – To się wiąże z tym, że po wejściu Polski do UE, więcej Polaków wyjechało za granicą do pracy. Społeczności polskie urosły, zwłaszcza w Wlk. Brytanii i jest większe zapotrzebowanie na polską książkę w innych krajach. Tak tłumaczymy ten fakt – mówi Wojciechowska.
Nowi wystawcy na targach we Frankfurcie
Po raz pierwszy prezentuje się na Targach w Frankfurcie „Dom Spotkań z Historią” z Warszawy. - Postanowiliśmy wyasygnować trochę środków i zaryzykować. Bo to jest jedyna szansa, żeby pokazać nasze dwujęzyczne, niemiecko- i anglojęzyczne książki poza Polską – wyjaśnia księgarz Mariusz Matusiak w rozmowie z DW.
Warszawski „Domem Spotkań z Historią” w tej chwili najbardziej interesują się księgarze i bibliotekarze z Niemiec, Austrii i Szwajcarii.
Czysto partnerskie stosunki z Niemcami
Jeszcze kilka lat temu kontakty z wydawcami i instytucjami związanymi z niemieckim rynkiem książki były bardzo ożywione. Teraz „wszystko znormalniało” – mówi Grzegorz Majerowicz. Wiceprezes Polskiej Izby Książki tłumaczy w rozmowie z DW, że te ożywione kontakty wynikały nie tylko z potrzeby promocji polskiej literatury w Niemczech. Gilda Niemieckich Księgarzy "bardzo pomagała Polsce w organizacji rynku wydawniczego i księgarskiego w Polsce, zwłaszcza jeśli chodzi o funkcjonowanie takiej organizacji jak Izba Książki". - Rynek polski jest w pewnym sensie zorganizowany na wzór niemiecki.
- Stworzyliśmy normalnie funkcjonujący rynek książki, otwarty na wszystkie możliwe strony, także niemiecką. Wydawcy mówią, że zainteresowanie polską literaturą cały czas jest. Jesteśmy razem w Unii Europejskiej w strefie Schengen, traktujemy się normalnie, to i nasze stosunki znormalniały. Oznacza to, że są bardziej oparte na czystym partnerstwie rynkowym, a nie na protekcjonizmie czy poklepywaniu po plecach. Tego nie ma i to jest bardzo fajne – konkluduje wiceprezes PIK w rozmowie z Deutsche Welle.
Barbara Cöllen