"Proszę sobie wyobrazić, że wszyscy powiedzieliby teraz: »nie damy rady«. I co dalej? Tak nie można". Ten cytat Angeli Merkel, z drugiej minuty rozmowy z Anną Will był jedną z centralnych wypowiedzi tego godzinnego programu w telewizji ARD. Nie trzeba być zwolennikiem Horsta Seehofera, ani być wrogo nastawionym do cudzoziemców, by odpowiedzieć w tym miejscu: "Ależ oczywiście, pani kanclerz, że tak można!"
Dlaczego? Dla porównania - tylko dlatego, że nie ma innego wyjścia, nie oznacza wcale, że moje działanie jest dobre. Każdy, kto skasował kiedyś dwóję z matematyki zna to uczucie - dałem z siebie wszystko, do ostatniej chwili walczyłem. A pomimo to - dwója.
Ten ważny moment rozmowy prezenterka Anne Will niestety przespała - chociaż kanclerz aż dwa razy dawała jej szansę na ripostę. To, że Angela Merkel jeszcze w czasie trwania programu otrzymała dobre oceny w mediach społecznościowych ma ona do zawdzięczenia raczej swojej charyźmie, a nie prezentowanym przez nią treściom. To robi wrażenie, gdy szefowa rządu objaśnia w suwerenny swoją politykę, ubrana zresztą w tę samą garsonkę, w której dopiero kilka godzin wcześniej występowała w Parlamencie Europejskim. Ale gdy przychodzi do konkretów, na przykład przy pytaniu ilu Syryjczyków, Albańczyków, Irakijczyków czy Afgańczyków przyjęto dotychczas albo ilu jest jeszcze w drodze do Niemiec, zaczyna się wymigiwać.
"Zna Pani dokładne liczby czy też jest to element tego bałaganu, że Pani tego nie wie?" - to z kolei było bardzo dobre pytanie prezenterki Anny Will a odpowiedź była tak samo bogata w słowa co pusta. Nie, pani kanclerz nie znała, przepraszam, nie wymieniła ani jednej liczby. I na tym polega problem.
Bo kto wymiguje się od odpowiedzi na tak centralne pytanie nie wypada w końcu przekonująco. I to może okazać się dla kanclerz zgubne. Bo w jej otoczeniu są nie tylko zwolennicy przyjmowania uchodźców. Są też chrześcijańscy demokraci z Monachium, którzy mówią o "obronie koniecznej" granic i są socjaldemokryczni partnerzy koalicyjni, którzy obecnie, ustami sekretarz generalnej tej partii Yasmin Fahimi, mówią: Merkel działa krótkowzrocznie i do tego bez okularów.
Atmosfera w Urzędzie Kanclerskim musi być bardzo nerwowa. Nie bez powodu poświęca się takiego człowieka jak Thomas de Maiziere. I właściwie nie idzie się na rozmowę do talkshow w kilka godzin po - rzekomo - historycznym wystąpieniu w Parlamencie Europejskim.
Schyłek epoki Merkel? Nie wiadomo. Ale można obejrzeć sobie nagranie rozmowy Merkel z Anne Will i dojść do wniosku, że szefowa niemieckiego rządu ma do zaproponowania tylko jedno rozwiązanie: wspólnie z europejskimi partnerami przeforsować kwoty uchodźców. Ale gdy Francuzi, Węgrzy, Austriacy i inni nadal będą patrzeć w sufit i robić uniki, wtedy nie może być mowy o "damy sobie radę". Wtedy spadające na łeb na szyję sondaże sprawią, że Merkel znajdzie się w osamotnieniu. Ale może wcześniej dostanie nagrodę ze Skandynawii. To by było!
Marko Langer
tł. Bartosz Dudek